Rozdział 112

1.1K 55 10
                                    

  Żołądek skurczył mi się do niewyobrażalnych rozmiarów, a do gardła podeszła żółć. Czy zrobiłem coś nie tak?
- Przepraszam. - wyszeptała wstając. - Muszę iść się przewietrzyć. - mruknęła kierując się na balkon. Co się z nią do cholery dzieje? Jak ja nie znoszę być w niewiedzy.
  Nie mogąc znieść ciśnienia przebrałem się w dres i po zabraniu butelki wody z  lodówki ruszyłem na siłownię. Muszę się jakoś wyładować.
  Jak to w pięciogwiazdkowym hotelu wyposażenie jest jak  najlepsze. Pierwsze co zrobiłem to rozciągnąłem się i chwyciłem za rękawice bokserskie. Z ciężkim oddechem podszedłem do wielkiego, czerwonego worka treningowego by następnie w niego uderzyć. Zakołysał się delikatnie tak, że śrubki wraz z łańcuchami zapiszczały. Jeden, dwa, trzy... osiem, dziewięć, dziesięć. Krople potu powolnie spływały strumykami z czoła na policzki bym je wytarł przedramieniem. Po kolejnej takiej serii uderzeń odrzuciłem te czerwone ochraniacze i nie wytrzymując emocji zacząłem oddawać ciosy gołymi pięściami. Nawet nie zauważyłem kiedy szkarłatna ciecz zaczęła wypływać z moich pokaleczonych kłykci.
- Niall! - momentalnie odwróciłem się słysząc głos Liama. - Co ty do kurwy robisz? - jego oczy stały się jak dwa euro. Chwycił za moją dłoń chcąc obejrzeć obrażenia. - Boże... chłopie. - westchnął.
- Weź daj mi spokój. - wyrwałem rękę z jego uchwytu.
- Weź daj sobie pomóc. - burknął pod nosem odwracając się. Zmarszczyłem brwi widząc co zamierza. Wyjął z chłodziarki dwa worki lodu, a z szafki wziął apteczkę. - Możesz powiedzieć co takiego usłyszałeś lub zobaczyłeś, że doprowadziłeś się do takiego stanu. - podał mi lód, a ja usiadłem na ziemi obok bieżni.

- Dzięki. Zawsze jesteś kiedy potrzebuje z kimś pogadać. - uśmiechnąłem się lekko,  cała złość jakby przeminęła.

- Po to są przyjaciele... - poklepał mnie po ramieniu. - A teraz mów co się zadziało. - popatrzył na mnie wyczekująco.
- No dobra... - westchnąłem przypominając sobie jak to było.
*Dominica's POV*
  Siedziałam ze spuszczoną głową bawiąc się palcami. Głupio się czuję no ale co ja mam poradzić?!
- Powinnaś mu powiedzieć. - Soph pogłaskała mnie po plecach bym poczuła, że mam w nich wsparcie. Jesteśmy razem. Na dobre i na źle.
- Wiem...  mi się wydaje, że czegoś się może już domyślać. - spojrzałam na wszystkich. Praktycznie każdy znajomy wie o moim problemie tylko nie Niall.
- Zobaczymy jak to będzie. Przyszłości nie przewidzisz. - odezwał się Louis. Harry to straszna papla, a ja jestem marną aktorką.
- Masz rację. - przyznałam.
- Dobra. My tu gadu gadu, a ty musisz się przygotować na kolację. - do moich uszu dobiegł śmiech Lottie.
- Ale po co? Mi się nie chcę nigdzie iść. - jęknęłam.
- O nie nie. Twój chłopak gdzieś cię zabiera i za godzinę masz być gotowa. - zaćwierkała radośnie, a ja pokiwałam głową na boki z litości.
----------

Dobranoc :*

Wstawiam, bo napisałam cały 126 rozdział i no xDD

kcw rose xx

(Nie)obecny //N.H.//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz