48

2.4K 92 70
                                    


Lauren bez problemu ukończyła studia co świętowałyśmy przez cztery dni. Codziennie impreza toczyła się w nowym gronie. Zaczęłyśmy od rodziców Lauren, którzy wcale nas nie oszczędzali. Nie pamiętałam nawet kiedy zasnęłam. Gdy się obudziłam moja głowa ledwo co funkcjonowała. Byłam przerażona, wiedziałam, że muszę wstać do łazienki i czegoś się napić, a Lauren nie chciała się dobudzić. Ostatecznie zaryzykowałam licząc, że jej rodzice jeszcze śpią. Na moje nieszczęście mama dziewczyn od razu zaczepiła mnie w kuchni.

-Ja przepraszam – westchnęłam zerkając na nią ze zbolałą miną – Obiecuję, że na co dzień, aż tyle nie piję. Jakoś mnie wczoraj...

-Przestań – zaśmiała się podając mi szklankę zimnej wody, w której od razu zatopiłam usta – Normani przestała wymiotować godzinę temu. Dzisiaj idziecie, do rodziców DJ? – szybko pokiwałam głową nawet nie analizując naszego planu. Z góry założyłam, że ma rację – Ja poproszę Mani, aby nie piła dzisiaj, aż tyle, ale jakbyś mogła przypomnieć jej to w trakcie to będę wdzięczna.

-Obiecuję, że postaram się jej to przypomnieć – uśmiechnęłam się lekko – o ile sama nie zapomnę – dodałam znacznie ciszej – Nie wiem jednak co będzie z tego spotkania. Gwiazda wieczoru nie chce się podnieść z łóżka. Nigdy wcześniej nie widziałam jej, aż tak pijanej – stwierdziłam zgodnie z prawdą.

-Lauren ma moje geny. Jak się podniesie to będzie gotowa na kolejną imprezę. Coś o tym wiem, męczyliśmy się z nią przez to przez kilka lat – zaśmiała się – Cieszę się, że teraz ma ciebie. Widać, że dzięki temu jest szczęśliwsza.

-Staram się jak mogę, chcę dla niej dobrze... Tak w ogóle to przepraszam za tę akcję z przeprowadzką, wiem, że... Od lipca zaczynam pracę, jeszcze tylko dwa tygodnie, a pomogę Lauren z finansami. Naprawdę nie chciałam, aby brała od Pani pieniądze – zagryzłam mocno dolną wargę – Wie Pani jaka ona jest, czasami ciężko coś ustalić jak już postawi na swoim.

-Obiecałam Lauren lata temu, że jeśli znajdzie sobie wartościową kobietę i z nią zamieszka to pomogę jej z finansami. Nie mam z tym żadnego problemu – uśmiechnęła się szeroko – Ważne, że jesteście zadowolone, a Lo też może sobie chwilę odpocząć przed tym stażem. Stresuje się równie mocno co egzaminami. Żeby ona kiedyś tak strachliwa była...

-O kim rozmawiacie? – spytała brunetka wschodząc do kuchni. Było widać, że dopiero do wyszła z łóżka. Jej włosy były w nieładzie, a ciuchy wyglądały jak wyciągnięte psu z gardła. Od razu ruszyła do lodówki i wyjęła karton soku. Odkręciła go i próbowała przysunąć do ust, ale kątem oka spojrzała na swoją mamę. Głośno westchnęła, ale ruszyła po kubek – Normani żyje? Bo blokowała łazienkę jakoś po piątej.

-Właśnie prosiłam Camilę, abyście pilnowały jej dzisiaj i nie pozwoliły tyle pić – stwierdziła kobieta wyciągając różne składniki z lodówki – Zostaniecie na śniadanie? Na pewno się wam przyda.

-Masz ochotę na odświętne śniadanie z moimi rodzicami czy wracamy do mieszkania i korzystamy z tego, że jesteśmy same? – Lauren mocno objęła mnie w talii, uśmiechnęła się zadziornie przez co od razu dostała w bark. Moje policzki oblały się czerwienią w ciągu sekundy.

