43

173 11 0
                                    

– Cześć, Harry – wita się dyrektor Lysander Scamander. Wygląda na zastraszonego, imitację potężnego, mądrego człowieka, którym był wcześniej. "Tomek."

Harry otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale Lysander powstrzymuje go uniesioną ręką. „Muszę szczerze przeprosić" – mówi. „Wiem, że prasa nie została poinformowana o Darinie Mendes, ale bardzo mi przykro z powodu tego, co się stało. Darina Mendes, którą znałam, była błyskotliwą znawczynią mitologii gorgonów. Nie wiedziałem, że zaprowadzi cię w pułapkę i sama okaże się matką gorgoną.

— Nie miałeś możliwości wiedzieć — mówi Harry, opadając na fotel. – Ale tak naprawdę jesteśmy tu w sprawie czegoś innego. Przesuwa fotografię po stole. Lysander zakłada okulary i spogląda na to.

– Cecilia – mówi ze smutkiem w głosie. – I Agnes. Och, mówię ci, byli nierozłączni.

"Agnieszka?" Harry wstaje. „Agnieszka kto?"

„Agnes Milridge. Ravenclaw też – mówi Lysander. „Byli w tym samym roku. Och, zaczęli w Hogwarcie... chyba dziesięć lat temu. Obaj zaczynali jako najlepsi w swoich klasach, ale w siódmej klasie byli maruderami". Stuka w zdjęcie. "Teraz pamiętam. Agnes wzięła urlop przed weekendem Halloween, aby odwiedzić swoich mugolskich krewnych w Nowym Orleanie. Nigdy nie wróciła, by dokończyć edukację".

"Nowy Orlean? W Ameryce?" Harry pyta.

Lysander kiwa głową. „Szkoda" — mówi. „Straciliśmy w niej obiecującą młodą czarownicę. Nigdy nie wróciła do Hogwartu ani Anglii, jeśli się nie mylę.

- Cóż - mówi Harry, patrząc na swojego towarzysza - chyba jedziemy do Nowego Orleanu.

___

- Nigdy nie byłem w Ameryce - mówi podekscytowany Voldemort, pakując swoją torbę. Tym razem, przed międzynarodową podróżą, Harry ma na tyle rozsądku, żeby najpierw się spakować, zamiast transmutować wszystko, czego potrzebują w locie.

- To nie jest święto - wzdycha Harry. Pakuje swoją szczoteczkę do zębów i pastę do zębów. „To podróż służbowa".

- Nie jesteś zabawny - narzeka Voldemort, składając koszulę. „Czytałem już wcześniej o Nowym Orleanie. Podobno jest tam jedna z najstarszych społeczności czarownic i czarodziejów w Stanach.

- Tak słyszałem - mówi Harry. Nie rozumie, jak Voldemort jest tak podekscytowany wszystkim. Nawet przyziemne rzeczy, takie jak podróżowanie w celu przeprowadzenia śledztwa. Cóż, Harry przypuszcza, że ​​bycie w Limbo przez stulecie obniża twoją poprzeczkę rozrywki.

— Głowa do góry, Harry — mówi Voldemort, uśmiechając się do niego, gdy składa parę spodni — czy nie jesteś podekscytowany nowym miejscem? Albo przynajmniej pracą nad nową sprawą?

Harry zatrzymuje się. Nie jest pewien, kiedy ostatnio był czymś podekscytowany lub swoją pracą. Może dlatego, że wszyscy jego przyjaciele go opuścili, albo dlatego, że Ginny już z nim nie jest... albo dlatego, że zamierza spędzić kilka następnych lat z Voldemortem. – Nie – wzdycha.

– Może w Nowym Orleanie będzie coś, co cię podnieci – mówi Voldemort uspokajającym tonem. Harry przewraca oczami – wątpi w to.

___

Charlotte Deneueve wylogowuje się na swoim laptopie i zamyka go. Robi się późno, a ona chce iść do łóżka.

Nie spodziewa się, że unosi się nad nią wielka, złowieszcza postać, ubrana od stóp do głów w czarny płaszcz, z twarzą zasłoniętą ciemnym welonem.

Wzdycha i wyciąga pistolet z biurka. Już wcześniej grożono jej śmiercią, po prostu za wiarę w Meduzę. Ale nie podejrzewałaby, że zabójca kiedykolwiek odwiedzi jej mieszkanie.

„To nie zadziała. Nie możesz mnie tak łatwo zabić – mówi zakapturzona postać. Ma słodki, kobiecy głos. „Mój, mój. Jesteś bardzo ostrożna, Charlotte.

"Kim jesteś?" pyta, drżąc. Jednym kliknięciem rozbraja spust bezpieczeństwa swojej broni. "Odpowiedz mi!"

Postać zdejmuje kaptur i jednym ruchem bladej dłoni zsuwa zasłonę.

Twarz Rachel Rinaldi, z setką wężowych włosów wijących się z jej głowy, uśmiecha się do Charlotte.

Charlotte krzyczy i zakrywa oczy. „Moja-moja Królowo!" ona szlocha, ogarnięta emocjami. „Wybacz mi moją ignorancję!"

„Wszystko w porządku, Charlotte. Nie zamienisz się w kamień – mówi jej królowa miękkim głosem. „Jednakże nie jestem Rachel Rinaldi ani gorgonem, którego nazywacie Meduzą. Po prostu przybrałem jej postać, żebyś to rozpoznał.

Ona pociąga nosem. "To kim jesteś?"

Jej królowa uśmiecha się. „Jestem kochanką twojej Meduzy" — mówi. „Rachel Rinaldi działała na moje polecenie. Tak jak inni by to zrobili, gdyby nie zostali zabici i przykryci przez zdradzieckich zdrajców.

„Co się stało z Meduzą?" — pyta Charlotta.

„Została zabita. A także mojego wiernego służącego, który zmienił Rachelę w gorgonę" — mówi z żalem jej królowa. „To była straszna strata".

„Meduza została zabita" – powtarza Charlotte. Drży, oczy napełniają się łzami. „Dlaczego przyszedłeś się ze mną zobaczyć?"

„Ponieważ jestem pod wrażeniem" — mówi jej królowa. „Jestem pod wrażeniem, że zauważyłeś prawdę, którą czarodziejski świat próbował wymazać ze wspomnień ludzi niemagicznych. Myślę, że przydam ci się, Charlotte. Chciałbym, żebyś wstąpił w moje szeregi".

"Ja?" – pyta Charlotte, zakrywając usta dłonią, by stłumić szloch. " Ja? "

– Tak, ty – mówi jej królowa, uśmiechając się lekko.

Charlotte pociąga nosem. – Zgadzam się – mówi, kłaniając się. „Proszę, uczyń mnie swoim pokornym sługą!"

"Bardzo dobrze." Jej królowa brzmi na zachwyconą. „Podnieś koszulę".

Charlotte jest zakłopotana, ale robi to, co jej kazano, podnosząc koszulę od piżamy do góry i zdejmując ją z ciała, więc ma na sobie tylko stanik i spodnie od piżamy.

Jej królowa podchodzi bliżej i przyciska długie, blade palce do brzucha, zataczając koło wokół pępka. Charlotte krzyczy, gdy czuje silne pieczenie podążające za dotykiem swojej królowej. Kiedy się kończy, na brzuchu ma wytatuowany wąż zjadający swój ogon.

Charlotte cierpi, ale nigdy wcześniej nie była tak zadowolona. Została wybrana przez swoją królową. Potrafi udowodnić, że jest użyteczna .

„Ten tatuaż spłonie, kiedy cię wezwę" — mówi jej królowa. „I wtedy, i tylko wtedy, dowiecie się, gdzie się ukrywam. W takim razie możesz mnie odwiedzać. Rozgląda się. „Musisz opuścić to miejsce. Zabiorę cię gdzieś indziej, gdzie cię nie znajdą, jeśli przyjdą szukać moich wyznawców".

Charlotte kiwa głową. Ma tak wiele pytań, ale jakoś wie, że musi trzymać język za zębami. W końcu nie chce zawieść swojej królowej.

Tylko jedno pytanie wymyka się jej z ust. "Jak masz na imię?" – pyta niecierpliwie Charlotte.

Jej królowa śmieje się, wciąż mając twarz Rachel Rinaldi. Dobrze. Jest w raczej usłużnym nastroju, ponieważ właśnie zyskała nowego wiernego wyznawcę.

„Delfini". – mówi jej królowa z delikatnym uśmiechem. "Riddle Delphini".

Przejdźmy na Drugą Stronę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz