Rozdział 99

1.2K 70 11
                                    

*Niall's POV*
*tydzień później*
Bogota to cudowne miasto pełne świetnych ludzi, jedzenia i ludzi. Tak... zawsze sensowny ja. Pierwszy raz jestem w Ameryce Południowej i zrozumcie człowieka, który zwiedza tak piękne miejsca i ma okazję zapoznać się z kulturą.
- Co tak siedzisz? - zapytał Liam zajmując miejsce obok mnie na drugim leżaku. - Bez piwa? - uniósł zdziwiony brwi.
- Rano wylatujemy, a ja nie chcę rzygać. - zaśmiałem się.
- Przestań. Jedno nie zaszkodzi. - zaśmiał się podając mi puszkę.
- Dzięki. - uśmiechnąłem się co odwzajemnił. - A gdzie reszta? - zapytałem.
- Chłopaki z młodym poszli zagrać w nogę, a twoja dziewczyna śpi, bo się nie najlepiej czuje. - odpowiedział na co przytaknąłem otwierając zimny napój. - O czym tak myślałeś? - zapytał ciekawy.
- O życiu i o niczym. - uśmiechnąłem się pod nosem.
- Coś wywnioskowałeś? - upił łyka piwa.
- W sumie to chyba nie. Teraz to jedynie trasa. - wzruszyłem ramionami.
- A co byś zrobił, gdy się okazało, że zostaniesz ojcem? - zmarszczyłem brwi w zaskoczeniu. - Tak pytam. - zaśmiał się unosząc ręce w geście obronnym.
- Nie wiem. Pewnie bym był zaskoczony ale szczęśliwy.
Właściwie to nie wiem jakby to było.
***
Pytanie Liama cały czas dręczy moje myśli. Co bym zrobił, gdyby się okazało, że zostanę ojcem? Hmm... W sumie nie wiem. Ale no kurczę blade... skąd takie pytanie?
Ehhh... dobra nieważne.
- Niall? - dobiegł mnie zaspany głos dziewczyny na co się odwróciłem. - Co robisz?
- Próbuje coś napisać ale mi nie idzie. - pokręciłem głową i wzrokiem wróciłem do tekstu zapisanego moim koślawym pismem na kartce.

Zrozumiałem to
Zrozumiałem to z czerni i bieli
Sekundy i godziny
Może musieli wziąć trochę czasu

Ty i ja
Nie chcemy być jak oni
Możemy doprowadzić to do końca
Nic nie może stanąć pomiędzy
Tobą i mną
A nawet bogowie nad nami
Nie mogą rozdzielić naszej dwójki
Nie, nic nie może stanąć pomiędzy
Tobą i mną
Oh, Ty i ja

- To jest dobry tekst więc czego chcesz? - Dominica wychyliła się zza mojego ramienia i prześledziła cały tekst napisany przeze mnie.
- Nie umiem go dokończyć. - oparłem się łokciami o stół i wplątałem palce w moje blond włosy ciągnąc za ich końcówki.
- Bądź cierpliwy. Dostrzegaj drobne elementy, a skończysz tą piosenkę. - cmoknęła mnie w policzek i objęła szyję rękami.
- Jak się czujesz? - zmieniłem temat.
- Już lepiej ale głową mnie cały czas boli. - westchnęła.
- Może chcesz iść do lekarza? - zapytałem.
- Nie. Jest okay. Dam radę. - uśmiechnęła się lekko.
-Ale kochanie. - wstałem gwałtownie z krzesła. - To nie jest normalne. - położyłem dłonie na jej ramionach i przyciągnąłem siebie.
- Daje radę. - zapewniała.
- Ja jednak wolę byś poszła do lekarza...
---------------

Ach ten uparciuch xdd Niedługo 100 rozdział!!!

(Nie)obecny //N.H.//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz