108

1.5K 79 35
                                    

Dzień dobry, wszyscy żyją? Jak się trzymacie?

Miłego dnia <3 

_____________

-Jestem! – krzyknęłam wbiegając do mieszkania. Szybko zrzuciłam z siebie buty i kurtkę. Musiałam wyjść ze szpitala, Lauren chciała, aby wróciła do Małej. W pełni ją rozumiałam, sama wolałabym być w domu, przy dziecku i przy Mani, z którą musiałam porozmawiać. Zastanawiałam się czy nie zabrać Waverly do szpitala, rodzice pewnie by się nie obrazili, lekarze by na to pozwolili, nie wiedziałam jednak czy moja brunetka byłaby tym pomysłem zachwycona.

-Kochanie, mama wróciła! – pisnęła czarnoskóra. Od razu wyczułam, że były w kuchni. Najwyraźniej komuś zachciało się jeść, pytanie tylko czy młodszej, czy starszej z pań – Jak tam Lauren?! Mama mówiła, że musi jeszcze zostać! – czemu ona krzyczała, przecież byłam kilka kroków od nich.

-Zostanie kilka dni, chociaż bardzo tego nie chce – westchnęłam wchodząc do kuchni. Tak jak się spodziewałam, Mani wpierniczała naszą, a raczej moją kolekcję słodyczy. Podrapałam się po głowie, z tego co wiedziałam jeszcze w ciąży nie była, a wyjadanie cudzych zapasów szło jej, aż za dobrze – Czy Waverly coś zjadła? – uniosłam brew. Mała leżała w kołysce i wyglądała na bardzo niespokojną.

-Jadła, narzeka, bo was nie ma – Normani mocno się skrzywiła.

-Już jestem. Może dzisiaj pojedziemy do mamusi – wyjęłam dziecko i delikatnie przytuliłam – Ally pisała, że wpadnie dzisiaj. Może skoczy z nami do Lauren. Ostatnio Lucy ją tak pochłonęła, że świata nie widzi – cmoknęłam Waverly w czółko. Rozpromieniła się. Wyciągała ku mnie swoje małe raczki. Westchnęłam głośno. Delikatnie pogładziłam ją po główce. Wiedziałam, jak Lauren za nią tęskniła, musiała zobaczyć własną córkę, tylko to mogło ją uspokoić i przekonać do złożenia zeznań.

-Słuchaj, Camz... - spojrzałam na dziewczynę, która nadal jadła moją czekoladę – Lo coś mówiła o policji? Zgłosi to?

-Nie – przymknęłam oczy, aby nie powiedzieć nic niewskazanego. Naprawdę chciałam załatwić to na spokojnie – Powiedziała mi o tej akcji sprzed lat – wolną dłonią przetarłam twarz. Potrzebowałam sił, których kompletnie nie miałam – Nie zgłosi tego, bo boi się o ciebie.

-Jebana kurwa... - Normani oparła się o blat, głośno westchnęła poprawiając kilkukrotnie swoje włosy – Pogadam z nią. Zgłosi to. Mi nic nie udowodnią. Ashley nie wie z kim byłam, nie wskaże chłopaków, a to będzie moje słowo przeciwko jej, i to po takim czasie... Pojadę do niej. Załatwię to – wzięła kilka głębokich wdechów. Chciała mnie pocieszyć. Bała się, było to po niej widać. Nie mogłam jednak ryzykować zdrowiem swoim i Wav.

-Niech ona pierw zobaczy Małą. To może dać jej sporo do myślenia. Jak na mnie poczekasz, to skoczę pod prysznic, ogarnę się i pojedziemy do Lauren – dziewczyna szybko pokiwała głową. Za dobrze się rozumiałyśmy. Nie sądziłam, że mogło pójść tak szybko, to było zdecydowanie za łatwe. Bałam się jedynie, że moje szczęście to wszystko mogło przekreślić – Skoro już jadłaś to trzeba cię jeszcze przebrać, żeby mamusia była pewna, że dbali o ciebie. Tym bardziej, że ktoś cię ubrudził moim batonikiem z orzechami – dodałam znacznie ciszej kciukiem ściągając kawałek czekolady z jej błękitnych śpioszków. Waverly miała zdecydowanie za dużą kolekcje niebieskich ubranek. Lauren nie dopuszczała do siebie myśli, żeby Młoda mogłaby mieć coś w różowym, pomarańczowym albo żółtym kolorze. Niebieski, ostatecznie zielony. Brunetka innych kolorów nie brała pod uwagę. To dziadkowie albo ciocie dbali o inne odcienie. Szkoda tylko, że Lauren odrzucała te ubranka, gdy ubierała Małą.

-Przepraszam. Jak się stresuję, to jem... - Normani cicho markotała pod nosem. Naprawdę chciałam ją pocieszyć, ale sama byłam za bardzo przerażona. Brakowało nam Dinah, chyba każdy o tym wiedział – Przebierz ją, a ja zadzwonię do Ally. Zobaczymy za ile będzie – pokiwałam głową – Camila... - rzuciła, gdy ruszyłam w stronę pokoju Wav – damy radę, nic się wam nie stanie – uśmiechnęła się lekko. Szkoda tylko, że nie wierzyłam ani jej, ani jej siostrze. Nie gdy żadna z nich nie załatwiła jeszcze tej sprawy. Ashley już dawno powinna być w areszcie.

Babysitter - Camren PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz