36. Wyjaśnienia

2.4K 157 102
                                    

James Potter jak burza wpadł do Pokoju Wspólnego Gryffindoru tuż po rozpoczęciu ciszy nocnej upewniając się najpierw, że Lily Evans wypełnia obowiązki prefekta i patroluje korytarze. Trzasnął portretem tak głośno, że wszyscy siedzący w pomieszczeniu uczniowie spojrzeli na niego. Gdyby wzrok mógł zabijać, to ten Pottera uśmierciłby tego wieczoru jakieś dziesięć osób. 

- Nie macie co robić? Wypierdalać! - warknął. Wyglądał tak przerażająco groźnie, że wszyscy jak na komendę poderwali się z miejsc i uciekli w popłochu do swoich dormitoriów. W tym Huncwoci. James zatrzymał wzrok na Syriuszu. - Ty nie. Z tobą mam do pogadania. 

Black przełknął głośno ślinę. Usiadł z powrotem w fotelu. 

- Jak długo to trwa? - spojrzał twardo na przyjaciela. 

- Co trwa? - Syriusz nie bardzo rozumiał o co mu chodzi. 

- Ty i Lily. Długo się spotykacie? 

Zdziwienie na twarzy Syriusza zmieniło się w rozbawienie. Chłopak wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. Postanowił podroczyć się z Rogaczem. 

- Od sierpnia. Ty przymierzałeś nowe szaty, a ja bajerowałem Evans i karmiliśmy się nawzajem lodami w przeuroczej kawiarence na rogu czekając aż wyjdziesz. Nie uwierzysz, co ta dziewczyna potrafi zrobić z językiem.

James omal się nie popłakał. Jego najlepszy przyjaciel. Jego brat. Spotykał się z JEGO ukochaną. 

- Jak śmiałeś? Dobrze wiesz, że ją kocham.

- Czy ty siebie słyszysz Rogaczu? - Syriusz spoważniał. - Jak mógłbym się spotykać z Evans? 

- A to na Wieży Astronomicznej, to co to było? Nie spotkanie? 

Syriusz miał minę jakby oberwał czymś ciężkim. Westchnął. 

- James. Usiądź i mnie posłuchaj. - Potter opadł na kanapę. Wyglądał jak małe dziecko, któremu ojciec nie kupił nowej miotły. - Istotnie. W sierpniu wpadłem na Evans, albo raczej to ona wpadła na mnie, na Pokątnej. I faktycznie, poszliśmy na lody. Ale nie po to, żeby zrobić ci na złość. Nie tknął bym jej palcem, dobrze wiesz, że bym ci tego nie zrobił. Poza tym nie jest w moim typie. 

- Do rzeczy, Black - ponaglił go.

- Zakopaliśmy topór wojenny. James, poza tobą i twoimi rodzicami nikt nie wie, że uciekłem z domu. Potrzebowałem... się wygadać. Evans zaproponowała swoje usługi. 

- Ona? Tobie? 

- Widzisz, sama nie mogła przeboleć tej akcji z Wycierusem. Chyba potrzebowała przyjaciela. Poza tym wiesz jaka jest Evans. Wszystkie złe dusze musi sprowadzić na prawidłową ścieżkę zasad i moralności. Zbawca świata. 

James prychnął. Jakoś nie chciało mu się wierzyć w tę historię. 

-W każdym razie po przyjeździe do Hogwartu umówiliśmy się na pogaduszki w Wieży Astronomicznej. Pomyślałem sobie, że poza tym, że się komuś wygadam, to trochę zmienię jej nastawienie do ciebie. I tak od czasu do czasu widujemy się na tarasie i rozmawiamy. 

- Ona ci płacze w ramię! - rzucił oskarżająco.

- Ta, a ja znoszę tam kamienie żeby je transmutować w chusteczki, bo ona za każdym razem ryczy. Ty wiesz ile koszul już miałem przez nią mokrych?! - Syriusz wyszczerzył do niego zęby w szerokim uśmiechu. Spotkał się jednak ze smutnym spojrzeniem Rogacza. - Przysięgam ci, że nic między nami nie ma. 

- Wierzę ci. Po prostu... chciałbym tam być zamiast ciebie. 

- Podsłuchiwałeś dziś, co? Pięknym tekstem rzuciła Evans w Wycierusa, nie uważasz? - spytał Syriusz obserwując reakcję przyjaciela. James spojrzał na niego zszokowany. 

- Tak, ale nie słyszałem żadnego tekstu poza tym, że potwierdziła, że Snape macza palce w czarnej magii. No i nazwała go Wycierusem. 

- Podobno kazał jej się z tobą pieprzyć - odparł Łapa z cwanym uśmieszkiem na ustach. 

- I co ona na to? - Rogacz uniósł brew do góry. Był bardzo ciekaw odpowiedzi dziewczyny. 

- Życzyła mu, żeby ten obraz śnił mu się po nocach - zaśmiał się Syriusz. - Więc nie wszystko dla ciebie stracone, Rogaczu! Poza tym, Lily żałuje, że nie pamięta co robiliście po pijaku. Mnie nie wmówisz, że urwał ci się film. Nie raz z tobą piłem. Może warto jej przypomnieć? - Puścił mu oko podnosząc się z fotela. 

W tym samym momencie portret uchylił się. Lily przekroczyła próg. Zauważyła Jamesa i Syriusza. 

- A wy czemu jeszcze nie jesteście w łóżkach? Znowu coś kombinujecie? - spytała podchodząc do nich i już niemal odruchowo wskazując palcem odznakę prefekta. 

- Ja tam właśnie idę, księżniczko. - Syriusz puścił im oko i w podskokach udał się do dormitorium. Lily chciała iść do siebie żeby uniknąć rozmowy z Potterem. 

- Poczekaj. - Usłyszała. Wzięła głęboki oddech i obróciła się. Sama nie wiedziała dlaczego, ale zajęła fotel, w którym jeszcze przed chwilą siedział Łapa. 

- Mam dość - wyrzuciła z siebie. - Mam dość tych okropnych plotek o nas. Jestem już nimi zmęczona. One zaczynają nabierać nowego tempa. Na samych nagich cyckach się nie skończyło. Słyszałam już z trzy różne historie o tym, jak traciłam dziewictwo. 

James zachichotał tarmosząc swoje włosy i robiąc na głowie jeszcze większy nieład. Lily zaczerwieniła się.

- Prawda, że przesmaczne te plotki? 

- Wiesz czego się boję? Że są prawdziwe. - Spojrzała na niego ze łzami w oczach. - Bo ja kompletnie nic nie pamiętam. 

- Lily... - Kucnął przed nią chwytając za dłonie. Miała zimne palce. Wydawała mu się taka krucha. Nie chciał jej bardziej ranić. Marzył, by ochronić ją przed całym złem tego świata. Otarł łzę z jej policzka. Wzdrygnęła się. - Do niczego nie doszło. Okłamałem cię mówiąc, że urwał mi się film. 

Spodziewał się, że wyrwie się, strzeli go z liścia i pobiegnie do pokoju. Rudowłosa jednak spojrzała mu tylko smutno w oczy. 

- Dlaczego? - szepnęła. Łzy skapywały z jej brody na spódniczkę. Nie odpowiadał. Nie wiedział dlaczego. To było trudne pytanie. Westchnął. 

- Nie chciałem żebyś miała jeszcze większe wyrzuty sumienia. Wiem, że mnie nienawidzisz. - Lily dostrzegła ból w jego oczach, gdy to mówił. - Ale to było spełnienie moich marzeń. Do niczego nie doszło, przysięgam. 

Pomimo tego, że naprawdę chciała wiedzieć, nie spytała. Zabrała ręce. 

- I niech tak pozostanie. Nie będę taka okrutna, żeby kazać ci zapomnieć. Ale obiecuję, że to się więcej nie powtórzy. Dobranoc. - Ominęła go i skierowała się do dormitorium. James opadł twarzą na fotel, gdzie jeszcze przed chwilą siedziała. Miał ochotę zrobić krzywdę komuś lub sobie. Chciało mu się płakać, czuł się bezsilny i chyba zaczynał się poddawać. Nie potrafił zrozumieć dlaczego trzeźwa Evans była tak lodowata. Zdecydowanie wolał jej pijaną wersję. Tę, której szybki oddech śnił mu się każdej nocy. 



Jesteś moją kotwicą (Jily)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz