44

182 10 0
                                    

Voldemort wzdycha i opada na łóżko. „Nudzę się" — oznajmia.

Harry uparcie nie podnosi wzroku, zamiast tego przewraca stronę w mugolskiej gazecie The New Orleans Reporter. „Wiem" – odpowiada. – Powiedziałeś to już cztery razy w ciągu ostatniej godziny.

Voldemort sapie i zdmuchuje lok z jego oczu. Październikowy upał przenika go do kości i czuje się jeszcze bardziej ospały niż jest. Klimatyzator w tym mugolskim pensjonacie w centrum Nowego Orleanu jest zepsuty. Harry jest zbyt zajęty, by rzucić Atmosferyczne Zaklęcie, a upał go dobija.

— Nawet tego nie łapię — mówi Voldemort, rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu butelki z wodą dla Harry'ego. — Sam to powiedziałeś. Utknęliśmy w ślepym zaułku".

— Utkniemy w ślepym zaułku — mówi Harry. — Kiedy przestaniemy szukać.

Odkąd przybyli do Nowego Orleanu, próbowali zbadać rodzinę Agnes Milridge, koleżanki z klasy i przyjaciółki Cecilii Bellwether, która również miała tatuaż uroborosa. Jak dotąd nie mieli takiego szczęścia. Harry i Voldemort pytali społeczność mugoli, a nawet chodzili po cmentarzach, szukając nagrobków noszących nazwisko „Milridge", ale bez skutku. Nikt nie pisnął ani słowa o Agnes ani o jej rodzinie. Teraz Harry przegląda stare gazety, próbując znaleźć wzmianki o rodzinie w dziale z nekrologami.

Voldemort przeklina, odgarniając włosy ze spoconego czoła. – Do diabła z tym amerykańskim upałem – mamrocze.

- Idź włóż głowę do zlewu - mówi Harry. – To pomoże ci się ochłodzić.

Voldemort gapi się. Czy Harry myśli, że jest idiotą? — To wszystko, Potterze. Miałem to z tobą!

Harry podnosi wzrok i przechyla głowę. „Czy nie brałeś kąpieli w umywalce?" On pyta. - Zabierałem je cały czas u Dursleyów, kiedy Dudley zbyt długo przebywał w łazience.

Voldemort ucieka, prawdopodobnie po to, by włożyć głowę do zlewu. Harry przewraca stronę i chichocze, rzucając Atmosferyczne Zaklęcie, sprawiając, że podczas czytania ogarnia go fala chłodu.

___

- Co się stało z tym szalonym mugolem, który prowadził fanowską stronę Meduzy? – pyta Voldemort. Idą przez Crescent Park, próbując pokonać upał. Obecnie ma to jednak odwrotny skutek. – Charlotte Deneuve, prawda?

Harry nuci. „Wysłałem SMS-a w tej sprawie do DI Millertona" — mówi. „Próbował ją zlokalizować, ale bez powodzenia. Nawet wtedy, gdy wyśledzili adres IP – zmienia się on co godzinę".

"Adres IP?" – pyta zdumiony Voldemort.

— Zapomnij o tym — mówi Harry.

- Chciałbym dokładniej zbadać Darinę Mendes - mówi Voldemort, ocierając czoło - Ale pogoda na Wyspach Zielonego Przylądka musi być teraz nieznośnie gorąca, skoro Nowy Orlean jest taki zły.

— Nie bądź taki wrażliwy — beszta go Harry. „To tylko trochę ciepła".

Voldemort odwraca się do Harry'ego i piorunuje go wzrokiem. „Przynajmniej jesteś trochę opalony! Jestem bledszy od ciebie – spłonę w taką pogodę!"

Harry nie może powstrzymać krzywego uśmiechu, który pojawia się na jego twarzy. „Myślę, że małe oparzenia słoneczne nie byłyby najgorszą rzeczą na świecie" — mówi. – Poza tym na Wyspach Zielonego Przylądka nie poparzyłeś się słońcem.

Voldemort zaciska zęby. „To dlatego, że nosiłem bezpłatny krem ​​​​przeciwsłoneczny w hotelowej łazience".

Harry nic nie może na to poradzić – prycha. „Czarny Pan ma wrażliwą skórę" – mówi, po czym wybucha chichotem.

Przejdźmy na Drugą Stronę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz