107

1.6K 84 22
                                    

-Camila... - cichy głos mojej ukochanej wyrwał mnie ze snu. Cudem pozwolili mi zostać w jej sali, ale nie dałam rady czuwać całą noc. Padłam na krześle. Chciałam ułożyć się obok niej, ale bałam się, że coś mogłam jej uszkodzić – Słońce, błagam, uciskasz mi rękę – zachichotała, gdy powoli otworzyłam oczy. Praktycznie odskoczyłam od łóżka. Najwyraźniej przez sen upadłam i oparłam się o swoją partnerkę.

-Jezu, przepraszam. Bardzo cię boli? Nie zrobiłam ci krzywdy? Nie miałaś tutaj żadnego wenflonu, prawda? – zaspanymi oczami próbowałam ocenić sytuację. Jej ręka wyglądała na całą i zdrową, może nie licząc popękanej skóry na dłoni.

-Panikujesz Kochanie – uśmiechnęła się do mnie lekko. Dlaczego mój aniołek musiał tak cierpieć. Wyglądała tak biedne – Powiedzieli ci już, że żyję i za szybko się mnie nie pozbędziesz?

-Tak, na szczęście tak, tylko dzięki temu zasnęłam – uniosłam niepewnie jej dłoń i delikatnie ją obcałowałam – Lauren, słuchaj, pogadajmy o tym od razu, bo wiem, że...

-Nie. Policja odpada. Moi rodzice już o tym mówili – rzuciła twardo. Wzięłam głęboki wdech, przetarłam twarz dłońmi. Wiedziałam, że to nie mogła być prosta rozmowa. Musiałam zadziałać dosadnie, tylko to mogło ją przekonać.

-Nie masz wyjścia Lauren. Ona może zagrozić mi i Waverly, rozumiesz to? Co jeśli wpadnę na nią na spacerze z Małą? Ja się nie obronię, wiesz to. Nie ma takiej opcji, a ona... - brunetka wyrwała swoją dłoń z moich rąk – Kochanie, błagam, musisz o tym myśleć.

-Myślisz, że nie zastanawiam się nad tym?! – praktycznie krzyknęła, a ja cała się zatrzęsłam – Na razie nie wrócę do pracy, wezmę chorobowe. Będę przy was, nigdzie beze mnie nie pójdziecie, nie ma takiej opcji – oddychała ciężko. Stresowała się tą rozmową tak samo mocno jak ja.

-Błagam cię, widzisz co ci zrobili... - wyszeptałam. Skoro to nie zadziałało, nie miałam już innych argumentów.

-Nie zrobię tego. Jeśli podam ją na policję... Ashley ma coś na Mani... Kurwa... nie wiem co robić. Nie chcę ryzykować między waszym bezpieczeństwem, a moją siostrą – kilkukrotnie zaklęła pod nosem. Od razu zaczęła siłować się z łóżkiem. Szybko odepchnęłam jej dłonie i pomogłam jej usiąść wygodnie. Jej ciężki oddech bardzo mnie martwił. Nie powinnam była dodawać jej stresu – Normani... Lata temu... - przygryzła mocno wargi – Rodzice nic nie mogą wiedzieć – szybko pokiwałam głową – Jak odeszłam do Ashley, groziła mi. Twierdziła, że miała rzeczy, które mogły mnie dobić, że nikt jej nie zostawia, że co by ona nie robiła, to powinnam była być przy niej. Nie chciałam, pragnęłam się od niej oderwać, zostawić ją w spokoju, aby to ona zostawiła mnie w spokoju – zacisnęła powieki. Bolały ja te wspomnienia, widziałam to, aż za dobrze – Moja siostra wpadła wtedy na genialny pomysł. Przynajmniej wtedy tak myślała. Zresztą, postawiła mnie przed faktem dokonanym. Umówiła się z kumplami. Wpadli do jej domu, wrzucili do auta, wywieźli do lasu. Nagrali to, jak płakała, żeby ją puścili, jak błagała o litość. Nic jej nie zrobili, po prostu chcieli zostawić ja pośród drzew... Ale wiedziała, o co im chodziło. Obiecała, że mnie zostawi, no i zostawiła – westchnęła smutno spoglądając na mnie – Camila, Kochanie, wiesz ile może grozić Mani, jeśli Ashley się wygada? Jak w nią uderzę, to nie odpuści. Zniszczy mnie, zniszczy ją...

-To było dawno temu Lauren... Popytam, zobaczę, ile będzie grozić Mani za tę akcję, okej? – dziewczyna sunęła po mnie wzrokiem. Nie wyglądała na przekonaną, ale ostatecznie pokiwała głową.

-Jedna sprawa Camila – westchnęła głośno, gdy próbowałam w telefonie znaleźć numer do kumpla, który miał ojca adwokata – Ona się jej boi. Nie ruszy was, jeśli będziecie trzymać się Normani. Siostra o tym wie. Mnie dzisiaj nie wypuszczą, ale ona zostanie z wami póki nie wrócę – niechętnie pokiwałam głową. Kochałam Mani, ale nie czułam się dobrze przy niej i przy dziecku. Potrafiła upomnieć mnie nawet o jakąś drobnostkę, którą uznawała, że robiła lepiej. Wiedziałam jednak, że nie było co dokładać Lauren stresów. Tym bardziej jeśli serio tylko przy czarnoskórej mogłyśmy być bezpieczne – Kilka dni, wyjdę i będę was pilnować – delikatnie ujęła moja dłoń, która trzęsła się z nerwów – Kocham cię Camila, nie pozwolę cię skrzywdzić – zawsze jej w to wierzyłam, ale wtedy nie mogłam, nie gdy leżała przede mną tak poobijana i przestraszona. Wzięłam głęboki oddech, zmusiłam się do lekkiego uśmiechu i delikatnie potwierdziłam ruchem głowy. Tę sprawę musiałam załatwić z Mani. 


____________________

Dzisiaj krótko, ale mam do Was dwie sprawy. Po pierwsze. Cholernie dziękuję za ponad 100 tysięcy wyświetleń. Boże, ludzie, jakim cudem? W życiu bym się tego nie spodziewała 😳 Naprawdę dziękuję, za każde wyświetlenie, za każdy głos i za każdy komentarz ❤❤❤❤
Po drugie. I tutaj już smutniej. Przyznaję się bez bicia (grzecznie proszę mnie nie bić, bo ktoś się może zdenerwować) nie mam więcej napisanych rozdziałów i muszę ogarniać to w miarę na bieżąco. Problem w tym, że w ostatnich tygodniach spadło mi na głowę o wiele za dużo, i w najbliższym czasie lepiej nie będzie. Starać się będę, aby rozdział wpadał raz na tydzień, jeśli tak się nie stanie, będzie mi tak samo przykro jak Wam 😔 

Babysitter - Camren PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz