- Po prostu ostatnio według innych jestem nieobecny. Chłopaki się martwią o mnie i dlatego teraz w czasie naszego czasu wolnego mieszkamy razem w piątkę. Martwią się o mnie. A Modest kazał mi się ogarnąć, bo niedługo zaczynamy koncerty po Anglii i nie chcą mnie widzieć w takim stanie jakim mnie widziałaś na tym placu zabaw. - westchnąłem.
- A kiedy masz te koncerty? - zapytała mnie ciekawa.
- Za cztery dni. - spuściłam głowę. Przez ten cały natłok myśli źle się czuję... znowu. Chcę mi się płakać z powodu obecnej sytuacji. Teraz jedynym plusem jest ona. Dominica, która stara się mnie podnieść na duchu i rozświetla w tej chwili jeden z jak do tej pory najgorszych dni w życiu.
- Boże... powinieneś im się postawić. Musisz mieć więcej czasu na przemyślenie tego wszystkiego. - wydawała się jakby oburzona.
- Oni są moimi szefami, a ja jestem tylko cholernym robolem. Nikim innym. - Nie patrzyłem w jej oczy, bo najzwyczajniej w świecie się tego bałem, że rozpozna moje emocje.
- Nie Niall. Jesteś człowiekiem, który osiągnął dużo i nadal może wiele. Nie możesz się tak łatwo załamywać. - położyła swoją dłoń na mojej, a następnie potarła kciukiem w celu mojego.
uspokojenia.
- Mam już dość fałszywych osób, które nie pokażą siebie prawdziwych tylko udają innych i nie pokazują swoich prawdziwych uczuć. Teraz jest.. co mam w tej chwili to ciebie i chłopaków. Jestem szczęśliwy, ze Cię poznałem Domi. - ścisnąłem jej dłoń. - Dziękuję.
- Nie masz za co Nialler. - posłała mi pokrzepiający uśmiech. - praktycznie przez resztę naszego wypadu na miasto piliśmy kawę, śmialiśmy się z błahych spraw, jedliśmy pyszne wypieki cukierni i poznawaliśmy co raz bardziej siebie. Opowiedziała mi trochę o Polsce i mogę z łatwością stwierdzić, ze jest to naprawdę ciekawy kraj. Powiedziała kilka słówek po polsku, a ja spróbowałem je wymówić. Trudno było ale dałem radę. Dominica ma coś w sobie. Mimo, ze znam ja około te dwa czy trzy dni czuję jakbym ja znał kilka lat. Czy to się zdarza często?
Zawsze kiedy ja widzę mam ochotę się uśmiechnąć i przytulić ją. Chciałbym spędzić z nią więcej czasu ale wiem, że ze względu na moje obowiązki będziemy się widywać rzadko.
- Dziękuję za mile spędzony czas Niall. - uścisnęła mnie na pożegnanie.
- Nie ma za co. Ja też ci dziękuję. Nigdy się tak dobrze nie bawiłem. - przytuliłem ją.
- Do zobaczenia. - odkleiła się ode mnie po czym ruszyła w swoją stronę machając mi na do widzenia. Pokręciłem głową i kiedy nie zniknęła za rogiem stałem w miejscu i patrzyłem na nią. Ta dziewczyna ma swoją historię. Moglibyśmy stworzyć najlepszą drużynę na świecie.
Założyłem kaptur na głowę i wolnym krokiem ruszyłem w stronę domu, który teraz dzielę z chłopakami. Zbliżał się wieczór, a ja byłem na maksa wykończony. Marzyłem o jednym o prysznic i ciepłym łóżku by następnie zapaść w sen bez żadnych komplikacji.
Wreszcie po połowie godziny wszedłem do domu, zamknąłem drzwi na klucz, dziełem buty i skierowałem się do salonu, gdzie siedzieli moi przyjaciele oglądając mecz Irlandii i Niemiec.
- Hej. I jak się czujesz? - pierwszy odezwał się jak zawsze opiekuńczy Liam.
- Jakoś. W miarę. - odetchnąłem.
- Nie cieszysz się na naszą trasę? -zapytał tym razem Louis.
- Cieszę ale poznałem taką jedną dziewczynę i nie chcę wyjeżdżać. - wzruszyłem ramionami.
- To dlaczego nie zaproszą jej by pojechała z nami? - wszyscy przenieśliśmy wzrok na Harry'ego, który zajmował się w tej chwili telefonem i nie raczył nas ani jednym swoim spojrzeniem.
W sumie to może nie jest taki głupi pomysł.
------
HEY HEY... JAK WAM SIE PODOBA? CZY DOMI MA JECHAĆ W TRASE CZY RACZEJ ZOSTAĆ? MAM WIELE POMYSŁÓW NA UROZMAICENIE TEGO FF.
CZYTASZ
(Nie)obecny //N.H.//
FanfictionOPOWIEŚĆ PISANA 5 LAT TEMU, WIĘC MÓJ STYL PISANIA ZNACZNIE SIĘ ZMIENIŁ WRAZ Z MOIMI POGLĄDAMI - A może znajdziesz sobie jakąś irlandzką c****?! - wszyscy w studiu wybuchnęli na pytanie Alana Carra skierowane w moją stronę. Momentalnie chciałem się...