Nietoperz uważnie obserwuje, jak podąża za Harrym Potterem i jego dwoma przyjaciółmi po mieście Petroșani. Każdej nocy przez ostatnie trzy tygodnie spacerowali po cmentarzach tego miasta, „patrolując" wampirów.
To prawie zabawne. Amerykanka prowadzi ich, trzymając drewniany kołek, podczas gdy oboje podążają za nimi przez rzędy grobów. Cała trójka idzie przez pusty cmentarz, spodziewając się, że nocna istota powstanie z trumien i zaatakuje ich.
Ale oczywiście nie znajdują żadnych wampirów. Głupi ludzie. Z pewnością spodziewają się kolejnego ataku. Kolejny mugol pozbawiony krwi.
Ale nie musi znowu atakować. Ponieważ obiekt jego pragnień jest już w tym mieście, właśnie tutaj.
Harry Potter jest tutaj i to wszystko, czego potrzebuje.
Harry będzie doskonałym dawcą krwi. I jest tak potężnym czarodziejem – najpotężniejszym z nich wszystkich – jego krew przyniesie zwiększoną siłę każdemu, kto ją wypije.
Będzie mój, myśli radośnie nietoperz.
Harry Potter ma długą, smukłą szyję. Cudownie będzie zatopić kły w tym nagim ciele... zapach krwi Harry'ego też jest odurzający. Wydaje się, jakby był zwykłym chłopcem, mimo że jest dość stary. Ale ma przystojny młodzieniec w jego wieku. Ta różowa skóra i te olśniewające zielone oczy... złamanie go będzie rozkoszą. Ugryźć go.
Wykrwawić go.
___
- Nasze patrolowanie - kpi Voldemort - było całkowicie bezużyteczne.
Rzuca trzymany w ręce drewniany kołek, który z głuchym stuknięciem upada na podłogę pokoju hotelowego.
Sophie marszczy brwi. „Nie rozumiem!" ona wykrzykuje. „Czy atak z 9 marca był tylko jednorazową sprawą? Boże, wieści o czarodziejach naprawdę wysadziły w powietrze całą sprawę z „powrotem wampirów do Transylwanii".
— To rzeczywiście wydaje się dziwne — zgadza się Harry — że ataki po prostu... ustały. Nie wiem, może to był tylko jeden głodny wampir na wolności tamtej nocy.
"Więc co?" – pyta Voldemort, opadając na kanapę. "Sprawa zamknięta? Czy po prostu wracamy do domu?
- Główny auror Roberts nadal chce obecności aurorów w okolicy - wzdycha Harry. „Na wypadek, gdyby atak się powtórzył".
Voldemort kręci głową, mrużąc oczy i wpatrując się w otwarte okno.
"Co to jest?" – pyta Harry, siadając.
- Nic – mruczy Voldemort, marszcząc brwi. „Może to tylko sztuczka światła. Ale ciągle widzę to małe czarne coś... podążające za nami.
– Mała czarna rzecz? Zofia powtarza. "Jak ptak?"
— Nie — marszczy brwi Voldemort. "Nie wiem."
- Jest tu mnóstwo ptaków - Harry wzrusza ramionami. "Nie wiem. Wolę zostać w pobliżu, na wypadek gdyby coś się stało. Ale Zofia! Powinieneś iść do domu. Musisz wrócić do szkoły!"
Sophie stanowczo krzyżuje ręce na piersi. „Nie wrócę do domu, dopóki nie zobaczę wampira" — upiera się.
Voldemort przewraca oczami. Dlaczego wydaje się, że opiekują się tą charłakiem? - Powinna zostać, Harry - nalega.
"Widzieć?" Sophie mówi: „Przynajmniej jedno z was mnie tutaj wspiera".
- Ponieważ będzie idealną przynętą, jeśli kiedykolwiek spotkamy wampira - kończy Voldemort z uśmieszkiem. „Bezbronna charłaczka. Praktycznie śniadanie wampira.
Sophie krzywi się głęboko. Chwyta torbę z kołkami i zapasami do polowania na wampiry. „ Nie jestem bezbronny!" ona krzyczy. „To, że jestem charłakiem, nie oznacza, że jestem całkowicie bezużyteczny!"
— Nie — odpowiada Voldemort z okrutnym uśmiechem — dokładnie to oznacza bycie charłakiem.
— Nawet nie widziałem , żebyś wcześniej uprawiał magię, poza tym, że Accio kręci książkę. I cokolwiek! Wychodzę!" ona pęka. – I tak jesteście do dupy.
"Zofia! Czekać!" Harry mówi, rzucając Voldemortowi jadowite spojrzenie: - On nie miał tego na myśli!
Sophie stoi przy drzwiach z torbą przewieszoną przez ramię. – Nie – mówi cicho, a jej oczy są zaczerwienione. „Myślę, że tak".
"Jak mogłeś to powiedzieć?" – pyta ze złością Harry, gdy Sophie wychodzi z apartamentu hotelowego, a drzwi się zamykają. „Ona jest... ona jest tylko dzieckiem! "
- Najwyższy czas, żeby ktoś był z nią brutalnie szczery - Voldemort wzrusza ramionami, niezrażony. „Ona jest charłakiem. Ona jest bezużyteczna. Po prostu martwy ciężar, naprawdę.
Voldemort spodziewa się ostrego uderzenia Harry'ego w twarz, ale to wciąż piecze.
„Nie może nic na to poradzić, że jest charłakiem!" Harry protestuje z czerwoną twarzą. – Poza tym, myślisz, że nie słyszała tego wcześniej? Założę się, że słyszy to cały czas!
Voldemort wzrusza ramionami. "Więc?"
„Ty możesz mówić!" Harry krzyczy. – Ona też to powiedziała – ty też jesteś praktycznie charłakiem!
Gniew Voldemorta wzrasta. – To nieprawda – syczy.
— Jedyne, co możesz zrobić, to Accio coś z drugiego końca pokoju — odpowiada Harry. "Tak. Praktycznie charłak.
Voldemort nawet nie myśli, zanim chwyta Harry'ego za kołnierz. „ Nie będę taki na zawsze!" on warczy. – Ja... odzyskam swoją moc, zdobędę różdżkę, odzyskam nieśmiertelność...
"Oh naprawdę?" Harry unosi brew. – A jak zamierzasz to zrobić?
Voldemort popycha Harry'ego na ścianę, ciężko dysząc. „Ja – zrobię coś , cokolwiek-"
— Nie, Tom — Harry kręci głową. „Nic nie zrobisz. Bo nic nie możesz zrobić. Jesteś ze mną związany, twoja dusza jest złamana, a twoja magia wciąż słaba. Utkniesz tak, dopóki Los nie zabierze cię z powrotem do Limbo. Wiesz o tym równie dobrze jak ja, więc nie zaprzeczaj.
Voldemort wybucha gniewem i chwyta Harry'ego za szyję, czując, jak jego puls trzepocze pod jego palcami.
Co by się stało, gdyby wzmocnił uścisk? Gdyby ścisnął szyję Harry'ego, aż chłopiec zaczął dyszeć, płakać, umierać? Voldemort tego chce, chce tego tak bardzo, że myśli, że może posmakować łez Harry'ego.
Ten chłopak jest irytujący. Ten chłopak jest irytujący.
Ten chłopiec raz po raz rozdzierał go na strzępy, zamieniając go w prawie charłaka, a Voldemort każe mu za to zapłacić .
Ale nie teraz. Nie z tą przeklętą przysięgą. Nie, kiedy Śmierć puka do jego drzwi.
Puszcza Harry'ego i idzie do swojej sypialni, zamykając pokój i trzymając głowę w dłoniach, niemożliwie zły z powodu własnej słabości.
Dopiero sekundę później Voldemort zdaje sobie sprawę, że nie jest sam w swoim pokoju.
„Jesteś sfrustrowany swoją słabością", szepcze obcy głos. „A gdybym ci powiedział, że mogę dać ci moc?"
Voldemort obraca się i gapi się.
Za nim stoi wampir z uśmiechem na twarzy.
CZYTASZ
Przejdźmy na Drugą Stronę
General FictionOpis mi zjadło Ja tylko tłumaczę to dzieło. Link do oryginału autora: https://archiveofourown.org/works/30717191/chapters/75804578