Rozdział 120

1.2K 60 9
                                    

  Powoli zaczynam wariować. Nie daje sobie z niczym rady. Nie mogę w ogóle spać, bo dręczą mnie te chore koszmary. Jeść też nie chcę. Denerwuje się tylko, że Dominice coś się stało. Dlaczego musiała zmienić ten cholerny numer?!
Założyłem sztyblety i jeszcze raz przejrzałem się w lustrze by poprawić włosy. Są stanowczo za długie i opadają mi na oczy co mnie niesamowicie drażni. Przeczesałem je dłonią z irytacją po czym zabrałem bluzę z wieszaka i wyszedłem z pokoju. Dziś jest ta durna konferencja dotycząca reszty trasy. Ja się tam chyba na śmierć zanudzę.
Zapukałem do pokoju przyjaciół. Po chwili czekania drzwi otworzył mi Louis. Harry był bardzo blisko mojej dziewczyny więc może coś wie.
- Hej. - mruknąłem wysilając się na uśmiech ale i tak wyszedł z tego jakiś grymas. - Jest Styles?
- Wejdź. Siedzi w sypialni i nawija z kimś przez telefon. - wywrócił oczami na co zachichotałem. Lou potrafi rozśmieszyć nawet kiedy nie jest tego świadomy.
- Dzięki. - za wskazówką przyjaciela ruszyłem do pomieszczenia, w którym króluje Loczek. Dobiegły mnie urywki rozmowy.
- Nie rozumiem cię. - westchnął. - Powinnaś z nim pogadać, a nie zostawiać jakiś świstek. Był w szoku! - uniósł głos na co się wzdrygnąłem. - Przepraszam cię Domi.
Cholera mać... wiedziałem! Wiedziałem, że to z nią gada. Zajebisty z niego przyjaciel. Polecam.
- Okay. A kiedy idziesz na USG? O to dobrze... napisz mi kiedy będziesz po... A tak po za tym to jesteś już w Londynie? - zapytał, a ja zmarszczyłem brwi. To gdzie ona była przez ten czas? W Polsce? Nie możliwe. - Okay. To jak będę miał wolne to przylecę i ci pomogę z tym wszystkim. - zarządził. - Nie masz za co. - zaśmiał się. - Okay. Też tęsknię. Pa. Do zobaczenia. - rozłączył się. Momentalnie wszystko się we mnie zagotowało. Jak on mógł ukrywać to wszystko przede mną. Wściekły, twardym krokiem wszedłem do jego sypialni. To teraz ma przejebane.
*Dominica's POV*
  Weszłam do domu z kilkoma torbami w rękach cała mokra. Niestety złapała mnie ulewa kiedy wychodziłam ze sklepu z odzieżą dla kobiet ciężarnych. Muszę się w końcu jakoś przygotować na to wszystko. Owszem. Jest to trochę stresujące ale dam jakoś radę. Prawda?
  Zdjęłam mokry płaszcz wraz z butami w przedpokoju i ruszyłam do garderoby by zostawić tam zakupy. Trochę mi tak smutno teraz samej. Mój kuzyn został w Polsce, chłopaki w trasie... jedyne co mi teraz humor poprawia to godzinna rozmowa z Harrym. Wiem, że on nic nie powie Niallowi.
Zdjęłam mokry sweter i leginsy. Oczywiście mogę sobie pomarzyć o normalnych biodrówkach. Z półki ściągnęłam zwykły biały t-shirt i krótkie spodenki. Założyłam na siebie wybrane ubrania i położyłam się na łóżku. Już chciałam chwycić moją książkę ale rozdzwonił się mój telefon. Harry. Co on znowu chce? Zapomniał czegoś? Dziś rozmawialiśmy. Oczywiście nie przeszkadza mi to ale on też ma przecież jakieś obowiązki. Przeciągnęłam palcem po ekranie urządzenia tym samym akceptując połączenie.

- Halo. - odezwałam się nie słysząc nikogo w słuchawce.

- Możemy porozmawiać? - nie mal od razu rozpoznałam ten ochrypły irlandzki akcent. Nie możliwe, że to on.
-----------------------------

Co ja wgl wcześniej pisałam?? xd

Więc no... co myślicie??

rose xx

(Nie)obecny //N.H.//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz