Po wejściu do samolotu zajęłam miejsce w fotelu przy oknie. Kiedy wrócimy będę jeszcze bardziej odczuwać to, że niedługo poród. Jeszcze tylko półtorej miesiąca.
- Prosimy o zapięcie pasów. - poinformowała stewardessa. - Lot będzie trwał dwadzieścia sześć godzin. - to są chyba jakieś żarty?!
Wykonałam polecenie blond kobiety i rozsiadłam się wygodnie w fotelu. Wzrokiem ostatni raz pożegnałam Nową Zelandię po czym zamknęłam oczy.
***
Moje oczy zostały podrażnione przez promienie wschodzącego słońca. Jęknęłam zaspana. Stopniowo otwierałam oczy by uniknąć blasku złotej kuli. Zasłoniłam zasłoną okienko i rozejrzałam się po pokładzie samolotu. Niall spał naprzeciwko mnie, za mną Harry i Gemma, a po drugiej stronie Liam, Dan, Louis i Lottie. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał szósta rano. Był ustawiony w miarę stref czasowych. W sumie to się teraz cieszę, że nie lecę ekonomiczną tylko prywatnym odrzutowcem chłopaków. Jeszcze tylko osiemnaście godzin. Wcisnęłam mały, czerwony guzik przywołując naszą stewardessę.- Coś podać? - po niemal sekundzie zjawiła się w kabinie witając mnie z uśmiechem.
- Herbatę poproszę, jeżeli to nie jest kłopot. - odwzajemniłam jej gest.
- Dobrze. Będzie gotowa za dwie minutki. - zasunęła drzwi, a ja westchnęłam. Zobaczyłam, że mój narzeczony ma na siebie skierowaną wentylacje. Na jego skórze pojawiła się gęsia skórka. Odpięłam pas i wstałam. Mój kręgosłup strzelił na co zamknęłam oczy. Nigdy więcej nie chce być w ciąży. Po tym jakże miłym rozciągnięciu się, zdjęłam z górnej półki koc i okryłam nim Ni. - Przyniosłam pani herbatę. - do kabiny weszła kobieta w czarnej spódniczce i różowej koszuli niosąc za sobą stukot połyskliwych szpilek. Jak ona może tutaj w nich chodzić.
- Dziękuję. - powiedziałam kiedy postawiła parujący napój na stoliku. Po jej wyjściu wzięłam książkę na temat rodzicielstwa, usiadłam i starałam się cokolwiek zapamiętać. Tego jest o wiele za dużo.
*Niall's POV*
Zdziwiłem się widokiem pustego fotela naprzeciwko mnie. Przetarłem oczy, zrzucając z siebie niebieski koc. Na stoliku stał pusty kubek, a bok niego książka na temat noworodków. Znowu to czytała. Mam wątpliwości.
- Przepraszam... widziałaś może moją narzeczoną? - zapytałem się mojej pracownicy.
- Chyba jest w toalecie. - kiwnąłem głowa w podziękowaniu za podaną informację i wróciłem na swoje miejsce. Kiedy minęło pięć długich minut nie wytrzymałem i skierowałem się do łazienki.
- Domi? - zapukałem cicho. - Jesteś tam?
- Zaraz wyjdę. - odetchnąłem z ulgą. Przynajmniej po części. Odczekałem chwilę opierając się o ścianę. Momentalnie stanąłem jak na szpilkach kiedy klucz w zamku został przekręcony. Szatynka wyszła, a ja objąłem ją ramionami kiedy zobaczyłem jej smutny wyraz twarzy.
- Nie czytaj już tych książek. - poradziłem na co wybuchnęła niespodziewana histerią. Kołysałem nami by się jakoś uspokoiła.
- Tego jest tak dużo... jak ja dam sobie radę? - podciągnęła nosem drżąc z emocji schowana nadal w mojej klatce piersiowej.
- Posłuchaj mnie... - podniosłem jej podbródek dwa palcami. - Nie jesteś sama. To jest też moje dziecko i mój obowiązek. Nie masz się co martwić. Pieniądze mamy, rodziców i przyjaciół mamy. W szpitalu położna nauczy nas jak traktować i opiekować się takim maleństwem. Przy porodzie będę z tobą i nawet nie opuszczę cię na krok. Nie masz się co martwić. - pocałowałem ją w głowę. - Jesteśmy w tym wszystkim razem. Nasz syn będzie miał cudowny dom. - podsumowałem uśmiechając się lekko co odwzajemniła.
---------------------------------------------------------------------------------
Co myślicie o załamaniach Dominici i zachowaniu Nialla??
Przepraszam ale ten rozdział dziś pisałam tak z dupy z zamroczonym umysłem i wgl... zrozumcie tu człowieka :/
rose xx
CZYTASZ
(Nie)obecny //N.H.//
FanfictionOPOWIEŚĆ PISANA 5 LAT TEMU, WIĘC MÓJ STYL PISANIA ZNACZNIE SIĘ ZMIENIŁ WRAZ Z MOIMI POGLĄDAMI - A może znajdziesz sobie jakąś irlandzką c****?! - wszyscy w studiu wybuchnęli na pytanie Alana Carra skierowane w moją stronę. Momentalnie chciałem się...