Rozdział 111

1.1K 59 8
                                    

  Kilkugodzinny lot strasznie potrafi zmęczyć człowieka, a już szczególnie kobietę w ciąży. Myślałam, że po prostu ze świruje tam w środku.
- Może chcesz na rozluźnienie drinka lub lampkę wina? - zaproponował mi Louis na co westchnęłam.
- Nie, dziękuję. - odmówiłam rozkładając się na fotelu w vanie. I tak nie mogę. Pół godziny temu wylądowaliśmy na paryskim lotnisku, gdzie na chłopaków czekał tłum fanów. Tommo nie miał za bardzo ochoty na zdjęcia i podpisywanie autografów, więc z pomocą ochroniarza dotarliśmy do pojazdu, który ma nas zawieść do hotelu.
- Masz wodę. - Dawid podał mi pełną butelkę ziewając.
- Dzięki. - mruknęłam.
  Po niecałych dziesięciu minutach dołączyła do nas reszta i mimo wielkich uśmiechów na twarzy wiedziałam, że są wyczerpani podróżą.
***
  Hotel okazał się być bardzo ekstrawagancki z wieloma ochroniarzami i idealnym personelem. Od razu na wejściu uderzyła we mnie głęboka czerwień i bogate zdobienia. Na ścianach zawisły podróby obrazów wielu znanych malarzy takich jak Picasso czy Leonardo da Vinci. Przy recepcji wydano nam klucze do apartamentów ale oczywiście jeszcze nie mogliśmy się udać do nich, bo manager trasy - Paul miał nam wszystkim coś do powiedzenia.
- Dziś macie dzień wolny, rano widzimy się o ósmej na śniadaniu, a potem jedziemy na wywiad do porannego show. Po obiedzie w restauracji próba na stadionie, a o dwudziestej koncert. - powiadomił. - A i nie rozpakowujcie się, bo po jutrze jedziemy tour busem do Barcelony. - dodał, a na twarzach chłopaków zawitał uśmiech. - To wszystko i do zobaczenia. - odszedł, a my skierowaliśmy się do windy. Na szczęście Boy hotelowy zajął się naszymi bagażami.
- To gdzie mamy pokoje? - zapytałam.
- Na siódmym piętrze. - kiwnęłam głową na słowa Liama. No tak. On to ten zawsze zorganizowany. Po dojechaniu na właściwą wysokość wyszliśmy z metalowej puszki i każdy skierował się do swoich pokoi. Ja i Niall będziemy dzielić swój z Gemm i Lottie. Na szczęście. - zaśmiałam się pod nosem.
- My mamy tam sypialnię. - Nialler po otwarciu drzwi specjalna kartą wskazał na kolejne przejście.
- Niech ci będzie blondyneczko. - zachichotała Gemm.
- Idź ty wredny smerfie. - burknął.
- Niebieskie włosy są ładniejsze! - krzyknęła przez plecy idąc do swojego pokoju.
- Nie do wiary, że Harry mnie kiedyś sfatał z tym diabłem. - opadł na łóżko śmiejąc się, a ja uniosłam brwi w zaskoczeniu.
Oni kiedyś byli razem.  To takie w sumie dziwne. Dlaczego już nie są? - Ehhh..   to są dawne czasy. Teraz mam Ciebie. -  złapał za moje biodra pozwalając bym opadła na jego umięśnione ciało. Jego dłonie zjechała z talii na tyłek i ścisnęły go.
- Niall! - pisnęłam, a on się wyszczerzył. - Nienawidzę cię. - zagryzłam dolną wargę śmiejąc się pod nosem.
- A ja Cię kocham. - podniósł się by po chwili wpić się ustami w mój obojczyk. Westchnęłam czując lekki ból z dawką przyjemności. Jego ręce zaczęły wchodzić pod moją bluzkę na co mój brzuch się napiął. Wiem do czego do zmierza. Nie chce tego. Nie.
- Niall nie. - odepchnęłam go od siebie.
----------

Z racji tego, że dziś skończyłam pisać 125 cześć ff to właśnie od niej rozdziały będą dłuższe o około 200 słów. Mam nadzieję, ze się cieszycie xD

rose xxx

(Nie)obecny //N.H.//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz