— Nie patrz tak na mnie — warczy Harry.
Portret Hermiony spogląda na niego ze smutnym, nieco protekcjonalnym spojrzeniem. - Och, Harry - mówi miękkim tonem. Voldemort śpi na sofie za Harrym, więc starają się mówić cicho, żeby go nie obudzić.
- Oceniasz mnie - upiera się Harry. "Przestawać."
Hermiona wydaje sfrustrowane westchnienie. — Po prostu... nie rozumiem tego. Dlaczego ty... — Wzdycha. – Dlaczego w ogóle pozwalasz mu biegać. Naprawdę uważam, że powinieneś dać mu dawkę Wywaru Żywej Śmierci, tyle miesięcy temu.
- Wiesz, że nie mogę tego zrobić - mówi Harry. – Mówiłem ci, jakie to byłoby dla niego okrutne.
Hermiona wbija w niego lodowate spojrzenie. - Cóż, w takim razie nie spodziewałem się, że pójdziesz i obetniesz mu włosy . Albo zabierz go ze sobą na śledztwo.
Harry marszczy brwi, czując się dziwnie defensywnie. „Zrobiłem to, ponieważ..."
Dlaczego ze wszystkich ludzi ściął Voldemorta? Ponieważ jego włosy naprawdę rosły, a uczucie miękkiej, lekkiej przyjemności przez bliznę, kiedy Harry dotykał jego włosów, było takie, takie...
Różny. Człowiek.
Przestawać.
- To była zwykła przysługa - mówi w końcu Harry ściszonym głosem.
— Nie wiesz, jaki był tego lata — szepcze Hermiona. „Nie rozmawiał z żadnym z nas. Tylko Pinkey, skrzat domowy. Byłby bardzo sfrustrowany, z tego co widziałem. Słyszałem nawet, jak przewracał książki w twojej bibliotece i głośno przeklinał.
Serce Harry'ego spada. Wie, jak nieszczęśliwy był Voldemort, zamknięty w tym domu, nie mając nic do roboty. To uczucie – nie wina, nie wina – czasami go gryzie.
Harry nigdy nie chciał nikogo więzić. Ani nawet Voldemorta.
„Był jak tygrys, chodząc po klatce" – kończy Hermiona. - Jeśli dasz mu choć cal swobody, Harry, uderzy. Obiecuje Ci."
- Nie zrobię tego - mówi Harry ze znużeniem. Już to przerabiali. Wie o ślubie. A jednak ona wciąż w niego wątpi, tak jak jest pewien, że reszta jego portretów też. „To była tylko przysługa. Uratował mi życie, wiesz.
Opowiedział jej wszystko, co wydarzyło się podczas sprawy gorgony. Zapada niezręczna cisza, przerywana jedynie cichym chrapaniem Voldemorta, kiedy leży na czerwono-złotej sofie z rozłożonym orłem.
— Wiem — mruczy Hermiona. — Ale Harry. Nie możesz dać się ponieść jednej miłej rzeczy, którą kiedykolwiek zrobił. On nie jest człowiekiem, Harry. Nigdy tego nie zapomnij." Wzdycha. „Musisz być bardziej ostrożny".
Wątpią w niego. Wszystkie jego portrety w niego wątpią. I w tym momencie Harry ma ochotę warknąć na Hermionę. Chce powiedzieć, jak możesz mnie osądzać? Nie ma cię nawet tutaj, żeby mi pomóc.
jest sam. Samotny, walczący ze swoim najgorszym wrogiem.
Albo dawny wróg, jak przypuszcza.
On nie jest człowiekiem.
Harry patrzy na Toma Riddle'a, śpiącego spokojnie na sofie z poduszką przyciśniętą do piersi.
- Mam tę sytuację pod kontrolą - mówi stanowczo Harry, okazując pewność siebie, której nie ma. - Jak dotąd Riddle okazał się przydatny w moich sprawach. Wolałabym trzymać go blisko, niż go zamykać. Dałoby mi to szansę nadzorowania go.
Hermiona rzuca mu spojrzenie, które mówi, że widzi przez jego zachowanie. - Robisz to tylko po to, żeby zabawić Riddle'a? pyta ostrożnie.
— Jest to korzystne dla obu stron — mówi Harry. „Otrzymuję pomoc w sprawach. Zapewnia rozrywkę i... jest łatwy do opanowania".
CZYTASZ
Przejdźmy na Drugą Stronę
Ficção GeralOpis mi zjadło Ja tylko tłumaczę to dzieło. Link do oryginału autora: https://archiveofourown.org/works/30717191/chapters/75804578