14

353 21 0
                                    

Voldemort zdmuchuje swoją kręconą grzywkę z oczu. — Chcę wyjść na zewnątrz — mówi, wyglądając tęsknie przez duże francuskie okna gabinetu Harry'ego, który służy również jako biblioteka wychodząca na podwórko na zewnątrz.

— Nie — mówi Harry, przewracając stronę. Jego włosy to kompletna katastrofa, cienie pod oczami od zbyt małej ilości snu. Jest bardziej oddany niż Voldemort kiedykolwiek go widział, ponieważ obaj razem badają Przeznaczenie.

— Chodź, Harry. Voldemort zamyka książkę. „Byliśmy w domu, badając cały tydzień. Taki piękny dzień na dworze".

Harry rzuca mu spojrzenie. – Od kiedy przejmujesz się pogodą?

Voldemort marszczy brwi. Naprawdę nie potrafi wyjaśnić, dlaczego chce wyjść na zewnątrz i cieszyć się ciepłym, wczesnoletnim dniem. Dlaczego w tym ciele tak bardzo chce czuć - czuć słońce na skórze, trawę pod stopami. Chce szarpać trawę i dmuchać na delikatne, kuliste dmuchawce. W Limbo nigdy nie było słońca — nigdy nie odczuwał prostej przyjemności dobrej pogody, przebywania na świeżym powietrzu. Voldemort nigdy nawet nie zwracał uwagi na takie małe rzeczy, kiedy miał swoje nieśmiertelne ciało, swoją magię. Teraz nie potrafi wyjaśnić, dlaczego do niego dzwonią. Być może to część przebywania w takim śmiertelnym ciele.

- Zapomnij o tym - mówi Voldemort, niechętnie ponownie otwierając książkę. Czyta „ Moje doświadczenie z losem" Amber Coplan. Brzmi jak mugolski poradnik, a Voldemort ma ochotę wyrzucić go przez okno.

Harry patrzy na niego. – Chyba możemy zabrać nasze książki i poczytać na zewnątrz – mówi.

Voldemort tak naprawdę nie wie, dlaczego czuje się szczęśliwszy, leżąc na brzuchu na trawie, wsparty na łokciach i czytając książkę, czując, jak ciepły wiatr targa mu włosy. Wyczuwa na sobie wzrok Harry'ego, ale ignoruje chłopca, delektując się kalejdoskopem doznań, których tak długo mu odmawiano - wiatrem, błękitem nieba, trawą pod nim, słońcem nad nim.

___

Jednak bardzo szybko przeglądają osobistą bibliotekę Harry'ego i wcale nie są mądrzejsi.

"Co teraz?" – pyta Voldemort, zamykając swój egzemplarz Mojego doświadczenia z przeznaczeniem.

Harry ma ten błysk determinacji w oczach. „Będziemy czytać więcej książek".

___

Oczywiście pierwszą biblioteką, do której Harry go zabiera, jest ta w Hogwarcie. Nawet Dział Zakazany nie ma tylu książek o Przeznaczeniu. A te, które czytają, są dokładnie takie same jak książki, które zamówił Harry, na polecenie szlamy. Wszystkie są zbyt teoretyczne lub anegdotyczne. Wszystko o osobistych doświadczeniach czarodzieja lub wiedźmy, a nie o samej Przeznaczeniu.

Kiedy Hogwart nie pożycza niczego szczególnie pouczającego o Przeznaczeniu, udają się do innych słynnych bibliotek w całym czarodziejskim świecie. Biblioteka Aleksandryjska w Egipcie. Willa Papirusów we Włoszech. Biblioteka Pergamonu w Turcji.

Voldemort pomaga mu, częściowo z powodu przysięgi, częściowo dlatego, że jest ciekawy, a częściowo dlatego, że wykorzystuje ten czas na badania również na badanie Limbo. Ale, jak można się spodziewać, nie ma ani jednej książki, na którą natknął się w Limbo. O ile wie, oprócz niego byli inni czarodzieje, którzy tworzyli horkruksy – przychodzi na myśl Herpon Wstrętny – ale nie wie, czy oni też byli uwięzieni w Otchłani. Z pewnością nigdy nie widział tam nikogo oprócz Harry'ego. Ponieważ mógł być pierwszą osobą skazaną na Limbo, wątpi, czy znajdzie jakiekolwiek książki na ten temat – albo jak uciec od losu w Limbo. Oczywiście jest to bardzo zniechęcające, ale Voldemorta nie można łatwo odstraszyć. Czyta o życiu pozagrobowym i związanych z nim prawach, ale stwierdza, że ​​są one równie niejasne i teoretyczne, jak książki o Przeznaczeniu.

