Wampir ma około siedmiu stóp wzrostu i długie, sięgające ramion czarne włosy, które opadają mu na twarz miękkimi falami. Ma nienaturalnie bladą skórę, tak bladą, że prawie świeci jak księżyc. Ma złote, bursztynowe oczy, które świecą w ciemnym pokoju. Jest bardzo przystojny, ma arystokratyczne rysy i szaty Malfoya. Voldemort zauważa, z niemałą irytacją, że ten wampir jest przystojniejszy od niego.
- Więc to ty nas śledzisz – mówi Voldemort po chwili, odzyskując głos. "Widzę. Śledziłeś nas jak nietoperz, prawda? To był ten mały czarny obiekt, który nas śledził.
Wampir śmieje się i powoli podchodzi do niego. "Kim jesteś?" On pyta. Ma silny wschodnioeuropejski akcent. „Nie jesteś aurorem. Nie jesteś mugolem, charłakiem ani prawdziwym czarodziejem. Mogę tylko wyczuć magię w twojej krwi.
Voldemort marszczy brwi. - Jestem przyjacielem Harry'ego Pottera - decyduje się powiedzieć.
"Oh?" Wampir unosi brew. – Sądząc po rozmowie, którą właśnie podsłuchałem, nie wyglądacie na przyjaciół.
Krew Voldemorta zamarza. „Kim jesteś i czego chcesz?" warczy, irracjonalnie pragnąc powrotu tej Squib. Nie ma przy sobie żadnej broni do walki z wampirami, a bardzo, bardzo chciałby mieć teraz drewniany kołek.
„Wybaczę twoje złe maniery, ponieważ mówisz z ignorancji" – śmieje się wampir. „Jestem księciem Adrianem Codrescu. Najmłodszy syn króla wampirów. Będziesz się do mnie zwracał „wasza wysokość".
- Jak cholera, zrobię to - kpi Voldemort, powoli wstając. Kręci mu się w głowie. Przed nim stoi wampirzy książę – wampir o niemałej mocy. Voldemort ma zakorzenione szanowanie władzy, ilekroć ją widzi, ale coś w tym wampirzym księciu drażni go. Sprawia mu dyskomfort. "Dlaczego tu jesteś?"
W jednej chwili wampir przebiega przez pokój i przyszpila go do ściany. – Masz coś, czego chcę, bezczelny śmiertelniku – szepcze, a bursztynowe oczy przeszywają Voldemorta. „Masz Harry'ego Pottera. Chcę, żebyś pod pretekstem przyprowadziła go do mnie, żeby rzucił mi się w ramiona.
Oczy Voldemorta rozszerzają się. - Dlaczego chcesz Harry'ego? – syczy, nie mogąc wyrwać się z uścisku wampirzego księcia.
– Jego krew – wzdycha książę Adrian. „Jest najpotężniejszym czarodziejem wszechczasów. Jeśli pożywię się jego krwią, odzyskam moc i będę mógł walczyć z moim starszym bratem, następcą tronu Dariuszem, i przejąć tron.
- Chcesz zrobić z Harry'ego swojego dawcę krwi? – pyta zdegustowany Voldemort.
„Zgadza się" mruczy książę Adrian. – Co więcej, jest całkiem atrakcyjny. Będzie dobrym partnerem".
Rysy Voldemorta wykrzywiają się w grymasie. "Jesteś chory. Nigdy nie zgodzi się zostać twoim dawcą krwi – pluje.
„On nie musi się zgadzać", śmieje się książę Adrian, cicho i cicho. – Musisz go tylko do mnie zaprowadzić. Resztą zajmę się ja".
Krew Voldemorta wrze. Z jakiegoś powodu myśl o takim układzie sprawia, że czuje się nieswojo. „Co dostanę w zamian za pomoc?" On pyta.
Książę wampirów uśmiecha się. – Dam ci to, czego pragniesz – szepcze. „Dam ci moc i nieśmiertelność".
Uświadomienie sobie świta nad Voldemortem. – Przemienisz mnie – mówi pełen podziwu. „Zamienisz mnie w wampira".
– Zgadza się – mówi książę Adrian, pochylając głowę. „Wezmę cię pod swoje skrzydła i dołączysz do mojego dworu".
Serce Voldemorta zatrzymuje się. To jest to. To jego szansa na odzyskanie nieśmiertelności i mocy. Merlinie, dlaczego wcześniej o tym nie pomyślał? Bycie wiecznie „nieumarłym" jako wampir nie jest idealne, ale to ostatni sposób, w jaki może zyskać nieśmiertelność, niszcząc swoje horkruksy.
CZYTASZ
Przejdźmy na Drugą Stronę
General FictionOpis mi zjadło Ja tylko tłumaczę to dzieło. Link do oryginału autora: https://archiveofourown.org/works/30717191/chapters/75804578