Rozdział 8

3.1K 190 3
                                    

  Dopiero po kwadransie jej ciało uspokoiło się i przestało drżeć. Nie powiem ale przejąłem się jej stanem i to na poważnie. Nigdy nie widziałem kogoś w takiej sytuacji.
- Mój tato do mnie dzwonił i powiedział, ze nie mam po co wracać do domu. Powiedział, że jestem bezużyteczna i nic nie potrafię. Sama mama powiedziała, ze żałuję iż urodziła takiego pasożyta jak ja. - w jej oczach pojawiły się łzy.
- Spróbuj teraz o tym nie myśleć. - Kurde i co ja mam  zrobić?
- Jak Niall?  Jak? Skoro to moi rodzice to powinnam ich kochać i ich kocham ale wytłumacz mi proszę dlaczego oni nie kochają mnie. Byłam złą córką? Zawsze ugotowałam obiad, wypełniałam moje obowiązki domowe, starałam się uczyć jak najlepiej, chodziłam na konkursy by byli ze mnie dumni, trenowałam ciężko na basenie by potem przynieść złote trofeum do domu i pokazać na co mnie tak naprawdę stać. A teraz co? Wyjechałam do Londynu, a oni potraktowali mnie jak zwykłego śmiecia?! Jak zwykłą nic nie wartą szmatę?! Czy tak postępują rodzice Nialler?! - krzyczała, a mi jej się szkoda zrobiło. - Przepraszam. - wyszeptała po chwili. - Dziękuje, że  przy mnie jesteś. - przytuliła się do mnie.
- Nie masz za co. Zawsze już będę.
- Nie obiecaj czegoś co będzie nie możliwe do wykonania. - spojrzała na mnie tymi swoimi uwodzicielskimi oczami błyszczącymi od łez.
- Ale to jest możliwe. - Nie urywałem naszego kontaktu wzrokowego.
- Nie,  nie jest. Ty masz swoje trasy i te wszystkie podróże. Zwiedzasz świat, poznajesz nowych ludzi, odkrywasz nowe rzeczy. Ja nie pasuje do Twojego świata. - jej głos łamał się jakby miała gole w gardle.
- Ale ja chce byś była w moim świecie. Razem możemy dokonać wielu rzeczy. Rozmawiałem z chłopakami i możesz z nami pojechać w trasę. Potrzebuje cię. Dzięki tobie się uspokajam. Jesteś jak mój Ibuprom. - zaśmiała się cicho. - Nic mnie nie boli. Nie myślę o niczym innym jak o tym kiedy się z tobą wreszcie zobaczę. Chciałbym spędzić więcej czasu w twoim towarzystwie. Poznać lepiej i robić cokolwiek. - starałem się ją z całych moich sił przekonać. Stał się dla mnie kimś w rodzaju przyjaciela mimo, że znam jej tak długo jak chłopaków.
- Przemyśle twoją propozycję i powiem ci dziś wieczorem albo jutro. - ucieszyłem się w duchu, ze przynajmniej rozważy ta sprawę.
  Nie wiem ile tak siedzieliśmy wtuleni w siebie ale chyba wystarczająco długo by gorąca czekolada zdołała wystygnąć.
- Mam pomysł. - odezwała  się po dłuższej chwili przerywając spokojną ciszę.
- Hmm... - leżała na kanapie z głową opartą na moim torsie.
-  Może obejrzymy jakiś film czy coś? Bo raczej dziś nigdzie nie wyjdziemy z powodu pogody.
- Czemu nie. W sumie to jest dobry pomysł. - zauważyłem, że na jej twarzy formuje się lekko uśmiech. - Pójdę po laptopa. - wstała ze swojego miejsca i ruszyła do... chyba swojej sypialni. Ja natomiast wyjęłem komórkę i wybrałem dobrze znany mi numer.
- Witam. Pizzeria Italia co Pan sobie życzy? - usłyszałem cienki głosik w słuchawce.
- Dużą pizzę drwala. Na South Avenue 32/43. - powiedziałem.
- Dobrze. Coś jeszcze? - spytał.
- Nie to wszystko.
- Dobrze. Zamówienie zostanie jak najszybciej zrealizowane. Do widzenia. - akurat kiedy się rozłączyłem do salonu wróciła Domi z laptopem w dłoniach. To będzie miłe po południe.
-------
HEY ^^ BOŻE NIE MOGĘ PRZESTAĆ TEGO PISAĆ... SERIO... TO JEST MEGA DZIWNE :/



(Nie)obecny //N.H.//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz