- Obudź się, Harry - Harry słyszy szept do niego. "Obudź się, obudź się."
Harry otwiera oczy, ziewając lekko. Merlinie, jak długo on spał? Czuje się dobrze wypoczęty, to na pewno. Jego wzrok jest niewyraźny i automatycznie sięga po swoje okulary na nocnym stoliku, kiedy czyjaś dłoń zaciska się na jego własnej.
- Harry - sapie Voldemort - Znowu się obudziłeś.
Harry lekko mruży oczy. Voldemort patrzy na niego, jego twarz jest oddalona o cale.
A Harry pamięta wszystko. Zakazany Las. W poszukiwaniu Kamienia Wskrzeszenia. Próba i bezskuteczna próba sprowadzenia Ginny z powrotem.
Dowiedziawszy się, że Voldemort jest jego bratnią duszą.
Bratnia dusza. Harry krzywi się na to jedno słowo.
Pamięta, jak wziął Wywar Żywej Śmierci. Wziął wiele fiolek, żeby mógł przespać następne dwa i pół roku i uniknąć ponownego spotkania z Voldemortem.
Ale najwyraźniej już się obudził. Coś wielkiego musiało się wydarzyć, ponieważ Harry pozwolił Voldemortowi obudzić się tylko wtedy, gdy wydarzyła się katastrofa.
- Ty - wzdycha Harry, a jego gardło wydaje się dziwne, jakby było zużyte od nieużywania. – Dlaczego mnie obudziłeś?
Voldemort uśmiecha się i trochę się śmieje. - Ministerstwo zostało przejęte - promienieje, splatając swoje palce z palcami Harry'ego.
Voldemort wygląda... jakoś inaczej, myśli Harry. Ma cienie pod oczami, jakby brakowało mu snu. Jest też szczuplejszy niż wcześniej, a jego kości policzkowe są bardziej widoczne niż wcześniej. Uśmiecha się tak szeroko, a blizna Harry'ego boli z taką niezakłóconą ulgą i szczęściem . A Harry nie ma pojęcia, dlaczego Voldemort jest teraz taki szczęśliwy.
— Czekaj — warczy Harry. — Ministerstwo zostało przejęte?
- Zgadza się - mówi Voldemort, wyraźnie oszołomiony. Pokazuje Harry'emu egzemplarz Proroka Codziennego, a jego palce drżą.
Harry przegląda nagłówek, jego twarz opada. Merlinie, jego pomysł był okropny, prawda? Sprawienie, by Voldemort podszywał się pod niego i rozwiązywał jego sprawy, podczas gdy Harry poszedł i przespał swoją traumę tylko dlatego, że nie mógł znieść faktu, że Voldemort był jego bratnią duszą. A teraz spójrz, co w rezultacie stało się w świecie czarodziejów.
- Muszę iść - mówi nagle Harry, siadając na łóżku. „Ministerstwo – muszę iść..."
- Nonsens - mówi stanowczo Voldemort, przyciskając dłoń do jego klatki piersiowej, popychając go z powrotem na poduszki. „Właśnie obudziłeś się po dużej dawce Wywaru. Potrzebujesz pożywienia. Pinky!"
Do pokoju wpada skrzat domowy i sapie. „Pan Potter się obudził!" piszczy radośnie. „Czego będzie potrzebował pan Potter?"
„Zdrowe śniadanie składające się z pięciu dań, z sokiem dyniowym, wodą i herbatą na boku" – grzmi Voldemort. „Och, Pinkey, czy możesz przynieść dość dla nas obu? Zjemy tutaj.
"Na pewno!" Piszczy Pinky, po czym ponownie wyskakuje z pokoju.
Voldemort jest wokół niego, w jednej chwili. Najpierw sprawdza puls Harry'ego na jego szyi, a potem dotyka jego czoła, jakby sprawdzał, czy nie ma gorączki. "Jak się czujesz?" – pyta Voldemort nerwowo, czekoladowobrązowe oczy przyglądają mu się uważnie. "Dobrze się czujesz? Jesteś chory?"
- Eee - mówi Harry, czując się trochę skrępowany tym nagłym atakiem uwagi. - Myślę, że jestem... w porządku.
„Wyobrażam sobie, że twoje kończyny i krążenie krwi muszą być z tym wyłączone" – zastanawia się Voldemort – „Biorąc pod uwagę, że nie miałeś zbyt wiele aktywności fizycznej od dwóch lat". Spogląda w dół na ciało Harry'ego. „Spróbuj poruszyć palcami u stóp".
CZYTASZ
Przejdźmy na Drugą Stronę
General FictionOpis mi zjadło Ja tylko tłumaczę to dzieło. Link do oryginału autora: https://archiveofourown.org/works/30717191/chapters/75804578