„To była totalna porażka" — mówi Sophie, kiedy wychodzą z ratusza. Przeczesuje dłonią rozjaśnioną grzywkę. – Znaleźliście coś?
- Nie – odpowiada szybko Voldemort. Harry nic nie mówi. Harry nie może nic powiedzieć.
Czuje się sparaliżowany. Czuje się okropnie. martwy .
Przez resztę dnia unika Voldemorta. Myśli, że jeśli uda mu się po prostu udawać, że to się nie wydarzyło, zacznie mieć wrażenie, że tak naprawdę się nie stało.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu Harry nie wie, co robić.
Wzywa więc jedyną istotę, która wie wszystko, co się wydarzyło. Jedyną osobą, do której może wezwać, niezależnie od czasu i miejsca, jest Śmierć.
Śmierć wdziera się do salonu ich małego pensjonatu, podczas gdy Voldemort mocno śpi. Harry siedzi skulony na stołku barowym i przez chwilę nic nie mówi Śmierci.
Śmierć wzdycha, jego głos jest ochrypły i miękki. - Ginny ma się dobrze, Harry - mówi. – Jestem pewien, że o niej myślisz.
Ginny. Serce Harry'ego bije. Tak bardzo chciałby z nią porozmawiać, ale pragnienie znika tak szybko, jak się pojawia.
Ze wszystkich swoich bliskich kochał Ginny najbardziej. Nie zasługuje na to, by ją przemienić w dwuwymiarowy portret. Była czymś znacznie więcej.
Zasługuje na spokój, nawet jeśli on nie może do niej dołączyć.
– Nie zdradziłeś jej dzisiaj – mówi cicho Śmierć. „To on zaczął".
"Czemu to zrobił?" Harry pyta ze złością: „Merlinie, byłem żonaty! Do kobiety! jestem hetero! Dlaczego musiał to robić, jako rodzaj odwrócenia uwagi? On po prostu... po prostu próbował namieszać mi w głowie" – kończy miękko, czując się poobijany i pokonany.
- A ty czułeś jego uczucia - mówi ostrożnie Śmierć. – Najwyraźniej miał inną reakcję niż ty.
Harry tłumi szloch, przyciskając twarz do kolan. To przypomina mu jego ostatnią rozmowę ze Śmiercią w lecie na cmentarzu Edenbridge. — Nie mogę tego zrobić — mruczy Harry. „Myślałem, że mogę – myślałem, że przysięga wystarczy – ale myliłem się. Nie mogę tego zrobić, Śmierci. Pozwól mi porozmawiać z Losem. Proszę – błaga łamiącym się głosem.
— Przepraszam, Harry. Wiesz, że nie mogę. Śmierć nie ma twarzy, ale wydaje się wahać. — Zaszedłeś już daleko, Harry. Już prawie Halloween. Minęło ponad pięć miesięcy, odkąd przyjechał i jak dotąd wszystko było w porządku, prawda?
"W porządku? Tak, jeśli myślisz, że seryjny morderca w Hogwarcie, bogin na wolności i gorgona wspierana przez jakiś dziwny kult są w porządku – prycha Harry.
„Nie", mówi Śmierć. – Mam na myśli między tobą a Tomem.
Harry zaciska usta. Najwyraźniej nie było między nimi dobrze.
Ale ostatnie kilka miesięcy po sprawie gorgony było zaskakująco... w porządku. Dzień, w którym Harry się załamał, płakał, a Voldemort podkreślił, że byli dawnymi wrogami, był dla Harry'ego czymś w rodzaju punktu zwrotnego. Przestał postrzegać Voldemorta jako zagrożenie – a przynajmniej bezpośrednie zagrożenie. W zasięgu ręki byli ważniejsi rywale, jak kult uroborosa.
I razem pracowali nad zbadaniem sprawy.
Słowa Hermiony odbijają się echem w umyśle Harry'ego.
Był jak tygrys, chodzący po klatce. Harry, jeśli pozwolisz mu choć na cal swobody, uderzy. Obiecuje Ci.
CZYTASZ
Przejdźmy na Drugą Stronę
General FictionOpis mi zjadło Ja tylko tłumaczę to dzieło. Link do oryginału autora: https://archiveofourown.org/works/30717191/chapters/75804578