DI Millerton rozgląda się po kwaterze głównej aurorów na drugim piętrze Ministerstwa. W jakiś sposób jest to o wiele bardziej normalne, niż się spodziewał, i stara się nie być tym rozczarowany. Najbardziej magia, jaką w tej chwili widzi, to czarodzieje-detektywi przybliżający przedmioty do swoich dłoni (zwykle pióra... dlaczego wciąż piszą nimi, skoro mają magię? ) nie słyszę ich. Fascynujące, ale trochę obraźliwe. Jeśli ma to związek ze śledztwem, powinien mieć możliwość przesłuchania, prawda?
DI Millerton kręci się wokół, czując się trochę niezręcznie i nie na miejscu w biurze pełnym czarodziejów.
– DI Millerton? słyszy znajomy głos. "Co Ty tutaj robisz?"
Rozpromienia się, rozpoznając brązowowłosego młodzieńca o zielonych oczach. "Pan. Garncarz! Och, dzięki Bogu. Nie znam tu żywej duszy!
„Mam nadzieję, że nie", nadchodzi suchy głos jego kręconego, ponurego odpowiednika. Może jest partnerem pana Pottera. Chociaż to wstyd dla Pottera, myśli DI Millerton, być parą z takim dupkiem.
Nadal. DI Millerton zna się na manierach. Wyciąga rękę. „Ostatnim razem nie dosłyszałem pańskiego imienia, panie..."
— Tom Gaunt — mówi pan Potter po niezbyt subtelnym uderzeniu łokciem pana Gaunta w żebra. Ma mocny uścisk dłoni, panie Gaunt. Prawie za mocno. DI Millerton cofa rękę z cichym piskiem.
DI Millerton wzdycha i wierzchem dłoni ociera czoło. „Okropna sprawa" — zauważa — „całkowicie fascynująca i oszałamiająca, ale okropna".
- Co mugole - eee, ludzie niemagiczni - o tym myślą? – pyta pan Potter.
„Och, nikt nie wie, co o tym sądzić", mówi z szeroko otwartymi oczami i wygląda na rozpaczliwie potrzebującego kawy lub mocniejszego napoju. „Rachel Rinaldi prowadzi najpopularniejszy poranny program w Wielkiej Brytanii, więc wszyscy, których znam, oglądali. Niektórzy ludzie w internecie myślą, że to żart, mistyfikacja. Scotland Yard nie ma pojęcia, co robić, ale twoja policja ładnie wkroczyła. Zabrał ofiary do swojego magicznego szpitala, aby leczyć je magią. Tak nam powiedzieli".
"Widzieć?" – mówi sucho pan Gaunt. „Statut jest złamany. Całkowicie zniszczony.
— W tej chwili nie obchodzi mnie ten cholerny Statut — warczy pan Potter. – Chcę znaleźć tego, kto to zrobił, i powstrzymać to.
- To jest duch, panie Potter! DI Millerton wiwatuje, mimo że jest wystraszony i nie wie, o jakim Statucie mówią. „Mam spotkanie z Azaleą Roberts" — wtrąca nerwowo. „Chłopcy, wiecie, gdzie mogę ją znaleźć?"
___
Główna Auror Azalea Roberts jest szczupłą, wysoką kobietą o ostrych rysach, która przypomina Harry'emu trochę jego ciotkę Petunię, pomijając długą szyję. Wygląda dziś wyjątkowo surowo, ale nieco mięknie na widok Harry'ego.
— Potter — wita się, patrząc na otoczenie Harry'ego, które obecnie składa się z ewidentnie mugolskiego policjanta i tak zwanego niezależnego konsultanta, którego widziała już wcześniej z Harrym. Tom Gaunt, Harry powiedział, że tak się nazywa. „Dziękuję za poinformowanie ministra Patila o tym, co się dzieje. Chociaż będziesz musiał wyjaśnić dość lakoniczną wiadomość, którą mi właśnie wysłała.
- Eee - wzdryga się Harry. - Wolałbym teraz nie skupiać się na polityce. Obaj wiemy, że ego ministra Patila nie jest teraz ważne, Roberts.
Uśmiech Azalii Roberts. Harry Potter, nieśmiertelny Władca Śmierci, zawsze zachowywał aspekt chłopięcej, szczerej natury, której nie ma nikt, kto pracuje w budynku Ministerstwa. — Zgadza się, Potter. Statut Tajności złamany, całkiem możliwe, że na dobre, gorgon jest na wolności, dwustu mugoli zostało spetryfikowanych, a nie ma nawet dziewiątej rano.
CZYTASZ
Przejdźmy na Drugą Stronę
General FictionOpis mi zjadło Ja tylko tłumaczę to dzieło. Link do oryginału autora: https://archiveofourown.org/works/30717191/chapters/75804578