-Czy mogę jakoś pani pomóc? – szybko wyrwałam się z ramion brunetki, które w odpowiedzi jedynie parsknęła śmiechem.



Impreza u rodziców DJ trwała w najlepsze. Skończyliśmy świętować dopiero koło szóstej nad ranem. Lauren nie miała ochoty iść spać i uznała, że bez problemu dotrzemy do mieszkania piechotą. Nie wiem kto był tak głupi, aby jej uwierzyć i mnie z nią puścić. Rodzice DJ zdecydowanie za bardzo jej zaufali, przecież ta kobieta ledwo co do sklepu trafiała, zawsze magicznym cudem potrafiła zgubić drogę.

-Camila, mówię ci, przejdziemy tędy, na bank skróci nam to drogę – stwierdziła wskazując na niewielki, ale bardzo gęsty las. Rodzice DJ mieszkali na obrzeżach miasta, niecałe trzy kilometry od Lauren, ale miałam pewność, że nie była to dobra droga. Czasami bywałyśmy tam z DJ i Ally, głównie zimną, gdy chciałyśmy potarzać się w śniegu.

-Lauren, ja cię błagam. Czy możemy wezwać taksówkę zanim nas ktoś porwie i zabije? – westchnęłam, gdy ciągnęła mnie za dłoń – Lo, Kochanie, jesteś pijana – zaśmiałam się, gdy spojrzała na mnie z naburmuszoną minką.

-Proszę – zamrugała oczami tak słodko, że nie mogłam jej odmówić.



-Camila – zaczęła jednocześnie przeciągając wszystkie samogłoski w moim imieniu – uprawiałaś kiedyś seks w lesie? – spojrzała na mnie mocno gryząc dolną wargę. Pierwszy raz w życiu widziałam, aby stresowała się przy takich pytaniach.

-Czyli o to w tym wszystkim chodziło? Po prostu nosi cię od wczoraj i potrzebujesz... - parsknęłam śmiechem, gdy uderzyła mnie w bark. Szybko ruszyła do przodu, minę miała taką jakbym zrobiła jej przykrość życia.

-Camila – przez kilka minut szła sporo przede mną, tak abym nie mogła się do niej zbliżyć ani jakkolwiek z nią porozumieć. Chyba sobie nagle o mnie przypomniała – chciałabyś pieska? – naprawdę nie wiem co ona piła, ale bardzo mi odpłynęła.

-Chodziło ci o „pieska" czy o „na pieska"? – zaśmiałam się przez co znowu się naburmuszyła.

-Nie rozmawiam z tobą! Ty mnie nie lubisz – tupnęła nogą i ponownie ruszyła prosto drogą.

-Przecież ja cię kocham Lauren. Słodziaku – westchnęłam, gdy nie pozwalała się dogonić – Jak ci udowodnić, że cię kocham i lubię? – spytałam w końcu wiedząc, że muszę jakoś ją udobruchać.

-Kupisz mi pieska? – spojrzała na mnie tak proszącymi oczami, że byłabym w stanie się zgodzić, ale wiedziałam, że muszę trzymać fason. Gdybym jej to obiecała to na pewno musiałabym się tego trzymać, a my nie miałyśmy na to pieniędzy ani czasu – Może być dalmatyńczyk. Albo mops. Albo weźmiemy jakiegoś ze schroniska. Albo... - wiedziałam, że zbytnio się nakręciła.

-Nie wolisz jednak tego seksu? – spytałam próbując zmienić temat.

-Ale ty się ze mnie śmiałaś – zrobiła smutną minkę, ale w końcu pozwoliła mi się do siebie zbliżyć.

-Tylko żartowałam Słodziaku, przecież wiesz - złożyłam na jej ustach czuły pocałunek i bez problemu wciągnęłam ją głębiej w las.

Babysitter - Camren PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz