- Louis, obiecałeś mi. - jęknęłam. - Choć, bo się spóźnimy. - ciągnęłam go za rękę.
- Ale mi się nie chce iść na jakiś wstęp dennej kapeli muzycznej. - burknął.
- No już spokój Tomlinson.
- Po nazwisku to po pysku.
- Ej to moje. - dałam mu kuksańca w bok na co wybuchł śmiechem. - Już jesteśmy blisko. - kiedy skręciliśmy pokonując kolejną dzielnicę Londynu mogłam już zobaczyć salę, w której robimy Lou przyjęcie - niespodziankę.
***
- Nienawidzę cię. - warknął. Zignorowałam to i zagwizdałam. To miał być sygnał, że idziemy. Louis jak to on nadal się nie domyślił naszej intrygi.Weszliśmy na salę, w której panował mrok. Na początku był zdziwiony lecz po chwili na jego twarzy zagościł szczery i wielki uśmiech. Wszyscy wyskoczyli z ukrycia krzycząc niespodzianka.
- Kocham cię. - rzucił mi się na szyję przez co prawie wylądowałam na podłodze.
- Okay. Okay. Tommo. - poklepałam go po plecach by zwrócił na mnie uwagę.
- Yhy. - wymamrotał.
- Idź się lepiej przywitaj z gośćmi. Twoja mama tu jest tak samo jak i siostry i ojczym. - powiedziałam, a on natychmiastowo oderwał się ode mnie i poszedł przywitać się z gośćmi.
Urodzin Louisa rozkręciły się na maksa. Wszyscy świetnie się bawili, pili i tańczyli. W końcu po dwóch godzinach razem z Niallem weszliśmy na scenę, a muzyka ucichła.
- Jak wiecie nasz przyjaciel ma niedługo urodziny, a z powodu świąt zrobiliśmy je dzisiaj. - zaczął blondyn.
- Chcemy ci życzyć wszystkiego najlepszego Tommo, dużo szczęścia, radości, spełniania swoich marzeń i wiec, że wszyscy cię kochamy po mimo twoich marnych i złośliwych kawałów. - zakończyłam moją 'przemowę', a Harry wjechał wózkiem, na którym stał wielki czteropiętrowy. Specjalnie zamówiliśmy coś pod postać Spider Mana wiedząc jak bardzo Louis go uwielbia.
- Tomlinson. - zawołał Hazz. - Czyń honory. - Loczek podał mu nóż.
- Happy Brithday, Happy Brithday , Happy Brithday to you. - zaczęli wszyscy śpiewać przez co nasz przyjaciel się wyszczerzył. Pokroił za ten czas ciasto po czym przejął jeden z mikrofonów i stanął na scenie.
- Wow. Nie wiem co mam powiedzieć. - westchnął uśmiechając się lekko. - Jesteście niesamowitymi ludźmi, których kocham całym sercem. Bardzo chciałbym podziękować wam za to. - wskazał na salę. - To jest niesamowite. Dziękuję za to, że przyjechaliście i za to, że mnie wspieracie w moim życiu. Dzięki wam dałem radę. Dziękuję mamie za życie i za cudowne rodzeństwo, ekipie za życie w One Direction, chłopakom za to, że zawsze są ze mną i nawet jeżeli mam trudny moment w życiu to zawsze mi pomogą, a Dominice za to, że po prostu jest. Nigdy nie mogłem wymarzyć sobie lepszej przyjaciółki. - łza spłynęła mi po policzku, a Niall objął mnie w talii i złożył pocałunek na czubku mojej głowy. - Dobra. Koniec, bo sam się zaraz popłacze. Dziękuję jeszcze raz i życzę wam wspaniałej zabawy. - oddał mikrofon Liamowi i zaczął częstować resztę ludzi swoim tortem urodzinowym upieczonym przez Harry'ego.
Po skonsumowaniu każdy bawił się w swoim towarzystwie z przynajmniej jedną szklanką drinka w dłoni. Aktualnie wywijałam z Ni na parkiecie akurat kiedy Zayn puścił wolną piosenkę.
- A teraz trochę miłości. - zaśmiał się. Zarzuciłam ręce blondynowi na kark i zaczęłam się bawić jego włoskami. On natomiast objął mnie w talii i położył głowę na mojej.
- Kocham cię.- wyszeptał.
- Ja ciebie też Ni. - wsłuchałam się w spokojne bicie jego serca.
- Kiedy lecimy do Polski? - spytał trochę nerwowo przez co jego klatka piersiowa za wibrowała. Spojrzałam na niego. Widziałam po nim, że się denerwuje. Nie tylko głos go zdradzał ale i mina.
- Nie martw się. Moja rodzina pokocha cię. - przeczesałam mu włosy na co zamruczał. - A lecimy jutro wieczorem by być rano na miejscu.
----------------------------------------------------
I taki kolejny specjalnie dla was by podziękować wam za ponad 3K wyświetleń i równo 500 gwiazdek i 214 kom :*
CZYTASZ
(Nie)obecny //N.H.//
FanfictionOPOWIEŚĆ PISANA 5 LAT TEMU, WIĘC MÓJ STYL PISANIA ZNACZNIE SIĘ ZMIENIŁ WRAZ Z MOIMI POGLĄDAMI - A może znajdziesz sobie jakąś irlandzką c****?! - wszyscy w studiu wybuchnęli na pytanie Alana Carra skierowane w moją stronę. Momentalnie chciałem się...