86. Pokój życzeń

3.7K 163 310
                                    

Lily czuła, że coś było nie tak. Ewidentnie ktoś się w nią wpatrywał i to natarczywe spojrzenie bardzo ją irytowało. Otworzyła zaspane oczy. Zmrużyła je od razu porażona nagłą zmianą, chociaż światło świec i z kominka nie były mocne.

- James? - spytała widząc przed sobą znajome orzechowe tęczówki.

- Dzień dobry, Pani Perfekt. - Ucałował jej czoło i uśmiechnął się czule zakładając rude kosmyki za ucho.

Lily podniosła się i rozejrzała nieprzytomnie. Zamiast swojego dormitorium rozpoznała Pokój Wspólny Gryfindoru. Za oknem było ciemno. Gdy powtarzała materiał z transmutacji na owutemy, zapadał zmierzch. Musiała zasnąć nad książką. Jesienny wiatr zagwizdał przebijając się przez ramy okien. Poczuła jak po jej plecach przechodzi dreszcz. Wzdrygnęła się od razu.

- Duch cię przeleciał? - zachichotał James. - Wolałbym jednak być na jego miejscu. - Puścił jej oko.

Lily uderzyła go w ramię.

- Przestań pajacować - wywróciła oczami. - Która godzina? - spytała próbując znaleźć swój zegarek. Nie miała go na nadgarstku, więc zapewne zostawiła go w dormitorium lub włożyła do torby.

- Dochodzi druga w nocy - odpowiedział James wciskając się na kanapę obok niej i odwracając do siebie plecami, a także przykrywając ich kocem, który spadł z jej kolan. Nie przypominała sobie, żeby wcześniej przykrywała się czymkolwiek, więc ktoś musiał go na niej położyć.

- Dlaczego nie śpisz? - zadała kolejne pytanie wtulając się wygodnie w jego klatkę piersiową. James objął ją najciaśniej jak tylko mógł, jakby bał się, że zaraz mu ucieknie.

- Gdy wracałem z treningu, to już spałaś. Postanowiłem cię obudzić, jak już wszyscy sobie pójdą i będziemy mogli zostać sami - wymruczał prosto do jej ucha końcówką nosa jeżdżąc po jej szyi. Jego ciepły oddech połaskotał ją przyjemnie, a jej zrobiło się naprawdę gorąco. Machinalnie odchyliła głowę ułatwiając mu dostęp do swojej skóry. James włożył nos tuż za płatek jej ucha.

- James, to niemoralne i nieprzyzwoite - szepnęła pozostając jednak w tej samej pozycji bojąc się drgnąć.

- Czyli dokładnie takie, jakie ma być - odparł. Jego dłonie powędrowały pod jej koszulkę. Opuszkami palców kreślił kółeczka na jej brzuchu. Gdy dotarł pod stanik Lily wciągnęła gwałtownie powietrze, a na jej policzkach zagościł dorodny rumieniec.

- Co ty robisz? - syknęła łapiąc go za nadgarstek. James ucałował płatek jej ucha i przejechał po nim językiem. Na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Podobały mu się te reakcje. Chciał je obserwować jeżdżąc dłońmi i językiem centymetr po centymetrze jej skóry.

Nie doczekując się odpowiedzi, Lily złapała go dłonią za udo. Chciała go tym powstrzymać. Nie przemyślała jednak, że ten gest tylko bardziej rozochoci jej chłopaka. Dopiero ciche sapnięcie, gdy otarła się o jego krocze, sprowadziło ją na ziemię. Odsunęła się od niego gwałtownie, zdając sobie sprawę, że był skłonny pożreć ją żywcem na tej kanapie. Jednak szybko doszła do wniosku, że wcale nie byłaby zła, gdyby to zrobił. Jednak kanapa w Pokoju Wspólnym nie wydawała się odpowiednim miejscem ku temu. Ktoś w każdej chwili mógł zejść. Poza tym, to byłby jej pierwszy raz. Świece, koc i trzaskający ogień w kominku miały swój urok, ale ta kanapa naprawdę nie. Merlin jeden wie, co inni mogli na niej robić, zwłaszcza Syriusz i Marlena.

- James, proszę cię. To nie jest dobre miejsce... - wypowiedziała swoje myśli na głos, gdy obcałowywał jej żuchwę. Nie dał jej się tak łatwo wyrwać. Zresztą Lily nawet nie miała na to najmniejszej ochoty. Jej desperackie próby ucieczki były tylko reakcją na nieznane dotąd wszechogarniające podniecenie. Znowu odchyliła głowę, mimo wszystko mamrocząc jakieś protesty.

Jesteś moją kotwicą (Jily)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz