Voldemort myśli o gniewie, czystej nienawiści w oczach Harry'ego, gdy próbuje zasnąć tamtej nocy. To ma sens. Harry jest przez niego zdenerwowany. Harry go nienawidzi . Harry nienawidzi konieczności przestrzegania praw Losu i konieczności dzielenia z nim domu.
Voldemort porusza się niespokojnie. Sofa w czerwono-złote paski w salonie Harry'ego nie jest tak wygodna jak jego łóżko. Voldemort tęskni za łóżkiem Harry'ego, za miękkością, jaką czuł na jego skórze. Jak leżał tam po tym, jak mały skrzat naprawił mu nos. Jak dobrze było spać po złożeniu przysięgi.
Myśląc o tym, pamięta zasypianie z Harrym, po tym jak obaj złożyli przysięgę. W końcu magiczne przysięgi były tak wyczerpujące, że nic dziwnego, że obaj zostali znokautowani, chociaż Harry był znacznie mniej dotknięty.
Ponieważ nawet teraz, sto lat później, ten Potter był od niego silniejszy.
Bo jest słaby.
słaby .
Voldemort zdmuchuje kręconą grzywkę z oczu. Nie jest przyzwyczajony do potrzeby snu tego ciała. Nienawidzi tego, że potrzebuje teraz co najmniej siedmiu lub ośmiu godzin snu dziennie. Co za strata czasu. Z powrotem w swojej najlepszej formie, kiedy dzierżył tak wiele horkruksów, które uważał za gwarancję nieśmiertelności, potrzebował tylko snu może godzinę dziennie. drzemki. A potem prawie nie musiał jeść.
Był wtedy potężny. Nieśmiertelny .
Nie jest już potężny.
Nienawiść i potrzeba zemsty narastają w Voldemorcie. Chce udusić Pottera, tak jak zrobił to z nim, chce wydłubać mu oczy za to, co zrobił. Za zniszczenie jego horkruksów. Za pokonanie go w bitwie. Za skazanie go na Limbo.
Gdyby sytuacja była odwrotna – gdyby Voldemort wygrał ostateczną bitwę, a Harry Potter był jego więźniem – Voldemort czerpałby przyjemność z torturowania go. Zamknąłby go z powrotem w lochach Malfoy Manor, patrzył, jak kuli się ze strachu, rozkoszował się łamaniem ducha, determinacji w tych zielonych oczach. Złamałby też wszystkich małych przyjaciół Pottera. Szlama i zdrajca krwi. Jego Śmierciożercy z przyjemnością by go obserwowali, szydziliby z niego, wychwalali go...
Ale to niemożliwe.
Jego śmierciożercy nie żyją. Rozsiany. Nawet szlama i zdrajca krwi nie żyją, choć ich portrety wciąż żyją. Portret szlamy obserwuje go teraz, a Voldemort udaje, że ignoruje jej lodowate spojrzenie najlepiej jak potrafi.
Takie myśli o „co by było, gdyby" nie przynoszą Voldemortowi żadnej pociechy. Nie może cofnąć czasu ani nie zaakceptować prawdy. Przegrał. Jego zwolennicy są w większości rozwiązani lub martwi, a on nie może nawet próbować do nich dotrzeć, gdyby chciał, ponieważ Potter przewidział to i zawarł specjalną klauzulę, aby temu zapobiec w cholernej przysiędze.
Jest upośledzony w tym słabym, śmiertelnym ciele, ale jest dziesięć razy lepszy niż jego forma w Limbo. A to inna sprawa. Wie, że jest tu tylko z powodu kapryśnych kaprysów Losu. Voldemort nie chciałby ponownie kusić Losu. Najlepiej, żeby leżał nisko i był posłuszny przysłowiowemu panu.
Mistrz Pottera. Usta Voldemorta wykrzywiają się z obrzydzenia. Nigdy nie zaakceptuje Harry'ego jako swojego pana. I nawet jeśli Harry kazał mu złożyć przysięgę, przysięgać, że będzie mu posłuszny, Voldemort nigdy nie stanie się lojalnym psem innego człowieka .
A już najmniej jego wroga.
Voldemort przytula do piersi złotą poduszkę, kiedy odpływa. Nie może sprzeciwić się Harry'emu i próbować zebrać swoich wyznawców, bo inaczej ryzykuje złamaniem przysięgi i utratą tego ciała. Ale on poczeka. Voldemort jest cierpliwym człowiekiem. Zna największą słabość Harry'ego Pottera - jego krwawiące serce. Jego niesamowita zdolność do kochania, jak ująłby to Dumbledore. Wybaczyć. Ufać.
CZYTASZ
Przejdźmy na Drugą Stronę
General FictionOpis mi zjadło Ja tylko tłumaczę to dzieło. Link do oryginału autora: https://archiveofourown.org/works/30717191/chapters/75804578