Rozdział 66

1.4K 106 6
                                    

  Od wczoraj czyli od powrotu do Londynu mam z Niallem ciche dni. Jest mi przykro no ale co ja poradzę? Jestem w kompletnej rozsypce. Tak bardzo chciałabym zapomnieć lub choć na chwilę wyrwać się z tego świata.
  Podciągnęłam nosem wycierając dłonią kolejną dawkę łez, która spływała po moich czerwonych policzkach. Odkręciłam kran, a następnie chlapnęłam sobie zimną wodą w twarz by trochę złagodzić te rumieńce.
  Po pięciu minutach zeszłam na dół do kuchni, gdzie siedział Niall. Spuściłam wzrok. Nie chciałam na niego patrzeć. Po powrocie do domu znowu zaczął się ze mną kłócić. Mając już tego wszystkiego dość przenocowałam w sypialni gościnnej.
- Może byś się tak odezwała. - powiedział niskim tonem na co się wzdrygnęłam wypuszczając szklankę z dłoni. Nie minęła sekunda, a ta roztrzaskała się z hukiem na ziemi. - I co ty robisz niezdaro?! - wydarł się, a w kącikach moich oczu pojawiły się nowe łzy. Schyliłam się by pozbierać odłamki szkła.
- Cholera. - syknęłam kiedy materiał przebił moją skórę, a z dłoni pociekła szkarłatna stróżka krwi. Natychmiastowo podniosłam się z klęczków. - Wiesz co Niall? - spojrzałam na niego z wkurzeniem i smutkiem w oczach. - Zmieniłeś się. To nie jesteś ty. To nie jest mój Niall, którego kochałam. To nie jest mój Niall, którego pocieszałam, a on nie. To nie jest mój Niall, z którym wiązłam większe plany na życie. Gdzieś się podział mój ukochany? - załkałam.
- Zniknął. -  warknął, a ja nie zwracając już na niego uwagi wybiegłam z pomieszczenia, a następnie z domu. Na moje nieszczęście w nocy musiało napadać śniegu. Jest zimno, ślisko i mokro.
  Niewiele myśląc skierowałam się do domu Harry'ego, który jest zaledwie kilka metrów od mojego miejsca zamieszkania.
  Zadzwoniłam domofonem, a po chwili lokers wpuścił mnie na teren jego posiadłości.
- Hej. - przywitał się wypuszczając mnie do środka.
- Cześć. - mruknęłam.
- Siadaj w salonie, a ja zaraz przyjdę. - przytaknęłam na jego słowa i ruszyłam do wskazanego przez niego pomieszczenia.
  Strasznie podobał mi się wystrój jaki panował na jego parceli. Te jasne kolory zachęcały jedynie człowieka nu uśmiechnął się i cały dzień chodził szczęśliwy.
- Proszę. - chłopak chciał mi podać kubek lecz zaraz go ode mnie odsunął i położył na stoliku do kawy. - Boże. Co ci się stało? - chwycił moją dłoń oglądając z każdej strony.
- Szklanka mi się stukła. - przyznałam, a on pokręcił głową w niezrozumieniu.
- Za chwilę przyjdę. Nie ruszaj się nigdzie. - ostrzegł.
- A mam gdzie. - zaśmiałam się nerwowo za co zgromił mnie swoim chłodnym wzrokiem.
  Tak szczerze to nie wiem co mam robić. Nie mam pojęcia. Nie chce tam wracać, a nikomu z moich przyjaciół nie będę zawracała głowy.
- Daj tą rękę. - przede mną wyrósł Hazz. Chyba za bardzo się zamyśliłam. - Będzie trochę boleć. Na szczęście szkło ci się nie wbiło i rana nie jest głęboka. - odkaził wacikiem i wodą utlenioną na co się skrzywiłam po czym opatrzył i zawinął pokaleczoną dłoń w bandaż. - I po bólu. - uśmiechnął się lekko w moją stronę.
- Dziękuję. - odwzajemniłam jego gest.
- Nie ma za co. A teraz pij, bo ci twój ulubiony napój wystygnie. - zaśmiał się.
- Czyżby gorąca czekokada panie Styles? - zażartowałam.
- A jakżeby inaczej droga Dominico. - wybuchliśmy niekontrolowanym śmiechem. On zawsze mi poprawi humor.
*Harry's POV*
  Kiedy Niśka zasnęła zaniosłem ją do mojej sypialni. Nie pytałem się jej co się stało,  bo to było wiadome, a po za tym nie chciałem jej przypominać minionych wydarzeń tylko poprawić humor.  I z radością muszę ogłosić, że chyba mi się udało.
  Ubrałem na siebie kurtkę i zachowując się stosunkowo cicho by jej nie obudzić wyszedłem. Mogę się założyć o cały mój majątek, że nie spała całą noc. 
No to teraz czeka cię poważna rozmowa z twoimi przyjaciółmi Horan.
-----------

Taki z dupy ale jest ;)

(Nie)obecny //N.H.//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz