Rozdział 34

1.9K 126 15
                                    

*Dominica's POV*
- Moja mama dzwoni. - pokazałam Niallowi wyświetlacz komórki, na którym widniała nazwa rozmówcy.
- Powinnaś odebrać. Może coś sobie przemyślała. - wymamrotał łapiąc mnie za moją dłoń bym się choć trochę uspokoiła.
- Tak. Yhy... po dziewiętnastu latach. Wątpię. - już miałam odrzucić dzwoniące urządzenie ale Ni przejął je.
- Odbierz. Zrób to. Dla mnie. - jak on to wszystko utrudnia. - Powiedz co czujesz. Jak nie masz siły sama z nią rozmawiać to możesz dać na głośnik. Pomogę  ci. - westchnęłam.
- No dobrze. - odebrałam wciskając guzik głośnomówiący i kładąc telefon pomiędzy nami na łóżku.
- Halo? - dobiegł mnie zachrypnięty głos mojej rodzicielki.
- Cześć mamo. - ledwo wydusiłam.
- Jak miło cię wreszcie usłyszeć córciu. Co tam u ciebie? Jak Londyn? - i tak nagle stała się dociekliwa. Ciekawe czego chce?
- Dobrze. To piękne miasto. Bawię się dobrze, a jak u was? - Tak szczerze to mnie to nic nie interesowało. Po tum co mi zrobili interesuje mnie jedynie moje życie, przyjaciele i resztą rodziny. Nie oni. Nie moi rodzice.
- Też. Tęsknimy. - pewnie tak. Nie wierzę w jej wyznania miłości rodzicielskiej. Już nie. - Może przyjechałabyś na święta?
- Bo co? Nie macie z kim ich spędzić? - spytałam zła. - Nie chce was widzieć. - przyznałam szczerze.
- Domi. - upomniał mnie blondyn ale nie zwróciłam na niego większej uwagi. I tak nie rozumiał za bardzo co mówię
- Przepraszam ale nie przyjadę. - rozłączyłam się. Nie będę płakać. Nie jestem jakąś cipą. Mam już dość.
- Coś ty zrobiła? - złapał się za głowę.
- Nie chce z nimi gadać. Jak na razie. - wytłumaczyłam kłamiąc trochę. Muszę, bo inaczej by się czepiał.
- No dobrze. Jak na razie dam ci spokój. Wiem co przeszłaś. - przytulił mnie pocierając plecy. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, którą przerwał pytając się mnie.
- Może tak na poprawę humoru wybierzemy się jutro na zakupy?
- W sumie możemy. Chciałabym sobie kupić jakąś nową bluzkę i buty. - przyznałam zgadzając się z nim. Chwilę się przytulaliśmy dopóki znowu nam ktoś nie przerwał, a tym kimś był Louis.
- Niall nie wolno tak pchać fujary. - zacmokał, a ja dopiero po chwili zakumałam o co chodzi.
- Idź stąd zboczeńcu! - Irlandczyk wykopał go za drzwi.
- Czekamy na dole! - dobiegł mnie przytłumiony przez drzwi krzyk.
- No to pora się zbierać. - chłopak wziął swój telefon.
- Gdzie? - zmarszczyłam brwi zdezorientowana.
- Jedziemy na arenę, bo mamy koncert. Gotowa? - przytaknęłam nie pewnie i wyszłam za nim na korytarz. Zamknął drzwi kartą po czym skierowaliśmy się do windy hotelowej.
***
- Jesteście najlepszymi fanami na świecie. Dziękujemy wam za wszystko! - krzyczał Harry.
- Bez was byśmy nic nie osiągnęli. Dziękujemy. - podobnie postąpił Niall.
  W końcu po dwóch godzinach czekania chłopaki skończyli koncert i pełni energii przyszli do garderoby, gdzie rozmawiałam z Louise i bawiłam się z Lux. Ta mała jest naprawdę urocza, a Lou nie bierze wszystkiego na poważnie dzięki czemu jest wyluzowana.
- Dobra. To my jedziemy do klubu? Jedziecie z nami? - Harry skierował pytanie do mnie i Ni.
- Nie. My wrócim... - zaczął blondyn ale my przerwałam.
- Ja chce jechać do klubu. Trochę się zabawimy. Dawno nie byłam też na żadnej imprezie. No proszę Niall. - błagam patrząc na niego.
- No dobrze. Niech ci będzie. - westchnął uśmiechając się do mnie lekko.
- Dziękuję. - pocałowałam go namiętnie co odwzajemnił.
- Ejj... dobra. - przerwał nam Tommo. - Bądźcie gotowi. Za kwadrans przy vanie. - przytaknęliśmy na jego słowa.
No to zapowiada się zabawa.
------

Hey hey... i jak się podoba? Czy według was postępowanie Dominici w stosunku do rodziców jest dobre czy złe? Co o nich sądzicie? rosexxx

(Nie)obecny //N.H.//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz