Dyrektor Scamander podnosi wzrok znad swojego biurka, gdy dwóch gości przechodzi przez jego kominek.
Pierwszy to Harry Potter, wyglądający raczej gorzej pod względem zużycia. To żadna niespodzianka. Ta sprawa dotyczy całego czarodziejskiego świata, a zwłaszcza aurorów.
„Harry, miło cię widzieć" — wita się Lysander Scamander.
Harry kiwa głową. „Lizander. Przepraszam za spóźnienie."
Harry Potter nie jest zwykłym aurorem. To nie przypadek, że ma przywilej połączenia z siecią Fiuu w Hogwarcie. Jako Mistrz Śmierci i nieśmiertelny, jest powszechnie uważany za stojącego ponad całym działem Aurorów. Ze względu na swoją kadencję i doświadczenie jest wzywany tylko do największych spraw. Taki jak ten.
Oczy Lysandra kierują się ku drugiej osobie, która przeszła przez jego kominek. Jest wysokim młodym mężczyzną z ciemnymi kręconymi włosami, które zostały lekko zmierzwione przez podróż przez Fiuu. Jego oczy są ciemnobrązowe i jest całkiem przystojny. Lysander zauważa również, z pewnym rozbawieniem, że ten nieznajomy ma na sobie ubranie Harry'ego. Jego zwykły płaszcz, niebieska koszula i zbyt krótkie spodnie należą do Harry'ego.
Dlaczego ten nieznajomy miałby być ubrany od stóp do głów w ubrania Harry'ego?
Oh.
Więc może dlatego Harry jest tak późno tego ranka, skoro spędził całą noc z tym atrakcyjnym nieznajomym.
"A kto to jest?" – pyta trochę nieśmiało Lysander, kiedy Harry nagle się rumieni.
Nieznajomy wyciąga rękę, posyłając Lysanderowi promienny uśmiech. „Witam, dyrektorze. Mam na imię Tom-"
„-Wychudły" wydysza Harry. „Toma Gaunta. On jest konsultantem, z którym pracuję. Niezależny konsultant." Rzuca nieznajomemu, Tomowi, spojrzenie, które wyraźnie mówi, żeby nic nie mówić .
Lysander tylko chichocze i podaje rękę Tomowi Gauntowi. „Dobrze jest poznać kolegę Harry'ego."
Harry kiwa głową i od razu przechodzi do rzeczy. – Jak się tu sprawy mają, Lysandrze?
Dyrektor blednie i składa ręce. - Obawiam się, że to dla nas w Hogwarcie mroczny czas - mówi. „Wszyscy studenci zostali zwolnieni. Mamy aurorów na patrolach 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, a Wielka Sala została już dokładnie zbadana. Jego srebrne oczy, tego samego koloru co oczy jego matki, błyszczą smutkiem. „To wydarzenie przypomina coś, co wydarzyło się w czasach mojej matki... to byłby również twój czas, Harry".
- Komnata Tajemnic - mówi ponuro Harry. Słowa są popiołem na jego języku.
Poza nim Tom trochę się ożywia. „Poza tym, że to nie przypomina Komnaty Tajemnic", mówi, „Nie ma śladu bazyliszka ani żadnego innego magicznego stworzenia, prawda?"
Harry posyła Tomowi kolejne spojrzenie typu „nie mów nic", a Lysander tylko chichocze słabo. — Masz rację, Tomku. Wszyscy jesteśmy zdumieni takim obrotem spraw. Ale miejmy nadzieję, że tak jak Harry, kiedy Komnata została ponownie otwarta, rozwiąże tę zagadkę.
Harry gwałtownie wstaje. – Czy możemy się rozejrzeć, Lysandrze? Zdaję sobie sprawę, że inni aurorzy sprawdzili już Wielką Salę, ale sam chciałbym to sprawdzić.
- Oczywiście, Harry - mówi Lysander. Dwaj mężczyźni opuszczają jego biuro, a Lysander uśmiecha się krzywo, myśląc o rodzącym się romansie.
___
– Co tam było? Harry pstryka.
"Co?" – pyta niewinnie Voldemort, gdy idą do Wielkiej Sali. Hogwart jest teraz jak miasto duchów, tylko od czasu do czasu patrolują go aurorzy, a Prawie Bezgłowy Nick podnosi swoją prawie odciętą głowę, kiedy przechodzi. Jest niesamowicie cicho, a Harry tęskni za zgiełkiem.
CZYTASZ
Przejdźmy na Drugą Stronę
Ficción GeneralOpis mi zjadło Ja tylko tłumaczę to dzieło. Link do oryginału autora: https://archiveofourown.org/works/30717191/chapters/75804578