Rozdział 117

1.1K 56 18
                                    

- Mógłbyś mi powiedzieć co teraz zamierzasz? - Paul aż kupiła złością. No przecież wiadomo, że przecież dla niego najważniejsza jest kasa.
- Dalej koncertować i porozmawiać z Dominca na temat dziecka. - mój głos stał się pewny. Spojrzałem na chłopaków i wydawało mi się, że Harry dziwnie się spiął na moje słowa.
- Jutro mamy konferencję w sprawie trasy i innych spraw, więc będziesz musiał im powiedzieć. - wyjaśnił.
- Tak wiem. - kiwnąłem głową.
- Dobrze. To wszystko na dzisiaj. Możecie iść do baru tak jak chcieliście ale uważajcie z alkoholem. Szczególnie ty Louis. - pokazał na bruneta, a ten spojrzał na niego gniewnie.
  Wstałem z miejsca i ruszyłem do drzwi.
- Idziesz z nami Neil? - odwrocilen się na pytanie Harry'ego.
- Nie. Muszę iść pogadać z moją dziewczyną. - chwyciłem za klamkę by otworzyć drzwi.
- Ale jesteś pewien? - pisnął.
- Tak, Harry. Jestem pewny. Jak będę mógł to potem do was dołączę. - wyszedłem na korytarz i skierowałem się do mojej sypialni.
  Liczyłem na to, że będzie już leżeć w łóżku po kąpieli z książką w ręce ale jednak pomyliłem się. Łoże było zaścielone tak jak rano, a na nim biała kartka. Podszedłem blizej i wziąłem światek w dłoń. Kiedy zacząłem go rozwijać serce obijało mi się o zebra jak szalone, a oddech niebezpiecznie przyśpieszył. Na białym tle napisane pochyłym pismem przeczytałem:

Niall,

Chciałabym ci podziękować za wszystko i odwdzięczyć za to co dla mnie zrobiłeś. Jednak nie mam pojęcia jak. Masz wszystko i nic więcej nie potrzebujesz.

Potrzebuje ciebie. - mruknąłem pod nosem po czym ponownie zagłębiłem się w tekst.

Nie chce ci niszczyć twoich planów, a dziecka nie oddam ani nie zabije. Ono zostanie ze mną i wychowam je. Przepraszam za wszystko. Proszę, tylko się nie denerwuj. Wróć do czasów kiedy mnie nie było. Po prostu zapomnij.

Na zawsze twoja,
Dominica.

  Jak to możliwe?! Ona odeszła?! Ona nie może! Ja jej potrzebuje! W tej chwili czuję jak zabrała ze sobą moje serce, duszę i oddech. Nie mam już nic. Ona tyle wniosła do mojego życia. To właśnie dzięki niej miałem siłę by wstać rano i iść do studia. Wiedziałem, że jak wrócę ona będzie na mnie czekać. Tym razem się pomyliłem. Ona odeszła. Nie ma jej. Co ona czuje? Jest szczęśliwa beze mnie? Da sobie radę? Co będzie z naszym domem w Londynie? Co będzie z niespodziankami, które dla niej planowałem? Moja miłość do niej nigdy nie umrze. Nawet zgodziłbym się na wychowanie tego dziecka, byleby została tutaj. Ze mną. Jestem idiotą, debilem, kretynem. Wtedy zareagowałem tak, bo byłem w szoku. Co ja miałem zrobić? Nie widziałem się przecież w roli ojca przez kolejne pięć, dziesięć lat.
  Nie mogąc znieść napięcia wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer dziewczyny. Czy ona nadal jest moja? Chyba nie...  n...  Nie wiem. Drżącymi palcami wystukałem jej numer i nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Przepraszam ale nie ma takiego numeru.
  Co się dzieję do cholery?! Zmieniła numer, żeby mieć ode mnie spokój.
  Po kilku razach próby skontaktowania się z nią rzuciłem telefon o ścianę. Rozbił się. Tak jak ja.
STRACIŁEM JĄ.

Przez moją głupotę.

---------------------------
Dobrze mi to wyszło? Co sądzicie o rozdziale i postępowaniu dwójki naszych głównych bohaterów.
#Teamharry?
# Teamniall?
Rose xxx

(Nie)obecny //N.H.//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz