Rozdział 102

1.1K 64 5
                                    

  Dokładnie tak jak w tym moim dosyć pojechanym śnie siedziałam na plastikowym, niewygodnym krzesełku i czekałam aż nastąpi moją kolej. Eleanor  wraz ze mną była równie niecierpliwa.
- Wejść z tobą czy poczekać? - zapytała głaszcząc moje plecy bym się uspokoiła.
- Poczekaj. - uśmiechnęłam się lekko do niej.
- Numer dwadzieścia dwa. - wstałam że swojego miejsca i niepewnym krokiem ruszyłam do gabinetu lekarskiego. Kiedy drzwi się za mną zamknęły chciałam uciec ale już nie miałam wyboru. Usiadłam witając się z facetem około pięćdziesiątki w białym kultu i siwymi włosami.
- Witam. Co panią sprowadza? - splot palce i położył dłonie na biurku zapełnionym papierami.
- Ostatnimi czasy źle się czuję. Boli mnie głowa, ostatnio doszła migrena, nie mam ochoty nic jeść, straciłam na wadze i od dwóch dni wymiotuje. - wyjaśniłam główny powód wizyty.
- A kiedy ostatni raz miała pani miesiączkę? - o cholera. Momentalnie pobladłam na jego pytanie.
- Ja...  Nie pamiętam. - mruknęłam.
- Dobrze. W takim razie niech pani zrobi ten test ciążowy i przyjdzie z wynikiem. - uśmiechnął się podając mi patyczek, który może zadecydować o przyszłości. Dlaczego to musi zależeć od takiej głupiej rzeczy.
  Wzięłam test i wyszłam z gabinetu bez słowa. El podniosła się natychmiastowo z krzesła i podeszła do mnie. Pokazałam jej co mam w ręce.
- Ja nie chce. Boję się. - w moich oczach zawitały nie chciałem łzy. - Cśśś... wszystko będzie dobrze. - objęła mnie swoimi ramionami próbując uspokoić. - Ja nie chce cię zmuszać do zrobienia tego ale dowiesz się w końcu czy to to czy może coś innego. - wyjaśniła na co podciągnęłam nosem.
- Poczekasz? - zapytałam.
- Jasne, że tak. - posłała mi delikatny uśmiech, który odwzajemniłam.
- Dziękuję. - wyszeptałam słabym głosem odchodząc od niej. Weszłam do damskiej toalety i westchnęłam patrząc na test ciążowy. Momentalnie przypomniały mi się słowa brunetki. Muszę wiedzieć czy to ciąża ale czy chce?... cholera. Dominica... musisz to zrobić.
  Postąpiłam zgodnie z instrukcją i po chwili usiadłam na klozecie i wpatrywałam się w patyczek.
*Mark's POV*
  Siedziałem w samochodzie i grałem na telefonie w Pou. Tak wiem... jestem dorosły. Minęło już chyba pół godziny odkąd dziewczyny weszły do tej pierdolonej kliniki.
  Granie przeszkodził mi SMS od 'gwiazdy'.

Od Niall Horan :
Wiesz coś? Kiedy będziecie w hotelu?

Do Niall Horan :
Jestem w samochodzie, a po dziewczynach nie ma ani śladu.
Podejrzewam, że za około godzinę.

Od Niall Horan:
Okay. Jakby co to z chłopakami jeszcze nagrywam materiał to potem się spotkamy w hotelu :)

  Ta uśmiechnięta buźka to jak fałsz z jego strony. Wiem, że się martwi, jest zdenerwowany i zdezorientowany w pewnej części. Chciałbym mu jakoś pomóc ale wiem tyle co on : nic.
  Czasami brakuje mi tego Nialla z czasów dwa tysiące dwunastego. Wtedy nie przejmował się niczym. Robił co kochał, jadł i spał, a teraz nosi na barkach wielki ciężar.
  Szyja powoli zaczęła mi drętwiec więc oderwałem wzrok na chwilę od ekranu telefonu i pokręcone głową na boki. Kiedy usłyszałem charakterystyczne strzyknięcie poczułem ulgę ale nie na długo. Zobaczyłem jak dziewczyny wychodzą z kliniki. Dominica płakała, a Eleanor ją pocieszała. Czy jest aż tak źle??
---------------------------------------------------

Miał być dodany wczoraj ale czasu nie miałam, bo na bal się szykowałam... taki tam sobie mi wyszedł :/

rose xx

(Nie)obecny //N.H.//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz