27. Inna rodzina

2.6K 155 45
                                    

Gdy większość uczniów w Hogwarcie cieszyła się z dwóch miesięcy laby i dobrej pogody, dla Lily Evans i Syriusza Blacka miał to być najgorszy czas i sama myśl o nim przyprawiała oboje o dreszcze i mdłości.

- Stary, jestem cały czas pod sową. Jakby coś się działo, to pisz! Wiesz, że w każdej chwili możesz do mnie przyjechać! - James klepał pocieszająco swojego przyjaciela po plecach żegnając się z nim na peronie 9 i 3/4. Fleamont Potter obserwował swojego syna z uśmiechem na ustach. 

- Syriuszu, czuj się zaproszony! Jak zawsze zresztą! - Przytulił chłopaka do siebie. 

Fleamont i Euphemia Potterowie pokochali Syriusza Blacka jak własne dziecko już od pierwszej opowieści ich syna o nim. Koniecznie pragnęli go poznać. Udało się to na ulicy Pokątnej, podczas zakupu podręczników do drugiej klasy. Widząc jak pozytywnie towarzystwo Syriusza wpływało na Jamesa, przymykając oczy na listy z Hogwartu na temat zachowania syna i przede wszystkim poznawszy rodziców Syriusza, Potterowie zapragnęli zrobić wszystko, co w ich mocy, aby uratować chłopaka przed jego rodziną. Pragnienie te podsycały dodatkowo listy od Jamesa, w których chłopak po każdych wakacjach opisywał stan psychiczny Syriusza po powrocie z domu. 

Syriusz pochodził ze szlachetnego i starożytnego rodu Blacków, który wyznawał wierność czystości krwi. Wszyscy członkowie trafiali do Slytherinu. On był pierwszą osobą, która się wyłamała. Nienawidził przemocy, którą stosowano na nim i jego bracie od dziecka, tradycji rodzinnych, fascynacji czarną magią. Przez to wszystko jego kontakty z rodzicami polegały na wiecznych kłótniach. Im bardziej Syriusz się buntował, im więcej jego rodzice dostawali listów o jego zachowaniu z Hogwartu, im bardziej przynosił tym wstyd rodzinie, tym bardziej nienawidzono go w miejscu, które powinien nazywać jego domem. Matka patrzyła na niego z odrazą i powtarzała mu, że nie był jej synem. Gdy wracał do domu na wakacje robiła wszystko, aby upodlić mu życie. Potrafiła nawet torturować zaklęciami. Syriusz do Hogwartu wracał zawsze posiniaczony i z nowymi bliznami. Nigdy jednak nikomu się do nich nie przyznał. Uważał Hogwart za swój dom, Jamesa za brata i naprawdę szczerze lubił jego rodziców. 

Syriusz nie spędzał wakacji u Potterów. Matka pilnowała, by chłopak przechodził odpowiednią terapię nawracającą na, według niej, dobrą drogę. Nie pozwalała mu spotykać się z kolegami i jedyne okazje do tego mógł mieć tylko podczas zakupu podręczników na ulicy Pokątnej. 

Syriusz przytulał Fleamonta Pottera. Nigdy nie czuł od nikogo tyle ciepła. 

- Syriuszu. - Pan Potter odsunął od siebie chłopaka sięgając do kieszeni. Wyciągnął w stronę chłopaka mały pakunek. - To dla ciebie. 

Czarnowłosy wziął prezent. Pan Potter gestem powstrzymał go przed otworzeniem pakunku. 

- To dwukierunkowe lusterko. Drugie dostanie James. Wystarczy, że zawołasz go przez nie, a będziecie mogli normalnie porozmawiać. Chcemy wiedzieć, co się u ciebie dzieje. Syriuszu, spójrz na mnie. - Fleamont złapał go mocno za ramiona zmuszając tym samym, aby chłopak zaczął się w niego wpatrywać. - Gdyby cokolwiek się działo, jeśli tylko będzie ci źle, pamiętaj, że zawsze możesz się u nas pojawić. Nasze drzwi są dla ciebie otwarte. 

Syriusz uścisnął pana Pottera powstrzymując łzy.

- Dziękuję. 

- Ah, i Syriuszu. - Uśmiechnął się. - Twój prezent urodzinowy wysłałem na twój domowy adres troszeczkę przed czasem, powinien na ciebie tam teraz czekać. 

Łapa nie wiedział co powiedzieć. Wymruczał "dziękuję" w rękaw koszuli mężczyzny. Rozstali się życząc sobie udanych wakacji. 

Syriusz dotarł do domu. Na samym środku jego pokoju stał mugolski motor - dokładnie taki, jak oglądał w czasopismach, które zbierał, aby mógł zdjęcia z nich przykleić do ścian i zdenerwować rodziców. Podszedł do pojazdu. Do rączek przywiązane były czerwone kokardki i bilecik z napisem "Wszystkiego Najlepszego, Syriuszu!". Dotknął siedziska, nie wierząc, że motor tam stoi. Nie rozpłynął się jednak. Pod palcami dało się wyczuć skórzany materiał. Chłopak rozpłakał się. 

Była końcówka lipca. James Potter po kilkudniowych nieudanych próbach kontaktu z Syriuszem przez dwukierunkowe lusterko postanowił polatać trochę na miotle we własnym ogrodzie. Nim jednak zdążył złapać za rączkę, usłyszał zrozpaczony głos przyjaciela wołający go z kieszeni. Wyszczerzył zęby w uśmiechu. 

- No nareszcie, Łapciu! - Uśmiech zniknął mu w sekundę. Syriusz miał szramę na policzku, z której ciekła krew. - Syriusz? 

- Przesadziła. Ta kurwa przesadziła. Przez kilka dni trzymała mnie w piwnicy i traktowała klątwami. Zwiałem - warknął szybko rzucając ukradkowe spojrzenia w kierunku drzwi. - Właśnie pakuję swoje rzeczy, Rogaczu, nie zostanę tu ani minuty dłużej! I nigdy nie wrócę!

- Poczekaj chwilę. - James poderwał się z miejsca. Wpadł do domu. - TATO! - wrzasnął przerażony. Fleamont Potter spojrzał znad gazety, gdy syn wpadł do salonu. Spojrzał na niego uważnie. 

- Syriusz jest ranny, jego matka znęcała się nad nim. Błagam cię, zabierz go stamtąd! - James rzucił się na kolana przed ojcem. 

- Daj lusterko. - Fleamont wyciągnął rękę po przedmiot. Jego twarz stężała. - Syriusz Black - wywołał chłopca. W przedmiocie faktycznie pojawiła się zakrwawiona i teraz lekko posiniaczona twarz. - Nie ruszaj się z pokoju. Teleportuję się do ciebie, spakuj wszystkie swoje rzeczy. 

Chwilę później Fleamont Potter stał na środku swojego salonu najpierw z Syriuszem, a następnie z jego rzeczami, w tym motorem. 

Syriusz wyglądał fatalnie. Był posiniaczony. Jego koszula była zakrwawiona na brzuchu, z policzka ciekła mu krew. Wyglądał na wyjątkowo zmęczonego, jak po pierwszej pełni, w której poznawali się z Remusem w postaci zwierząt. 

- Merlinie! - Euphemia weszła do salonu. Spędzała czas na pielęgnowaniu ogrodu i widząc Syriusza otoczonego rzeczami, z ranami, stojącego na środku jej salonu, upuściła z wrażenia doniczki, którymi miała się zająć w kuchni. Rozbiły się z hukiem, jednak kobieta nie zwróciła na to uwagi. Doskoczyła do chłopaka oglądając go ze wszystkich stron. - W coś ty się wpakował, dziecko? 

- Mamo, matka się nad nim znęcała - powiedział James obserwując jak jego przyjaciel opuszcza wzrok. Nie widział go jeszcze w takim stanie. Buntowniczy Black zawsze patrzył rozmówcy prosto w oczy. Tym razem wyglądał jakby się naprawdę wstydził. Trząsł się nawet. 

Euphemia rzuciła krótkie i przerażone spojrzenie synowi. 

- Chodź, trzeba ci to opatrzyć. James! - zwróciła się do syna. - Proszę, zanieś rzeczy Syriusza do jego pokoju, ten obok twojego będzie odpowiedni. Fleamont! - rzuciła w kierunku męża. - Przelewituj motor do ogrodu, tam, pod zadaszenie i przyjdź do kuchni. 

Potterowie wykonali polecenia. 

- A ty, mój drogi, chodź ze mną. - Spojrzała z troską na chłopaka. Syriusz bez słowa powędrował za kobietą kuśtykając lekko.

Potterowie razem z Syriuszem siedzieli wieczorem w kuchni. Euphemia karmiła wszystkich ciastem jabłkowym i mlekiem. Syriusz musiał opowiedzieć, co zrobiła mu matka. Zaciskał nerwowo palce na kubku i mówił. 

- Nie chcę żebyś w ogóle wspominał o tamtym miejscu. Od dziś to jest twój dom, a my twoją rodziną. - odparła kobieta. 

- Dziękuję! - Uśmiechnął się Syriusz. James patrzył na niego z szerokim uśmiechem. Miał swojego brata przy sobie. Miał najlepszych na świecie rodziców. A od tego momentu były to najlepsze wakacje jakie mógł sobie wymarzyć. 


Jesteś moją kotwicą (Jily)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz