Rozdział 45

1.6K 121 5
                                    

  Kiedy się obudziłam zorientowałam się, że jest już ciemno, a na zegarku widnieje szesnasta. Wow. To nieźle sobie pospaliśmy. A no właśnie. Niall jeszcze podróżuje po krainie snów. Nie chcąc go budzić wyplątałam się z jego objęć i podeszłam do starej komody stojącej obok drzwi. Wyjęłam czarne legginsy, białą koszulkę z napisem Silly oraz czystą bieliznę.
  Cichym kroczkiem opuściłam pokój i skierowałam się do łazienki. Tam szybko umyłam włosy i zmazałam makijaż nakładając potem nowy. Wiem to bez sensu ale jak będę gdzieś szła potem to nie chcę, żeby widziano mnie jako trupa. Przez tą całą Wielką Brytanię stałam się blada jak nieboszczyk.
  Założyłam na siebie wybrane rzeczy po czym wróciłam do pokoju po bluzę i telefon. Założyłam na stopy moje ukochane papcie, w kształcie buldoga angielskiego i gotowa zeszłam na dół. Już będąc na schodach mogłam usłyszeć śmiech mojej rodzinki.
- Hej wszystkim. - przywitałam się.
- Śpiąca królewna wstała.
- Cześć dziadek. - przytuliłam go na powitanie.
- Chcesz coś do picia? - spytała min moja babcia.
- Nie. Dziękuję. - odmówiłam grzecznie.
- Jak droga wam minęła?
- Dzięki. W porządku tylko Niall cały czas narzekał. Trochę się denerwował, bo nie wiedział czy co polubicie.
- Ja go jeszcze nie poznałem,  więc nie będę oceniał. - zaśmiał się dziadek.
- Jest wart ciebie. Widać, ze to porządny i ułożony chłopak. - podsumowała blond włosa kobieta.
- Dzięki. Przepraszam ale chce się przejść. Wrócę później. Jakby co to mam przy sobie telefon. - powiedziałam wstając z krzesła stojącego w kuchni.
- Dobrze.
***
  Jak ja się cieszę, że wreszcie odwiedziłam Polskę. Tak mi brakowało tego tak zwanego 'swojskiego klimatu'. Ludzie już przyozdobili swoje domy na święta, a pierwszy śnieg znalazł się już na drzewach, drodze i dachach domów. Już mogę poczuć tą miłość rodzinną i zamiłowanie do Bożego Narodzenia. Tak się cieszę, ze spędzam je w towarzystwie Nialla z moją rodziną. To tak wiele dla mnie znaczy.
  Skierowałam się do pobliskiego pubu na rogu ulicy, gdzie powinien pracować mój 'znajomy'.
  Weszłam do środka i od razu ogarnął mnie zapach piwa i tanich orzeszków solonych.
Nie zwracając uwagi zajęłam miejsce przy barze i czekałam aż ktoś mnie obsłuży.
- Co pani sobie życzy? - za blatem stanął wysoki, postawny mężczyzna o czarnych włosach i niebieskich jak lód oczach.
- Małe piwo z sokiem malinowym i czy mógł by Pan zawołać Antka Waryche? - spojrzałam na niego błagająco.
- Już się robi ślicznotko. - ble... normalnie dostałam odruchu wymiotnego słyszeć to jak mnie nazwał. - Warycha! Ktoś do ciebie. - zawołał po czym wręczył mi piwo i ruszył z powrotem na zaplecze.
- No czy mnie oczy nie mylą ale to jest nasza sławna Dominica. - podszedł do mnie by mnie przytulić na przywitanie. - Kope lat. - wybuchliśmy niekontrolowanym śmiechem przez co musieliśmy wyglądać jak para pojebańców.
- Hej Antoś. - przytuliłam go. - Nie było mnie zaledwie od chyba czterech miesięcy. - zmarszczyłam brwi pijąc piwo. O kurde ale dobre.
- Ta ale przez te kilka miesięcy znalazłaś i zarzuciłaś wędkę na sławnego Nialla Horana. No kurde tylko pozazdrościć. - oparł się o blat łokciem.
- Ah weź. Możemy się jutro spotkać, bo przyjechał ze mną. Co ty na to?
- Pewnie. Zaproszę jeszcze kilka znajomych i zrobimy sobie domówkę u mnie w domu. - wyszczerzyłam się. On to ma zawsze dobre pomysły.
- Jasne. - dopiłam orzeźwiający napój. - To do jutra. - uściskałam go.
- Do jutra mała. - Ja już dam mu małą... - zaśmiałam się pod nosem.
------------

Taki mały BONUS XDD

Dziękuj ę wam za głosy ;* Jesteście kochani <3

(Nie)obecny //N.H.//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz