50

197 5 0
                                    

Harry zdaje sobie sprawę, że zaskakująco łatwo jest udawać, że wszystko jest w porządku.

Przypuszcza, że ​​dzieje się tak, ponieważ Voldemort też udaje. Ale z drugiej strony Voldemort zawsze udaje, a przynajmniej zwykle próbuje. Tom Riddle jest mistrzem powierzchownego uroku. Nic dziwnego, że po śniadaniu w powietrzu między nimi nie ma śladu niezręczności.

A przynajmniej żaden, którego Harry chce wypowiedzieć.

Wracają do ratusza, po drodze rozmawiając o sprawie. Burmistrz Brannigan wrócił dziś do swojego biura, ale Harry i Voldemort już wiedzą, gdzie szukać. Cały dzień spędzają w małym pokoju nagrań. Jednak tym razem Harry rzuca na pokój zaklęcie odstraszające mugoli, więc nie będzie im ponownie przeszkadzać.

Żałuje, że nie zrobił tego wczoraj.

Harry'ego ogarnia okropne zażenowanie na myśl o tym, co wydarzyło się wczoraj, właśnie tutaj, w pokoju nagrań.

To było głupie, tak głupie. Nie może przestać o tym myśleć i narasta w nim złość i czysty ból. Dlaczego Voldemort to zrobił? Dlaczego nie mógł zrobić dosłownie nic innego? Harry żałował, że nie postawił zaklęć ochronnych, nie rzucił zaklęcia rozczarowującego, ani nie rzucił Obliviation na mugolkę, do diabła, nawet uderzył ją ogłuszaczem. Uchroniłoby go to przed ogarniającym go zażenowaniem.

Voldemort go pocałował .

Gdyby nie był tak strasznie upokorzony, Harry mógłby ulec pokusie, by śmiać się z absurdalności tego wszystkiego. Zalewa go ukłucie straty i przez chwilę desperacko pragnie Rona i Hermiony, a nawet bliźniaków Weasley, którzy z pewnością byliby zadowoleni z tego, co się stało.

Ale teraz nie ma się z kim śmiać. Wszyscy, których kiedyś kochał, już nie żyją, a ich portrety znajdują się po drugiej stronie Atlantyku w jego domu w Edenbridge.

On jest sam. Sam ze swoim najgorszym wrogiem. Albo były wróg. Harry wciąż nie jest tego taki pewien.

To było absurdalne. Upokarzające. I cholernie dziwny pod każdym względem. Nigdy wcześniej nie całował mężczyzny. To było takie dziwne... to było takie dziwne. Najgorsze było to, że czułem się prawie źle.

Nie pocałował nikogo, odkąd Ginny leżała na łożu śmierci, dwadzieścia lat temu.

Może też dlatego czułem się tak źle.

Harry przewraca strony kolejnej szarej teczki wypełnionej dokumentami. Są to dokumenty prawne dotyczące włączenia parku publicznego. To jest tak okropnie nudne, a jedyną rzeczą, która przenika ciszę w pokoju, jest odgłos przerzucania papierów przez Voldemorta.

Harry irracjonalnie pragnie umrzeć, tylko po to, by uciec od tej niezręcznej niezręczności. Zastanawia się, czy Voldemort może wyczuć, że urządza farsę. Tom Riddle jest dość dobry w odczytywaniu ludzi, a Harry po prostu wtyka nos w inną teczkę, żeby uniemożliwić jakąkolwiek kontrolę.

Byłoby mniej niezręcznie, myśli Harry, gdyby Voldemort zareagował na pocałunek tak samo jak on. Gdyby on też był zwariowany. Ale nie. Tomowi się podobało . Dużo.

Merlinie . Harry czuje, jak jego policzki płoną, i wpycha nos głębiej w czarną teczkę, więc unosi ją, zakrywając całą twarz. To było wystarczająco złe, by odwrócić uwagę od odwiecznego wroga, masowego mordercy. Jeszcze gorzej było, gdy powiedział, że przeciwnikowi się to podobało.

Ale dlaczego? Dlaczego ja? Harry myśli znowu z rozpaczą. Nigdy o nic takiego nie prosił. Nigdy nie prosił o możliwość odczuwania emocji Voldemorta – umiejętność, którą bardzo chciałby wyłączyć.

Przejdźmy na Drugą Stronę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz