12. Zdrada

2.3K 140 73
                                    

Obserwował ją dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy byli mali. Tym razem jednak zamiast za drzewem ukrywał się za filarem. 

- Jak ci się spodobał prezent? - Snape usłyszał głos tego skurwysyna Pottera. Widział jego plecy. Był wysoki i wysportowany, więc jego sylwetka w całości zakrywała rudowłosą postać dziewczyny. 

- Z przyjemnością przeczytam - odpowiedziała Lily. Jego słodka Lily. Rozmawiała z tym draniem. Nie kłócili się. Konwersowali. Severus czuł, jak jego serce rozlatuje się na miliony kawałków. Z zazdrości zacisnął pięści. Przez przechodzącą krukonkę nie usłyszał kawałka rozmowy. 

- Ta książka jest o tobie. - On z nią flirtował. Podrywał na jego oczach. Kupił jej książkę na urodziny. Przynajmniej to zrobił gorzej. Prezent od Snape'a był dużo lepszy. Zdobył dla Lily bardzo rzadki składnik do eliksirów, który chciała mieć, ale był tak ciężko dostępny, że nigdzie nie mogła na niego trafić. On o tym pamiętał i podczas przerwy świątecznej udało mu się go kupić na ulicy Śmiertelnego Nokturnu. Zamyślił się o szczęśliwych iskierkach w zielonych oczach.

- Evans? W sobotę jest wyjście do Hogsmeade. Umówisz się ze mną? - Snape uderzył pięścią w ścianę. To był błąd, bo nie usłyszał odpowiedzi dziewczyny. Wszyscy weszli do sali. Powłóczył się za swoim rocznikiem. Nienawidził wróżbiarstwa równie mocno, co Huncwotów. Ból rozchodził się po jego ręce aż po łokieć, ale był tak wściekły, że zdawał się go nie czuć. 

-Sev! - zawołała za nim Lily po zajęciach, gdy szybkim krokiem opuścił klasę. Nie miał ochoty z nią rozmawiać. Umówiła się w końcu na randkę z Potterem. To była jawna zdrada. Tak, Severus Snape czuł się oszukany i zraniony. Mimo to, zatrzymał się. - Dokąd ty tak pędzisz? - Uśmiechnęła się. 

- Do Pokoju Wspólnego. Mam kilka spraw do załatwienia - burknął. Twarz dziewczyny stężała.

- Kolejny plan zemsty na Huncwotach? - zapytała nie oczekując odpowiedzi. 

- Może - odparł. 

- Morze jest szerokie i głębokie, Severusie - zakpiła. - Nie podoba mi się, że cały swój czas spędzasz z Mulciberem i Averym. Przerabialiśmy to już - powiedziała twardo. - Wiesz przecież, że jeśli coś cię męczy, to możesz mi o tym powiedzieć. Jesteśmy przyjaciółmi! 

W jej oczach widać było troskę. Miała przepiękne oczy. Takie zielone, praktycznie szmaragdowe. Szczerze je uwielbiał. 

- Przestań - żachnął się. - Przestań mówić mi z kim mam się zadawać, a z kim nie.

- Robię to tylko i wyłącznie dla twojego dobra! - Lily lekko podniosła głos.

- Dla mojego dobra, odpuść. Potrafię lepiej dobierać sobie towarzystwo niż ty! - Stanął przed nią i uważnie spojrzał w tę zieloną toń. Źrenice dziewczyny lekko się rozszerzyły.

- O czym ty w ogóle mówisz Severusie? 

- Siedzisz sobie z tym pacanem na śniadaniu, dostajesz od niego prezenty, rozmawiasz, a nawet umówiłaś się do Hogsmeade! Z moim największym wrogiem! Z tym... tym... prześladowcą! A to ja przez te wszystkie lata byłem przy tobie! To ja nauczyłem cię magii, wszystko zawdzięczasz mi, a nie jemu - rzucił na jednym wydechu. - To ja byłem twoim przyjacielem, ocierałem łzy, chroniłem przed Petunią! Zginęłabyś beze mnie! I śmiesz mi mówić, że to ja nie potrafię sobie dobierać przyjaciół? Jesteś śmieszna - skwitował. Nie dał się jej nawet obronić. Odszedł zostawiając osłupiałą Lily. 

