Rozdział 127

1.1K 55 4
                                    

*Niall's POV*
  Atmosfera przy stole była miła i rozluźniona dopóki nie dobiegł nas głośny krzyk z kuchni. Momentalnie podniosłem się z miejsca, a tył krzesła zderzył się z drewnianą powłoką.
  Moja dziewczyna leżała skulona na kafelkach, a moja matka stała nad nią. Ogień nienawiści palił  się w jej oczach. Co ona jej zrobiła?!
  Klęknąłem przy brunetce.
- Dasz radę wstać? - zapytałem drżącym głosem. Moje dłonie nieprzyjemnie się pociły, a serce obijało się niebezpiecznie o żebra jakby miało mi zaraz wyskoczyć z piersi.
- N... Nie. - jęknęła. - To boli.
- Cśśś... - podniosłem ją i w pozycji panny młodej zaniosłem do salonu by położyć ja na kanapie.
- Dzwoniłem i karetka zaraz będzie. - powiadomił mnie Greg.
- Dziękuję. - odgarnąłem dziewczynie włosy z zamkniętych oczu. Zaciskała je by sobie ulżyć. - Spokojnie. Pogotowie zaraz będzie. - wyszeptałem.
  Greg razem z ojcem kłócą się z matką, a Denise będąc osobą opiekuńczą przyniosła ciepły termofor dla Domi. Całe życie momentalnie  przeleciało mi przed oczami. To wszystko działo się tak szybko. Karetka przyjechała po niecałych dziesięciu minutach, ratownicy przenieśli dziewczynę na nosze i wnieśli do pojazdu.
- Będzie dobrze. - otarłem jej policzek mokry od łez. Sam gdybym mógł wziąłbym ten cały ból na siebie byle by nie patrzeć na nią leżącą pod kroplówką.
- Spotkamy się na miejscu! - kiwnąłem na słowa mojego taty po czym wzrokiem powróciłem do mojej dziewczyny.
- Już jedziemy do szpitala. - potarłem jej policzek kciukiem.
- Boję się. - wyszeptała słabym głosem. - Boję się, że jego już nie będzie... że coś się stanie. - w jej oczach zamajaczyły nowe łzy.
- Nie. Nawet nie waż się tak mówić. Zaraz będziemy na miejscu. - ująłem jej dłoń w moją.

***

  Po przyjeździe do publicznego szpitala zawieźli ją na jakieś badania, a ja bezradny zająłem miejsce na jednym z tych plastikowych krzeseł. Jak ja ich nie cierpię.
- Niall?! - odwróciłem się i zobaczyłem brata wraz z żoną. - Całe szczęście, że tu siedzisz. Był jakiś wypadek samochodowy i cała ulica została zablokowana. Co z nią?
- Nie wiem. Na razie ją badają. - westchnąłem przecierając twarz dłonią. - A gdzie tata?
- Musiał zostać z mamą. Potem przyjedzie. - kiwnąłem głową. Wiedziałem.
  Oboje zajęli miejsca obok mnie. Czekaliśmy jak na skazanie. Minuty mijały... czułem się jakby to wszystko ciągnęło się w nieskończoność.
- Przepraszam... pacjentka prosi pana Nialla Horana. - powiadomiła mnie pielęgniarka wychylająca się zza drzwi.
- To ja. - wstałem i ruszyłem za niską blondynką. Uroku dodawały jej piegi na policzkach, które doskonale widziałem dzięki temu, że włosy miała związane w koka.
- Proszę... to tutaj. - wskazała podbródkiem na drzwi z numerem dwadzieścia pięć.
- Dziękuję. - mruknąłem i chwyciłem za metalową klamkę. Popchnąłem drzwi wchodząc do środka. Sala skąpana w beżu raziła w oczy, a dzięki drewnianym dodatkom lepiej wygląda. Na łóżku leżała moja dziewczyna podpięta do kroplówki, a nad nią stał siwy facet w kitlu. Wglądał na minimum czterdzieści lat. Uśmiechnąłem się do brunetki lekko kiedy zwróciła na mnie swoją uwagę.
- Dzień dobry. - powiedziałem w stronę mężczyzny.
- Witam. Jestem doktor Calvert. Przeprowadziłem pani kilka badań i wszystko jest w porządku.
- To co wywołało taki ból? - zmarszczyłem brwi krzyżując ręce na torsie.
- Prawdopodobnie duża dawka stresu. Podaliśmy już odpowiednie leki. - zamierzyłem go od góry do dołu. Coś mi w nim nie pasuje.
- A co z dzieckiem? - nie odpuszczę ci koleś.
- Na badaniu USG nic mnie nie zmartwiło. Płód rozwija się prawidłowo. - przekartkował kartki z wynikami. Bardzo profesjonalne.
- Przepraszam ale muszę wracać na oddział do innych pacjentów. Jakby państwo mieli jeszcze jakieś pytania to proszę się do mnie zgłosić.
- Dziękujemy. - odpowiedziałem oschle za co Dominica uderzyła mnie w łokieć.
- Do widzenia. - zaśmiał się wychodząc. Jak ja nienawidzę lekarzy.
-------------

Hej wam... przepraszam, że tak późno ale bawiłam się Movie Makerem i straciłam poczucie czasu. W multimediach macie krótki filmik o Niallu i Domi...  możecie hejtować, bo to jest mój pierwszy i no xD

rose xx

(Nie)obecny //N.H.//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz