4. Kodeks Honorowy Wilkołaków

3K 179 155
                                    

Lily Evans szczerze nie lubiła Jamesa Pottera i Syriusza Blacka. Szczególnie za znęcanie się nad jej najlepszym przyjacielem. Severus wcale nie był złym człowiekiem. Uwielbiała spędzać z nim czas, uczyć się i rozmawiać. Był jej przewodnikiem w świecie czarodziejów i to na nim zawsze mogła polegać. Nie znaczyło to jednak, że widywali się ciągle. Lily poznała wiele osób w Hogwarcie, z różnych domów. Z każdym starała się zamienić choćby słowo. Fascynowały ją ich umiejętności magiczne. Niektórzy opowiadali jej o miejscach na świecie tylko dla czarodziejów, o zaczarowanych lusterkach i szafach, a inni o wakacjach w górach, gdzie mogli obejrzeć prawdziwe smoki. Szczególnie lubiła słuchać historii o tych ostatnich. Już na pierwszym roku była znana jako miła, towarzyska, dowcipna i ciepła dziewczyna, skora i chętna do pomocy wszystkim. Do tego była piekielnie zdolną uczennicą. W szybkim czasie zagarnęła sobie miłość nauczycieli i uczniów. Szczególnie dobrze dogadywała się z nauczycielem eliksirów, profesorem Slughornem i opiekunką domu lwa, nauczycielką transmutacji, profesor Minerwą McGonagall.  

- Remusie! - Lily przysiadła się w bibliotece do kolegi z roku. - Zrobiłeś już może zadanie na historię magii? Mam problem z Kodeksem Honorowym Wilkołaków z 1637r. Nie potrafię wyjaśnić dlaczego nigdy nie został przyjęty, a o tym jakoś profesor Binns nie wspomniał! - Wskazała palcem na wypracowanie, w którym faktycznie brakowało końcówki. 

Lupin zrobił się blady. Nikt w zamku nie wiedział, poza nauczycielami i dyrektorem, że gdy był mały, został ugryziony przez wilkołaka i od tej pory raz w miesiącu podczas pełni księżyca przechodził przemianę. To był powód, przez który rodzice trzymali go w odosobnieniu i o którym zakazano mu mówić, aby nie siać paniki. Specjalnie dla niego Albus Dumbledore stworzył miejsce, w którym mógł przechodzić przemianę i o którym nikt nie wiedział. Znikał wtedy na trzy dni i wracał zmęczony, z ranami na ciele. Udawało mu się utrzymywać to w tajemnicy mówiąc, że ma chorą matkę i dyrektor pozwala mu do niej jeździć. Nikt nigdy nie pytał o szczegóły. Co, jeśli Lily domyśliła się, że był likantropem? Skąd jednak miałaby to wiedzieć? Faktem było, że napisał te wypracowanie najszybciej, jak tylko mógł. Nienawidził się za tę przypadłość i starał się unikać wszystkiego, co mu się z nią kojarzyło. 

- Remusie? - Lily patrzyła na niego z miną cierpiętnika

- Ah, przepraszam, zamyśliłem się... - zająknął się. - Tak, już napisałem. Bo widzisz Lily, ten Kodeks nigdy nie został podpisany, bo chorzy na likantropię wstydzą się tego i nie chcą przyznać, że zostali ugryzieni i cierpią. Nikt się nie pojawił na zebraniu, więc kodeks nie wszedł w życie. - Remus zasmucił się i odwrócił wzrok.

- Tak po prostu? - Lily spojrzała na chłopca jak na wariata

- Tak. Tak po prostu. 

- Przecież to niedorzeczne! - obruszyła się. - Nie można przecież winić ludzi, za to, że zostają ugryzieni! Nie powinno się wykluczać ze społeczeństwa tylko dlatego, że ktoś jest chory! Choroba jak każda inna, równie dobrze mogliby wykluczyć mnie ze społeczeństwa, bo jestem uczulona na użądlenie osy! 

Remus zaśmiał się serdecznie wypuszczając powietrze z płuc. Poczuł się lepiej słysząc słowa koleżanki. Jej postawa dodała mu otuchy.

- Myślę, że to trochę niemądre porównywać ugryzienie wilkołaka do ugryzienia osy.

- A ja, że to niemądre karać niewinnych ludzi za coś, czego sobie sami nie wybrali. Przecież oni wszyscy są normalnymi ludźmi! No i co z tego, że raz w miesiącu się przemieniają? Przecież nie chcą tego! Nie wybrali sobie. Matko kochana... - Lily wyglądała na prawdziwie przejętą - Jacy ci ludzie muszą być samotni! 

- Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo - odparł. 

- Obiecuję ci Remusie, że jeśli kiedyś poznam kogoś, kto cierpi na tą przypadłość, to przenigdy go nie odtrącę! To głupie!

Jesteś moją kotwicą (Jily)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz