111

125 7 0
                                    

Miłość.

Samo to słowo wystarczy, by Voldemort miał ochotę zadrwić. To takie przesadzone, takie udramatyzowane. To coś, o czym Dumbledore nigdy nie milczy.

To coś, o czym Voldemort nie ma pojęcia.

Voldemort kładzie się na łóżku obok śpiącego Harry'ego.

Nie wie, jak smakuje miłość. Nie wie też, jak okazywać miłość.

Może Harry by wiedział. Powiedział, że bardzo kocha Ginevrę.

Stoi twarzą do Harry'ego, obserwując, jak chłopiec powoli oddycha przez sen.

W całym życiu Voldemorta nigdy nie okazano mu miłości. Został poczęty w związku pozbawionym miłości, ponieważ jego brzydka, biedna matka zakochała się w jego obrzydliwym, mugolskim ojcu i dała mu Amortencję. To nie była prawdziwa miłość. To był tylko eliksir miłosny.

Voldemortowi to nie przeszkadza. Nie tęskni za obecnością miłości, ponieważ przede wszystkim nigdy jej tam nie było, aby mogła zostać mu odebrana. Nigdy nie znalazł miłości w sierocińcu i nigdy jej nie szukał w późniejszym życiu. Zawsze były ważniejsze zajęcia. Była moc i chociaż Voldemort zaczął przejmować się pewnymi rzeczami w swoim życiu – Nagini i jego córką – nigdy ich nie kochał.

Harry, zdaje sobie sprawę Voldemort, mieści się w małej półce umysłu Voldemorta, która jest przeznaczona na ważne rzeczy, razem z jego ukochaną wężową Nagini i jego córką. A jego niedawne odkrycie, że nie nienawidzi Harry'ego, było szokiem, ale może nie powinno to być takie zaskakujące.

Być może nie powinno to być takie zaskakujące, kiedy ma instynkt chronienia Harry'ego przed niebezpieczeństwem.

Ale myśl, że kochał Harry'ego? Voldemort chichocze na tę myśl, mierzwiąc grzywkę Harry'ego. Tylko dlatego, że miał pewien szacunek dla Harry'ego i instynkt, by go chronić, nie oznaczało, że to była miłość , czymkolwiek była miłość. Cóż, zdrajca krwi nigdy nie był naprawdę sprytny, prawda? Nic dziwnego, że był tak nie na miejscu. Voldemort prycha, leniwie zastanawiając się, co szlama w nim w ogóle widziała.

Przysuwa się bliżej do śpiącego ciała Harry'ego, owijając ramiona wokół chłopca, wciskając twarz w zgięcie jego ramienia.

Nie chce... romansować z Harrym, ze wszystkich rzeczy, zabierać go na randki i kupować mu czekoladek i kwiatów. Sam pomysł jest śmieszny. Chce zatrzymać Harry'ego, cenić go tak, jakby był jednym z błyszczących bibelotów, które Voldemort lubił kolekcjonować jako chłopiec. Chce trzymać Harry'ego w małym pudełku i zawsze go podziwiać.

___

Czas mija. Voldemort rozwiązuje sprawy, bawi się z Adelaide i stawia fasadę przed Helen i Edwardem Potterami. Ignoruje portrety, bo i tak wszyscy są głupcami, aw szczególności ignoruje portret szlamy, ponieważ jest szczególnie wściekła na to, jak ją nazwał.

Wiosna ustępuje miejsca lecie, a upały w Manchesterze zmuszają ich do wyjścia z domu. W weekendy, kiedy nie zajmuje się sprawami, towarzyszy Potterom i Adelaide w wycieczkach na plażę. Siedzi na piaszczystej plaży i patrzy, jak fale powoli płyną w stronę brzegu, a potem wycofują się z powrotem do oceanu. Buduje zamki z piasku z Adelajdą, a ona pokazuje mu muszle, które zbiera.

Jest takie zabawne powiedzenie, prawda? Albo zagadka..o sicie i piasku. O napełnianiu sita piaskiem i bez względu na to, ile razy to robisz, sito nigdy nie jest pełne... piasek wysypuje się z sita i pozostaje puste, w kółko.

Tak czuje się teraz Voldemort. Sito wypełnione piaskiem, cieknącym, cieknącym, cieknącym z cierpliwości. Wiecznie pusty. Nigdy wystarczająco. Nigdy Pełny.

Przejdźmy na Drugą Stronę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz