Rozdział 104

1.1K 60 2
                                    

  Siedzieliśmy na tych durnych skałach w ciszy. Jedynym źródłem dźwięku był szum fal.Dziewczyna siedziała jak w transie. Wiem, że biła się ze swoimi myślami. Chciałem oczywiście, żeby mi powiedziała co ją gryzie ale ja nie lubię naciskać na ludzi. Nie chcę kiedy to wszystko wychodzi pod wpływem emocji.

- Jak chcesz to... - zacząłem cicho.

- Jestem w ciąży. - przerwała mi, a mnie momentalnie zamurowało. Jak to?!
-  Ouh... - wydusiłem z siebie czując ciężką gule w gardle.
- Nie chce ciebie i chłopaków, a już zwłaszcza Nialla tym obarczać. - wymamrotała bawiąc się niespokojnie palcami.
- Ale takie jest życie. No trudno. Stało się. - objąłem ją ramieniem. - Teraz musisz być silniejsza. Dla tego dziecka. - poczułem jak jej ciało drży pod wpływem emocji.
- Nadal to do mnie nie do chodzi. - wyjąkała, a jej głos momentalnie się załamał.
- Pamiętasz, że masz wokół siebie ludzi, którzy cię kochają i nie powinnaś się czuć samotna. Nie możesz. - pocierałem jej plecy dłonią by dodać jej choć trochę otuchy. - Ktoś jeszcze wie?
- Tylko dziewczyny i ty. - otarła łzy lecące z jej oczu. - Innym powiem jak przyjdzie odpowiedni moment, bo ja już jak na ten moment nie dam rady. Boję się.
- Czyli Niall jest ojcem? - zapytałem unosząc brwi w zaskoczeniu.
- Tak. - zagryzła nerwowo dolną wargę. 
***
  Po godzinie rozmowy, która miała na celu uspokoić emocje i naprawić nastrój brunetki  wróciliśmy spacerkiem do hotelu. Mimo, że to nie jest moje dziecko ani Dominica nie jest moja dziewczyną nerwy w moim ciele nie chcą ustać. Wiadomo, że prawda ujrzy światło dzienne ale pytanie jest kiedy? Trzeba będzie powiadomić szefostwo o zaistniałej sytuacji, a przede wszystkim zastanowić się co dalej.
  Według mnie Horan jest trochę nieodpowiedzialny i spanikuje lub odwali coś większego. Nie chce żadnej afery. On to by tylko jadł, grał na gitarze lub w golfa i spał. To może wykonywać do końca życia, dziecko wiąże się z wieloma obowiązkami. Tutaj nakarm, umyj, przewiń, przebierz, zabaw i wiele innych. Dodatkowo trasa wszystko to utrudnia. Z tego co wiem to drugi miesiąc ciąży, a my mamy grać jeszcze przez osiem. Cholera mać. Ciężko będzie.
   Kiedy wszyscy zeszliśmy na śniadanie i usiedliśmy przy stole zauważyłem, że każdego ogarnia szczęście i aura spokoju oprócz mojej przyjaciółki. Trzeba coś zrobić.
- Domi, może byś miała ochotę dzisiaj wyjść na zakupy? - zaproponowałem.
- No nie wiem. -mruknęła grzebiąc widelcem w swojej jajecznicy.
- Proszę. - uśmiechnąłem się i już wiedziałem, że mi nie odmówi.
  Po posileniu się w hotelowej restauracji oboje ramię w ramie ruszyliśmy na miasto. Sydney jest szczególnie piękne więc szkoda by było się nie przejść i nie pozwiedzać tylu cudownych miejsc.
- Może masz ochotę na lody? - zapytałem widząc budkę z  przysmakiem.
- Nie. Dzięki. Źle się dzisiaj trochę czuję ale jeżeli się nie obrazisz to zajrzałabym do dziecięcego za rogiem. - posłała mi niepewny uśmiech.
- No to idziemy. - zaśmiałem się rozluźniając atmosferę między nami.
---------

Taki tam xD nudzi mi się, więc wstawiam rozdział ;)


(Nie)obecny //N.H.//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz