- Tu dom Żmudów. Prosimy zostawić wiadomość po sygnale. - odezwała się sekretarka.
- Hej. Tu Dominica. My przyjedziemy dopiero nad ranem. Kocham was. Pa. - rozłączyłam się wzdychając.
- I co? Nie odbierają? - spytał mnie Niall.
- Nie. Pewnie są jeszcze w polu. Wracają po dwudziestej, a jest u nich dziewiętnasta więc wiesz. - oparłam się o jego tors wpatrując się w tłum, który jest na lotnisku Luton.
- Dlaczego nie lecimy z Heathrow? - zadał kolejne pytanie.
- Byśmy wylądowali w Warszawie, a to jest daleko do Wrocławia. - wytłumaczyłam mu.
- Oh. Okay. - złożył pocałunek na czubku mojej głowy.
- Pasażerowie lotu trzysta dwadzieścia dziewięć do Wrocławia proszeni są o podejście do bramek. - z głośników rozległ się cienki głos kobiety.
- Pora iść. - założyłam torbę na ramię i razem z Ni skierowaliśmy się do wejścia piętnastego.
- Proszę bilet. - podałam świstak dzięki, któremu mam lecieć do domu. Blond piękność wszystko sprawdziła. - Życzę miłego lotu. - dostałam co z powrotem po czym schowałam do torebki, a w tym czasie dołączył do mnie mój chłopak. Całe szczęście żadna fanka go nie rozpoznała. Ludzie się trochę dziwnie patrzą z powodu tego, ze kaptur bluzy ma na swoich blond farbowanych włosach, a na nosie goszczą Ray Bany. Taka sława. Trzeba się ukrywać.
- Domi. To tutaj. - wskazał na dwa miejsca po lewej stronie w dwudziestym rzędzie.
- Mogę przy oknie? - wydęłam wargę patrząc na niego prosząco.
- Jasne. - Z uśmiechem usiadłam obok okienka. Na wszelki wypadek zasłoniłam je widząc grupkę reporterów. - Możesz mi wytłumaczyć jedno? - spojrzałam na Irlandczyka.
- Tak? - pozwoliłam mu kontynuować wypowiedź.
- Dlaczego lecimy ekonomiczną? Przecież mogłem wynająć nam prywatny odrzutowiec. - rzucił na co westchnęłam zakrywając twarz dłońmi.
- Oj Nialler. Ja nie chce na tobie żerować. - chwycił mnie za dłoń i już chciał się odezwać ale mu na to nie pozwoliłam. - Wystarczy, że płacisz za wakacje na Malediwach.
- Ale...
- Nie Ni. Proszę skończmy ten temat. Nie mam ochoty się z tobą kłócić. - zapięłam pasy i oparłam się o blondyna, który mnie objął.
- Może Pan ściągnąć okulary i kaptur? - podeszła do nas stewardessa zwracając uwagę Horanowi. Przytaknął i kiedy odeszła pozbył się swojego 'przebrania'.
- A tak w ogóle to jaką jest twoja rodzina? - spojrzałam na niego z powagą. - No co?! - pisnął na co zachichotałam. - Chce się dopasować, a po za tum się denerwuje. - przyznał ciszej.
- Hmm... pomyślmy. Nie masz się co bać. Są bardzo sympatyczni. Dziadek od razu cię polubi. Babcia może na początku nie mieć przekonania ale to z czasem się zmieni. Pewnie wypijecie piwo i poczują coś takiego jakbyście się znali od lat. Mój wujek ma trójkę dzieci i partnerkę, która nie jest ich matką, bo trafiła do szpitala psychiatrycznego. - spuściłam głowę. - Polubisz moich wujków, a maluchy zaraz będą pokazywać ci zabawki. Na pewno dogadasz sie z Dawidem. Ma jedenaście lat i kocha śpiewać. - zaśmiałam się. - I tak to już chyba wszyscy.
- Nie brzmi aż tak źle. - przyznał nerwowo.
- Nie masz się co martwić. Po lubią Cię i to na sto procent. A twoi rodzice nie są źli, że nie przyjedziesz do nich na święta? - bawiłam się jego palcami.
- Obiecałem, że przyjadę przed trasą po naszych wakacjach. Chcą poznać kobietę dzięki, której się uśmiecham.
O nie.
-----------------------------------to dla was :)
CZYTASZ
(Nie)obecny //N.H.//
FanfictionOPOWIEŚĆ PISANA 5 LAT TEMU, WIĘC MÓJ STYL PISANIA ZNACZNIE SIĘ ZMIENIŁ WRAZ Z MOIMI POGLĄDAMI - A może znajdziesz sobie jakąś irlandzką c****?! - wszyscy w studiu wybuchnęli na pytanie Alana Carra skierowane w moją stronę. Momentalnie chciałem się...