- Lily! Jest piątek, zróbmy coś fajnego! - jęczała Marlena od samego rana przyprawiając Lily o ból głowy.
- Merlinie, ile razy mam ci powtarzać, że idę dziś na spotkanie Klubu Ślimaka? - odparła Lily coraz wścieklej smarując swojego tosta masłem oraz miodem.
- Ale do tego czasu masz wolne! - Nie dawała za wygraną Marlena.
- Kiedyś muszę się uczyć. Będę w bibliotece. - Lily nie widziała powodu, dla którego miałaby zrezygnować ze swoich wspaniałych planów. Miała do napisania wypracowanie na Zaklęcia.
- Jesteś cholernie nudna, Lily Evans! - burknęła Marlena. - Znajdę sobie inne towarzystwo.
- Masz Blacka, poradzisz sobie.
Marlena przekręciła oczami wzdychając ciężko.
- Pójdę na trening Quidditcha. Jutro mecz, więc popatrzę, co nasza drużyna wyprawia. Łaski bez. Widzimy się na zajęciach. - Burknęła obrażona zostawiając Lily z jej śniadaniem i Prorokiem Codziennym.
- Piszą coś ciekawego? - zagaił James siadając obok niej i całując ją lekko w policzek na przywitanie. Lily złożyła gazetę i już chciała zdzielić go nią po głowie, ale jelonek, którego podarowała mu na urodziny zagrodził jej drogę unosząc wysoko kopyta. Lily pogroziła zwierzakowi palcem, co spotkało się z głośnym śmiechem Jamesa, bo jelonek pokornie spuścił główkę. Lily spojrzała na niego oburzona, przekręciła głowę i z wrednym uśmiechem odpowiedziała:
- Jest ciekawy artykuł o pięciu radach dla Jamesa Pottera, dlaczego nie powinien całować Lily Evans z samego rana przy śniadaniu.
- W takim układzie podejmę kolejną próbę podczas lunchu - odparł James uśmiechając się zalotnie. Lily już miała mu się odgryźć, ale Syriusz usiadł po jej drugiej stronie. Ławka pod nimi lekko się ugięła.
- Czyżby wróciła nasza dawna, wredna Lily Evans? - Zabrał z talerza tost, którego przed chwilą sobie przygotowała.
- Łapy precz, Black! - zawołała, tym razem nie hamując się i bijąc go trzymaną w rękach gazetą. Chłopak wpakował sobie cały tost do buzi popychając palcami i z pełną buzią wymamrotał coś, co miało przypominać "za późno". Lily pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Banda dzieciaków - wymamrotała odkładając gazetę i podejmując kolejną próbę stworzenia sobie śniadania.
- Zrób mi też - James spojrzał na nią maślanymi oczami i sięgnął po dzbanek z kawą. Lily rzuciła mu na talerz tost, który skończyła robić.
- Masz i udław się - powiedziała. Dopiła kawę i chwyciła banana, leżącego samotnie na paterze pośród innych owoców. Chciała go włożyć do torebki, ale banan zniknął z jej dłoni szybciej niż się pojawił.
- Dzięki, Lily, uratowałaś dla mnie ostatniego! Tak bardzo chce mi się banana z czekoladą! - ucieszył się Remus obierając owoc i siadając obok Jamesa. Lily rzuciła mu wściekłe spojrzenie i wyszła z sali mamrocząc pod nosem coś o zwierzęcym zachowaniu, szlabanach i odjętych punktach, a także niesprawiedliwości na świecie.
- A jej co? - spytał Peter i usiadł na miejscu dziewczyny.
- Może ma okres - odparł Syriusz wzruszając ramionami.
Przyszedł wieczór, a razem z nim spotkanie Klubu Ślimaka. Lily ubrała się w klasyczną, zabudowaną i prostą czarną sukienkę sięgającą do kolan. Podkreślała jej talię, ale nie była obciskająca. Wręcz przeciwnie, była elegancka i szyta według najnowszych trendów mody. Lily znalazła ją na wystawie małego butiku podczas jednego z wyjść do Hogsmeade i uznała, że każda kobieta powinna mieć taką propozycję w szafie, chociażby właśnie dla takich okazji, jak spotkania Klubu. Wsunęła pantofelki na nogi, zaplotła zaklęciem włosy tworząc dobierany warkocz wokół głowy, na wzór korony, a w uszy wpięła kolczyki z perełkami. Długo zastanawiała się, czy nie założyć naszyjnika, który dostała od Jamesa, ale pogładziła tylko pudełko nie będąc jeszcze gotową na wyciągnięcie go z środka. Różdżkę przyczepiła do cieniutkiego acz mocnego paska zaplecionego wokół uda. Był to kolejny nowy nabytek, bardzo popularny wśród czarownic po tym, jak ataki Voldemorta wzrosły w siłę.
CZYTASZ
Jesteś moją kotwicą (Jily)
Fiksi PenggemarHuncwoci, Lily Evans, Severus Snape. Historia, która mogła mieć miejsce, oparta na książkach i tekstach pobocznych Rowling, sprawdzana z Pottermore. "- Bawi was czyjeś nieszczęście? - Fuknęła mrużąc oczy z wściekłości - Dla niektórych nieszczęście...