Żadna z książek o Przeznaczeniu, które udaje im się znaleźć w każdej z bibliotek, nie jest ze sobą zgodna. Wydaje się, że każdy kraj w czarodziejskim świecie ma inne zdanie na temat Przeznaczenia. Włoscy czarodzieje, których teksty znajdują się w starożytnych zwojach pergaminu w Willi Papirusów, twierdzą, że Przeznaczenie jest wymyślonym tworem zrodzonym z mugolskiej religii. Jednak niektóre książki, które znaleźli w Bibliotece Aleksandryjskiej, mówią, że Los jest prawdziwy, ale jest tak nieuchwytny jak Śmierć. Jedna książka sugeruje nawet, że badanie Przeznaczenia samo w sobie jest ryzykowne, ponieważ jest „kuszeniem Przeznaczenia".

„Boże, chciałbym to po prostu wygooglować" — mówi ze złością Harry po zamknięciu ostatniego tomu. Znów są w Bibliotece Aleksandryjskiej. Minął już prawie miesiąc, odkąd zamknęli sprawę śmierci dziesięciu mugolaków w Hogwarcie. Miesiąc bezowocnych poszukiwań - nic dziwnego, że oboje są u kresu sił.

„Co to jest Google?" – pyta zaciekawiony Voldemort.

Harry wybucha śmiechem. "To magia."

- Och - mówi Voldemort, starając się nie pokazać, jak bardzo jest rozczarowany, że jego rywal zna jeszcze jedną gałąź magii, której on nie zna.

Jeden koniec ust Harry'ego unosi się w krzywym uśmiechu. "Żartuję. To mugolski wynalazek. Eee, to wyszukiwarka. Wpisujesz pytanie, a ono daje odpowiedź".

„Jak to się robi?" – pyta Voldemort, wątpiąc w jakość tego mugolskiego wynalazku.

„Przez Internet i masę baz danych – wiesz co, nieważne. To skomplikowane – jęczy Harry. Pokazuje Voldemortowi mały, płaski, prostokątny przedmiot, który mieści się w dłoni Harry'ego. „To mugolski wynalazek, którego możesz używać do wyszukiwania rzeczy w Google. To się nazywa smartfon. To ulepszona wersja telefonów w budkach telefonicznych".

- Widziałem już, jak na to patrzysz – zastanawia się Voldemort, pochylając się, żeby to obejrzeć. "Co to robi?"

Harry przesuwa kilka razy po powierzchni przedmiotu i pojawia się jasne tło z małymi, kolorowymi kwadratami z etykietami. „Przypomina mi trochę myśloodsiewnię. Czy to jest jak myślodsiewnia? Voldemort pyta zdumiony: „Mugole odtworzyli myślodsiewnie?"

Harry śmieje się wtedy. "Raczej. Zawiera wspomnienia, ale w inny sposób. Możesz nim robić zdjęcia i nagrywać filmy, korzystać z Google, kontaktować się z ludźmi, grać w gry... Główny auror Roberts czasami wysyła mi takie wiadomości. Jest znacznie szybszy niż sowa, a nawet połączenie Fiuu. Większość czarodziejów ma jednego do komunikowania się ze sobą.

"Mogę jedno?" – pyta Voldemort, zastanawiając się, czy któryś z pozostałych Śmierciożerców również ma... smartfona, jak się go nazywa.

- Absolutnie nie - mówi Harry, prawdopodobnie przewidując to.

„Cóż..." myśli Voldemort. „Dlaczego nie możesz użyć tego Google do zbadania Losu?"

Harry wzdycha. „Większość informacji, które można znaleźć w Google, to tylko rzeczy mugolskie" — mówi. - Wątpię, by mugole mieli jakiekolwiek realne sposoby kontaktu z Losem.

Voldemort wzrusza ramionami. „W tym momencie w zasadzie wyczerpaliśmy wszystkie inne opcje. Nie zaszkodzi spróbować.

Harry wygląda na zszokowanego – prawdopodobnie aprobatą Voldemorta dla jakiegokolwiek mugolskiego wynalazku – ale idzie dalej i szuka w Google informacji o Przeznaczeniu.

Przejdźmy na Drugą Stronę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz