Rozdział 113

1.1K 58 18
                                    

- Kiedy to zaplanowałeś?! - pisnęłam podekscytowana widokiem tętniącego nocą życiem Paryża.
- Kilka dni temu z małą pomocą chłopaków. - podrapał się nerwowo po karku patrząc na mnie wyczekująco.
- Dziękuję. - podeszłam do niego by objąć go ramionami w pasie.
- Nie ma za co skarbie. - złożył pocałunek na czubku mojej głowy na co kąciki moich ust lekko się uniosły. - Przepraszam. - mruknął.
- Nic się nie stało. Takie rzeczy się zdarzają. - zaśmiałam się. - To w sumie było śmieszne. - popatrzył na mnie gniewnie. Momentalnie uśmiech zszedł z mojej twarzy.
- Nie myśl już o tym. Patrz. Jesteśmy na wieży Eiffla, jest noc, gwiazdy i księżyc pięknie się prezentują, mamy pyszną kolację... czego nam tu jeszcze brakuje?
- Niczego. Cieszę się, że jesteśmy razem.
- Ja też. - pochylił się by połączyć nasze usta w namiętnym pocałunku. - A teraz... - nabrał powietrza by unormować płytki oddech. - zapraszam panią do stołu. - wskazał ręką na stolik z zastawą. Kiwnęłam głową lekko się uśmiechając. Cudowna chwila. Ułożył dłoń na dole moich pleców i poprowadził do krzesła, które odsunął bym usiadła.
- Ale z Ciebie dżentelmen.
- A jaki mam być? - zaśmiał się.
- Wystarczy mi, że będziesz sobą. - nalał czerwonego wina do dwóch kieliszków po czym podał mi jeden. Ujęłam go za nóżkę, podniosłam po czym przyłożyłam do ust. Momentalnie poczułam jak mój przełyk zaczyna się palić, a na języku zostaje kropla kwaskowatości cieczy.
- Smakuje? - zapytał kiedy odłożyłam naczynie.
- Jest bardzo dobre. - wyszczerzyłam się.
***
Mój brzuch jest pełny i nie wcisnę nic więcej. Potajemnie rozpięłam spódniczkę z boku, żeby się aż tak nie męczyć. Ale mnie wydęło.
- Dziękuje za kolację. - upiłam łyka wody. Wypiłam jeden kieliszek wina i zaczynam czuć się winna. Całkowicie zapomniałam o mojej małej fasolce. A jeżeli coś się jej stanie? Nie to nie możliwe. To tylko jeden, a do tego mały kieliszek. Bądź spokojna i się nie denerwuj. Boże... jestem taka nieodpowiedzialna. Jak ja sobie poradzę jak ono się urodzi.
- Nie ma za co. Dla Ciebie warto. - nachylił się by złożyć pocałunek na moich wargach. - A i mam dla Ciebie jeszcze jedną niespodziankę. - powiedział kiedy się ode mnie odsunął. Włożył dłoń do kieszeni marynarki, a oddech uwiązł mi w gardle. Moje oczy dokładnie śledził każdy jego ruch. Widziałam jak jego mięśnie się napinają kiedy wyjął czerwone pudełeczko. - Mam nadzieję, że ci się spodoba. - otworzył je, a mi się ukazała piękna złota bransoletka z diamentami w kształcie listków.
- O mój boże... - zakryłam usta dłonią z wrażenia. - Jest przepiękna.
- I dla ciebie. - wyjął ją, a ja podałam mu rękę. Zapiął na nadgarstku prezent. Nie mogąc wytrzymać wstałam i podeszłam do niego. Momentalnie wstał i wiedząc co zamierzam kolejny raz mnie dziś pocałował. - Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy kochanie. - przyjemny dreszcz wstrząsnął moim ciałem. - Wzajemnie. - przyciągnął mnie bliżej tak, że nawet zwykłą kartką pomiędzy nami by się nie przecisnęła. - Mam tobie coś do powiedzenia. Coś bardzo ważnego i liczę, że mnie zrozumiesz. Nawet jeżeli chciałbyś mnie zostawić. - jego wzrok stał się zdezorientowany, a ja uznałam, że to jest odpowiednią chwila. - Niall... Ja jestem w ciąży... z tobą.
---------------------------------------
Co myślicie?? Czy to była odpowiednia pora?? Jak Niall może zareagować... hahaah... wreszcie ten rozdział xD
rose xx

(Nie)obecny //N.H.//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz