100

1.7K 108 66
                                    


-Lauren, Lauren, dziecko płacze – warknęłam parokrotnie uderzając ją w bark. Nie miałam sił do tego hałasu. Brunetka jednak spała jak zabita. Wcale się jej nie dziwiłam, od kilku miesięcy odpoczywała zdecydowanie za mało.

Nie wytrzymałam. Powoli podniosłam się z łóżka i włócząc nogami udałam się do drugiego pokoju. Dziękowałam Lauren za to, że nie postawiła łóżeczka w sypialni, inaczej zeszłabym na zawał. Na szczęście brunetka była wyczulona i szybko reagowała na płacz małej, więc rzadko kiedy się przez nią budziłam.

-O co ci chodzi... - westchnęłam zerkając na płaczące dziecko. Na moje nieszczęście jakoś nie miało ochoty odpowiedzieć. Nie miałam pojęcia czemu płakała, kompletnie się na tym nie znałam. Lauren wiedziała co, kiedy i jak należy zrobić, a ja nie miałam zamiaru się wtrącać – Kiedy ty zaczniesz mówić? – spojrzałam na dziewczynkę ze zbolałą miną. Ona też nie wyglądała na zadowoloną z mojego przyjścia.

Niepewnie wzięłam ją na ręce, jednocześnie próbując w żaden możliwy sposób nie zrobić jej krzywdy. Moje interakcje z nią kończyły się zazwyczaj na udawanym uśmiechu, gdy Lauren próbowała zwrócić moją uwagę na dziecko. Jedynie obserwowałam jak zajmowała się mała, gdy tylko robiła to w moim otoczeniu.

-Coś czuję, że trzeba cię przewinąć – westchnęłam zerkając na Waverly – Wołamy twoją mamę czy liczysz, że mi się uda? – sama nie wiedziałam czemu do niej stale mówiłam. Chyba liczyłam, że chociaż ona mnie w tym wszystkim wesprze – Dobra, może jakoś to przeżyjesz – stwierdziłam kładąc ją na przewijak.

Powoli zabrałam się za swoje zadanie. Mała chyba mi nie ufała, bo w pełni zamilkła. Miałam wrażenie, że bała się mnie rozproszyć albo po prostu wyglądałam jak debil i mogła to w spokoju podziwiać.


-Nie sądzisz, że coś nam za łatwo poszło? – spytałam zakładając jej czystą pieluszkę – Dobra, czekaj, nie śmiej się, sprawdzimy to... - szybko chwyciłam za swój telefon i wpisałam interesujące mnie hasło. Kątem oka zerkałam na dziewczynkę, która nadal patrzyła na mnie jak na wariatkę – Wyrzuć, umyj, bla bla bla, nie ciągnij za nogi... Tego to się nawet sama domyśliłam – sapnęłam pod nosem – Wychodzi na to, że możemy to zapiąć – odłożyłam telefon na szafkę i wróciłam do dziecka – Jak twoja mama będzie się ze mnie rano śmiać to to twoja wina, pamiętaj – zapięłam pieluszkę i śpioszki – Co się tak gapisz? Myślałaś, że się nie uda? – wzięłam ją na ręce i zerknęłam w zielone oczka – To teraz idziesz spać, nie ma gadania, ja jutro pracuję, twoja mama również. Pomęczysz babcie jak przyjdzie, ok? Ma do ciebie świętą cierpliwość.

Nie wyglądała na śpiącą przez co głośno westchnęłam. Wzięłam jedną z jej zabawek i ruszyłam z małą do salonu. Po drodze zerknęłam do sypialni, ale Lauren dalej spała jak zabita. Położyłam Waverly w kołysce, którą Lo ustawiła zaraz obok kanapy. Usiadłam obok i lekko ją kołysałam jednocześnie cicho nucąc. W głowie miałam jednak brunetkę, która co wieczór siadała z gitara i grała dziecku do snu. To był jeden z piękniejszych widoków w moim życiu.



Lauren:

Wyskoczyłam z łóżka przerażona. Pierwszy raz od dawna przespałam całą noc. To nie było możliwe. W głowie kłębiło mi się tyle złych myśli, że od razu pobiegłam do pokoju Waverly. Serce mi stanęło, gdy zobaczyłam, że nie mam jej w łóżeczku. Nawet nie wiem co wtedy myślałam, po prostu chciałam się popłakać. Próbowałam zrozumieć co się działo, ale niczego nie mogłam logicznie ułożyć. Wzięłam kilka głębokich wdechów i w końcu ciut się uspokoiłam. Powoli ruszyłam do salonu jednocześnie wycierając łzy, które zdążyły spłynąć. Musiałam znaleźć Camilę i dopytać co się stało. Może po prostu moi rodzice wpadli ją zabrać na spacer albo Mani, czasami bywała nieprzewidywalna, nie zdziwiłabym się, gdyby zabrała ją o szóstej rano.

Babysitter - Camren PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz