Rozdział 7

3.2K 196 12
                                    

2KOM=NEXT WCZEŚNIEJ 

Rano obudził mnie deszcz bijący o okno. No cóż taki Londyn i taka Anglia. Co zrobić? Kiedy spojrzałem na zegarek na mojej szafce nocnej zauważyłem, że jest dziesiąta rano. No to trochę se pospałem.

  Po dopiero jakiś pięciu minutach zwlekłem się z wygodnego łóżka i ruszyłem do łazienki by się ogarnąć. To co zobaczyłem w lustrze przeraziło mnie doszczętnie. Wychudzony farbowany blondyn z podkrążonymi oczami zamiast uśmiechu. Odkręciłem kran po czym schyliłem się i oblałem twarz zimną wodą. Od razu lepiej. Jakieś tam pewnego rodzaju orzeźwienie przeszło prze ze mnie. Nie miałem siły by układać włosy na żel więc tylko rozczesałem je zostawiając grzywkę na czole. Nawet fajnie to wygląda. Wróciwszy do mojej sypialni otworzyłem szafę i wyjąłem z niej czarne rurki i szary sweter. Do tego założyłem moje czarne Vansy i gotowy zeszedłem na dół, gdzie chłopaki konsumowali swoje śniadanie.
- Na talerzu masz jajecznicę. Masz wszystko zjeść. - ostrzegł mnie Harry, a ja wzruszyłem ramionami i usiadłem obok Zayna, który kończył swoją porcję.
- Yhm... chłopaki czyli się zgadzacie, żeby moja znajoma z nami jechała? - spytałem.
- Tak. - odpowiedzieli chórem.
- Jeżeli Cię to uszczęśliwi. - dodał Louis. Lekko się uśmiechnąłem i nabijając na widelec jajecznicę zacząłem jeść. Mam nadzieję, że ona się zgodzi jechać z nami na te kilka tygodni. Nie wiem co zrobię jeżeli się nie zgodzi. Ta dziewczyna mnie zaintrygowała i może coś wniesie do mojego świata... chociaż już nawet chyba coś wniosła.
- Dzięki. - powiedziałem kiedy skończyłem jeść. Wziąłem talerz i dałem go do zmywarki, a sam ruszyłem do przedpokoju by ubrać kurtkę.
- Gdzie idziesz? - dobiegł mnie krzyk Li.
- Idę na miasto . - odkrzyknąłem po czym wyszedłem z domu. Na podjeździe czekał na mnie mój skarb - czarny Range Rover. Odblokowałem drzwi za pomocą kluczyków po czym wsiadłem i odpaliłem moje cacko. No to czas w drogę. Wyjechałem z parceli, a następnie skierowałem się do dzielnicy, gdzie mieszka moja przyjaciółka. Mam nadzieję, że już nie śpi. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem.
  Na mieście  jak zwykle panował ruch i był mały korek ale i tak po godzinie stałem pod kamienicą szatynki. Zaparkowałem jak najbliżej po czym udałem się pod drzwi jej mieszkania. Kiedy zapukałem nie musiałem długo czekać, bo po chwili otworzyła mi drzwi zapłakana?! dziewczyna.
- Hej. Co się stało? - natychmiast ją do siebie przyciągnąłem i zacząłem uspokajać szeptając słowa typu wszystko będzie dobrze, nie płacz, nikt nie jest warty twoich łez, ciii.
- Wejdźmy do środka. - jej głos przez płacz przypominał chrypę. Kiedy usiadłem w salonie ona przyniosła nam po kubku gorącej czekolady i usiadła obok mnie. Nic nie mówiła tylko wpatrywała się w pływającą piankę w cieczy.
- Możesz powiedzieć co się stało? Teraz to ja się martwię. - oparła się o tył kanapy i przyciągnęła kolana pod brodę. Słyszałem jak cicho łka.
- Ja przepraszam, ze zawracam ci głowę. Ja jaja.. ja. - jąkała się, a ja by ją uspokoić przyciągnąłem ją na swoje kolana i znowu zacząłem kołysać by się uspokoiła. Nie cierpię kiedy dziewczyny płaczą. Ten  widok dla  to jak nóż prosto w serce. Chciałbym wtedy jakoś pomóc ale czasami nawet nie wiem jak. Szatynka stała się mi szczególnie bliska i chciałbym ja w jakiś sposób chronić. Ale jaki?
-----
I MAMY KOLEJNY^^ JAK WAM SIE PODOBA??




(Nie)obecny //N.H.//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz