Kelnerzy podali gościom potrawy. Na Bal zaproszone były również wysoko postawione osoby, w tym autorka "Dziejów Magii" Bathilda Bagshot, za którą Lily przepadała i którą miała przyjemność poznać właśnie podczas Balu Klubu Ślimaka kilka lat wcześniej.
- Trzymałam dla was miejsce, kochana! - kobieta uśmiechnęła się do rudowłosej.
- Bathilda! - Ucieszył się James. - Jak miło cię widzieć!
Lily zdziwiła się.
- Bathilda mieszka w Dolinie Godryka i jest moją sąsiadką - wytłumaczył chłopak widząc minę dziewczyny.
- James, u rodziców wszystko dobrze, jeśli to cię interesuje. Twój ojciec wymyślił ostatnio, że na stare lata wyruszą z matką w podróż i odwiedzą rodzinę. Możliwe, że nawet już wyjechali. Za to Euphemia wyhodowała przepiękną orchideę. Doprawdy nie wiem, jak jej się to udało, ale kwiaty, które hoduje, ostatnio wygrywają w plebiscycie na Najpiękniejszy Ogród w Dolinie Godryka.
- Mama zawsze miała rękę do kwiatów - zaśmiał się James.
- O tak, koniecznie musisz je zobaczyć, Lily! I dowiedzieć się od Euphemi, jak o nie dbać! Kiedy już zamieszkacie razem z Jamesem w posiadłości, zapewne ty przejmiesz obowiązki pielęgnowania ogrodu. - Bathilda uśmiechnęła się do dziewczyny. - Euphemia ma już swoje lata, przyda jej się pomoc.
- Ale ja nie.... - zaczęła Lily rumieniąc się i jąkając. - My nie...
- Bathildo! - wtrącił się James szczerze rozbawiony zmieszaniem Lily. - Myślę, że to za wcześnie mówić Lily o takich rzeczach. Nigdy nawet nie była w Dolinie Godryka! No i nie poznała moich rodziców. Poza tym uważam, że najpierw musiałaby przyjąć moje oświadczyny, a na to jeszcze trochę poczekamy. - Uśmiechnął się. Odłożył sztućce popijając wodę z kieliszka. Lily była w tak wielkim szoku, że nie była nawet w stanie skarcić go za aluzje do planów małżeńskich.
Snape przypatrywał się idealnie wyuczonym gestom Pottera. Był taki idealny, taki czarujący, tak cudowny, tak dobrze wychowany i tak bardzo zakłamany. Dobrze wiedział, jakim tyranem i gnidą był naprawdę, jak znęcał się, gnębił, puszył i dumnie łaził po korytarzach Hogwartu. Severus miał ochotę złapać go za tę rozpieprzoną czuprynę i uderzać jego głową o blat stołu aż zdarłby mu ten pieprzony uśmieszek z mordy. Jak on w ogóle śmiał przyjść tu z JEGO Lily?
Lily rzuciła szybkie spojrzenie w stronę Severusa. Był wściekły, widziała to po nim. Sztyletował Jamesa wzrokiem, z czego chłopak doskonale zdawał sobie sprawę. Rudowłosej podobało się ucieranie nosa byłemu przyjacielowi w tak okrutny sposób. Dobrze wiedziała, że trafiła tym w jego najczulszy punkt. A dla tej satysfakcji była gotowa poświęcić swoją dumę i wykorzystać miłość Pottera. Okrutnie ale skutecznie.
Skończyli jeść. Slughorn poprosił wszystkich o wstanie od stołu. Muzyka zamieniła się w głośniejszą, idealną do tańca.
- Mogę prosić? - James ukłonił się przed Lily. Dobrze pamiętał lekcje Syriusza z zasad etykiety. Black miał je we krwi od urodzenia. Nawet nauczył go tańczyć jak już skończyli transmutowaćsobie nawzajem szaty w balowe sukienki żeby zdecydować, który prowadzi. Lily podała Jamesowi dłoń. Od razu przyciągnął ją do siebie i poprowadził w rytm muzyki. Zdawali się płynąć na parkiecie.
Lily nigdy nie tańczyła z nikim w taki sposób. Jej ciało rozluźniło się w ramionach Rogacza. Dała się prowadzić, wirowanie wydawało jej się naturalne i okazało się, że potrafiła zatańczyć walca, chociaż nigdy nie poznała kroków. Nie skupiała się jednak na tym. W tej chwili James Potter wypełniał swoją charyzmą każdą komórkę jej ciała. Jego perfumy owiewały ją jak opary eliksiru amortencji, a ona sama dała się ponieść chwili zapominając o całym świecie. Liczył się tylko on.
James nie wiedział jak długo tańczyli. Nie odrywał od Lily wzroku. Nie mógł przestać patrzeć w jej przepiękne zielone oczy, ale i ona nie była mu dłużna. Chciał trzymać ją w swoich ramionach do końca życia. Utwór zmienił się na bardzo powolny. Lily oparła głowę o jego klatkę piersiową. Kołysali się w rytm muzyki. Oparł policzek o jej czoło. Kątem oka dostrzegł Snape'a. Zaciskał pięści i był wręcz czerwony z wściekłości. Gdyby wzrok mógł zabijać, to on i Lily pewnie leżeliby już martwi. James triumfował nad Wycierusem pod każdym względem. Jego wewnętrzny Huncwot postanowił dodatkowo rozjuszyć chłopaka. Nachylił się lekko nad Lily i wyszeptał jej do ucha:
- Jesteś najcudowniejszą dziewczyną jaką spotkałem w swoim życiu, Lily Evans.
Nie odpowiedziała mu. Czuł jednak, że uśmiechnęła się. Podniosła głowę patrząc mu w oczy. Nie mógł się powstrzymać. Pocałował ją delikatnie i krótko, tak, aby Snape dokładnie to widział i aby Lily nie zdążyła zorientować się, co się stało. Gdyby raptem wybuchła, zniszczyłaby cały plan doprowadzenia Smarkarusa do furii. Nic jednak takiego się nie stało. Gdy przerwał ich pocałunek Lily przesunęła dłoń z jego ramienia na policzek i przyciągnęła go do siebie ponownie całując. Po chwili oderwała się od niego. Uchylił oczy, które zamknął pod wpływem chwili. Jej oczy były zamglone, jakby była w kompletnie innym świecie.
Do uszu Lily powoli docierały dźwięki muzyki, głosy i śmiechy gości. Wpatrywała się w orzechowe oczy Pottera. Czy ona właśnie przed chwilą go pocałowała? Gorszym był fakt, że miała ochotę robić to bezustannie. Smakował cudownie. Poczuła czyjś intensywny wzrok na sobie. No tak. Severus. Nie mogła teraz tak po prostu uciec. Jeśli już zdecydowała się grać, to musiała być w roli do końca. Nie zdejmując dłoni z policzka Jamesa zasłoniła ich usta tak, aby Snape nie mógł zobaczyć, co mówiła.
- Nie rób sobie nadziei, James. Robię to tylko po to, żeby wkurzyć Smarkerusa.
- Piękna wymówka, Lily. - W jego oczach pojawiły się wesołe ogniki. - Niestety, twoje zamglone spojrzenie mówi, że cholernie ci się to podobało, a fakt, że przytulasz się do mnie tak mocno, że zaraz się nie powstrzymam i publicznie zerwę z ciebie tę sukienkę, wcale nie popiera tego, co próbujesz wmówić i sobie i mi.
Lily spłonęła rumieńcem. James nachylił się nad nią i muskał ustami płatek jej ucha mrucząc:
- Plan wkurzenia Wycierusa działa, owszem, ale fakt, że nie możesz mi się oprzeć jest niezaprzeczalny, moja słodka Lily.
Dostała gęsiej skórki. Poczuła też nieznany wcześniej uścisk w dole brzucha.
- Co więcej, jeśli zaraz stąd nie wyjdziemy i nie zaszyjesz się ze mną w jakiejś opuszczonej klasie albo schowku na miotły...
Lily odebrało mowę. Nigdy nie sądziła, że ktokolwiek odbierze jej zdolność racjonalnego myślenia. Kręciło jej się w głowie a wcale nie była pijana. Była wręcz pewna, że nikt także nie dolał jej amortencji do napoju. Musiała przyznać się przed samą sobą - James Potter w tamtej chwili sprawił, że straciła głowę i jedyne o czym marzyła, to przystanie na jego propozycję i zaszycie się w opuszczonej klasie.
James delikatnie polizał płatek jej ucha upewniając się wcześniej, czy nadal obserwował ich Severus. Lily zadrżała pod wpływem pieszczoty i zacisnęła dłoń na klapie jego fraka. Jednak głośne trzaśnięcie drzwiami sprawiło, że jak oparzona odskoczyła od Rogacza przerywając romantyczną chwilę uniesienia. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Severus Snape zniknął opuszczając Bal w iście furiackim stylu.
- A co się stało młodemu panu Snape'owi, że tak wyszedł bez pożegnania? - spytał Horacy Slughorn wpatrując się w drzwi. - Zresztą, nie ważne! Bawmy się moi mili! Bawmy!
CZYTASZ
Jesteś moją kotwicą (Jily)
FanficHuncwoci, Lily Evans, Severus Snape. Historia, która mogła mieć miejsce, oparta na książkach i tekstach pobocznych Rowling, sprawdzana z Pottermore. "- Bawi was czyjeś nieszczęście? - Fuknęła mrużąc oczy z wściekłości - Dla niektórych nieszczęście...