- Ale to nie tak! - zawołała za nim. Nie usłyszał jednak. Zniknął w tłumie uczniów. Lily rozpłakała się. 


Severus praktycznie wbiegł do Dormitorium. Chwycił swoją ukochaną książkę do eliksirów, którą podpisał niedawno "Własność Księcia Półkrwi". Tekst w niej był cały poprzekreślany. Nanosił on wspólnie z Lily poprawki w recepturach. Otworzył stronę na przepisie z wywarem "Żywej śmierci". Położył książkę obok siebie. Sięgnął także po księgę o zaklęciach - tych podstawowych i z dziedziny czarnej magii. Tę drugą ojciec Avery'ego kupił w sklepie Borgina i Burkesa na ulicy Śmiertelnego Nokturnu i podarował synowi wierząc, że tak jak on zainteresuje się czarną magią. Wiele się nie pomylił. Avery zafascynowany był hasłami jakie głosił człowiek, który przedstawiał się jako Lord Voldemort. Czystość krwi, wyczyszczenie rasy ludzkiej z mugoli, to tylko główne z postulatów. 

"W łacinie pisane są zaklęcia" przeczytał po raz kolejny Severus. Nie znał łaciny, to był jego największy problem. Miał jednak słownik. Nie mógł się jednak do końca zgodzić z tym stwierdzeniem. Zaklęcia pochodziły z różnych języków. Doszedł do tego podczas nauki zaklęć oraz wertowania podręczników. Był przekonany, że "lumos" wywodzi się od angielskiego słowa "luminosity" czyli jasność, światło. Jednak te bardziej zaawansowane zaklęcia faktycznie wywodziły się z łaciny. Dobrym przykładem było ochronne zaklęcie patronusa. "Expecto Patronum" po przetłumaczeniu dosłownie brzmiało "Oczekuję Adwokata". 

Severus myślał naprawdę intensywnie. A co ze śmiertelnym zaklęciem niewybaczalnym, o którym ostatnio usłyszał? Podobno zostało stworzone przez samego Lorda Voldemorta i to on uczył swoich popleczników używania go. "Avada Kedavra" - tak brzmiało. Jednak Severus nie mógł odnaleźć go ani w słowniku angielskiego ani łaciny. Znalazł słówko "cadaver" czyli "trup", co mogło być całkiem trafne oraz zwrot "avidia cadavrum", które oznaczało "chciwa ciał". Coś jednak nie pasowało Severusowi do samego działania zaklęcia. Czarny Pan, jak wyznawcy nazywali Lorda Voldemorta, musiał użyć innego języka. A Severus koniecznie musiał się dowiedzieć jakiego. Sam próbował już wiele razy stworzyć zaklęcie, ale wciąż nie rozgryzł do końca zależności językowych od ruchów różdżki i przesyłu energii. Może zrozumienie powstania trudnego czarnomagicznego zaklęcia pozwoliłoby mu na dopracowanie zaklęcia, nad którym pracował. Chciał, żeby robiło krzywdę. Może okaleczało? 

-Mulciber, dobrze że jesteś - ucieszył się, gdy chłopak przekroczył próg dormitorium. Ciemnowłosy kolega o urodzie arystokraty, chociaż nie tak majestatycznej jak rodzina Blacków, spojrzał na niego ze znudzeniem. Mruknął coś pod nosem i stanął przed Severusem czekając, aż ten skończy wypowiedź. - Skontaktuj się z ojcem, żeby dowiedział się od jakich słów pochodzi uśmiercające zaklęcie Czarnego Pana. Bez tego nie uda mi się stworzyć własnego. Muszę rozgryźć w jakim jest języku. 

Mulciber nie powiedział nic. Zazwyczaj mało mówił. Ożywiał się wtedy, gdy mógł wygłaszać swoje poglądy i znalazł dobrego do tego słuchacza. Nie był też głupi. Uczył się raczej dobrze i sumiennie wykonywał przyznane mu zadania. Gdy Severus powiedział, że ma się dowiedzieć czegoś od ojca, to nie pozostawało mu nic innego, jak wykonać polecenie. Złapał pergamin i pióro, po czym udał się do sowiarni. Jego ojciec kochał Czarnego Pana i był jego poplecznikiem. Miał więc przywilej nauki zaklęcia uśmiercającego i to z rąk samego stwórcy. 

Jesteś moją kotwicą (Jily)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz