60

174 8 1
                                    

Następnego ranka Harry budzi się i widzi Voldemorta przy kuchennym stole, jedzącego pięciodaniowe śniadanie.

„Hę?" Harry zastanawia się głośno, ze zmęczeniem pocierając oczy.

Voldemort odgryza kawałek bekonu. — Dzień dobry, Harry — mówi pobłażliwie.

„Dlaczego nie medytujesz?" Harry pyta: „Albo jesz swoją zwykłą miskę muesli?" Mruga sennie. „I hej, znowu jesz mięso!"

Voldemort uśmiecha się, popijając herbatę. „Zrezygnowałem z medytacji i wegetariańskiego stylu życia" — mówi nagle. „Poddałem się moim pragnieniom i teraz będę wiódł życie hedonistyczne".

Harry wybucha śmiechem. " Co? Więc teraz wróciłeś do normy? Dlaczego?"

„Nie wiesz?" Voldemort uśmiecha się. „Jedynym sposobem na pozbycie się pokusy jest poddanie się jej".

Harry czuje rumieniec nachodzący na jego policzki. – Przestań – szepcze.

Ponieważ Harry wie teraz, że dla Voldemorta jest pokusą. O Merlinie.

"Czekaj co?" – pyta Voldemort, uśmiechając się. „Nawet nic ci nie zrobiłem". Robi pauzę. "Już."

„I nie zrobisz tego!" Harry pstryka. Siada przy kuchennym stole, układając na talerzu jajecznicę. „Nie pozwolę ci. Poza tym myślałem, że byłeś zdenerwowany, że wyczuwam twoje emocje i że byłeś zawstydzony tym, że mi się podobasz. Co się z tym stało?"

Voldemort chichocze. „Tak, byłem tym zawstydzony", mówi, „ale zostało to przezwyciężone, gdy dowiedziałem się, że moje uczucia zostały odwzajemnione".

Co? Oh. Harry wie, o czym mówi. Voldemort myśli, że Harry'ego mu się podoba, w taki sam sposób, w jaki on pociąga Harry'ego. Rumieni się gniewnie. "To nieprawda! W ogóle!"

„Harry, Harry, Harry". Voldemort mlaska językiem i odkłada widelec. – Zawsze byłeś okropnym kłamcą.

„Nie kłamię !" Harry nalega piskliwym głosem, nienawidząc tego, że Voldemort ma rację.

„Więc wczoraj nic nie czułeś, kiedy cię dotykałem?" – podpowiada Voldemort, jego ciemne oczy przeszukują Harry'ego.

Harry wije się pod jego spojrzeniem. „Ja - nie! " on krzyczy. „To... to było twoje własne podniecenie, które wyczułem przez bliznę!" protestuje słabo.

Voldemort opiera podbródek na dłoni. „Więc mnie nie pociągasz?" pyta z uśmiechem. – Ani trochę, zgadza się?

Harry się rumieni. Nie . Nigdy się nie przyzna, nigdy . To tak strasznie żenujące, tak złe, tak haniebne -

- Więc dlaczego - głos Voldemorta obniża się o oktawę niżej - uciekłeś wczoraj i zamknąłeś się w swojej sypialni? Uśmiecha się. „Byłeś zawstydzony? "

Po tym, jak Voldemort spiłował wyszczerbiony ząb Harry'ego, Harry pobiegł do sypialni, położył się na łóżku i próbował powstrzymać dyszący oddech, próbując powstrzymać rumieniec na policzkach. Nie wychodził z sypialni przez resztę dnia. Nie mógł się do tego przyznać. Nie mógł nigdy powiedzieć Voldemortowi, jaki wpływ na niego wywarł.

- Gdybyśmy byli ostatnimi dwoma ludźmi, którzy pozostali na Ziemi - mówi Harry przez zaciśnięte zęby - nadal nie pozwoliłbym ci się dotknąć.

Voldemort śmieje się, a jego czekoladowo-brązowe oczy błyszczą. – Nie zaprzeczyłeś – mówi radośnie. „Jesteś dla mnie atrakcyjny".

„Czy ty w ogóle siebie słyszysz?" Harry syczy, starając się nie zarumienić. "Jego. Nie. Wydarzenie. Więc zapomnij o tym.

Przejdźmy na Drugą Stronę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz