Mijała osiemnasta, a Lauren dalej nie wracała do domu. Dziwiło mnie to. Zawsze przychodziła zaraz po pracy. Jeśli już ogarniała jakieś zakupy, dawała zawczasu znak, że później wróci. Jeszcze dziwniejsze było to, że, gdy do niej dzwoniłam, nie odbierała telefonu.
Mała wyczuwała mój stres. Nie sądziłam, że Lauren mogła coś knuć przeciwko mnie. Martwiłam się raczej, że coś jej się stało. Jeśli wpadłaby pod samochód i nikt by mnie o tym nie poinformował, albo jeśli ktoś ją porwał. W mojej głowie były same czarne myśli. Nie dzwoniłam jednak do jej rodziny, nie chciałam panikować, w końcu nie było jej tylko dwie godziny.
-Camila... - usłyszałam jej niepewny głos, zaraz po przekręceniu się kluczy w drzwiach. Było już po dwudziestej, a ja byłam tak przerażona, że niewiele brakowało, a zadzwoniłabym po policję. Szybko odłożyłam Małą do kołyski i pobiegłam do drzwi – Camila... - powtórzyła, gdy wleciałam do korytarza.
-Boże, Lauren! – pisnęłam łapiąc ją w swoje ramiona. Oczywiste było to, że miałam za mało siły, aby ją utrzymać. Po prostu zamortyzowałam jej upadek. Brunetka powoli zsunęła się na podłogę. Była w opłakanym stanie. Miała obitą twarz, z jej nosa, ust, brwi i kości policzkowej sączyły się wąskie stróżki krwi. Zerknęłam szybko na jej dłonie. Były całe poniszczone i również pokryte czerwoną mazią. Broniła się, znałam ją – Wzywam karetkę.
-Zadzwoń do Mani... Musi zająć się Małą – wypluła krew, która zebrała się w jej ustach – Szybko... - próbowała zgrywać twardą, ale znałam ją za dobrze. Była na granicy płaczu.
Pobiegłam po swój telefon. Pierw zadzwoniłam na pogotowie, następnie do Normani. Niczego jej nie tłumaczyłam. Po prostu kazałam jej na gwałt przyjechać do mieszkania. Uznała, że będzie za dwadzieścia minut, podobnie jak karetka.
-Kto ci to zrobił? – spytałam, gdy tylko klęknęłam koło Lauren. Dziewczyna przysunęła się do mnie i oparła się tak, abym mogła ją przytulić.
-Ashley. Czekała pod moją pracą – spojrzała na mnie przepraszająco – Nie była sama – dławiła słowa, co chwilę sycząc z bólu – Kazała mi ze sobą pojechać. Przekonywała, że mam do niej wrócić. Jak powiedziałam, że nie ma szans... Uznała, że jej się tak nie traktuje – przełknęła z trudem ślinę – Trzymali mnie, a ona... - niepewnie dotknęła swojej obolałej twarzy – Wyrwałam się im, rzuciłam się na nią. Wtedy mi oddali – jęknęła z bólu, gdy mocniej ją przytuliłam. Szybko oparłam ją o ścianę i podwinęłam jej koszulkę. Załkałam widząc jak ją pobili.
-Zaraz cię zbadają Kochanie, wszystko będzie dobrze – cmoknęłam ją w czoło, aby poczuła moje wsparcie. Tuliłam ją delikatnie, aby nie przysporzyć jej dodatkowego bólu. Moje szczęście wyglądało tak biednie. Poobijana, załamana, wykończona. Mimo tego byłam pewna, że nie martwiła się o siebie, a o mnie i o Małą. Jeśli Ashley zaatakowała swoją byłą miłość, to zrobienie krzywdy mi czy dziecku, pewnie nie byłoby dla niej żadnym problemem – Lauren, Skarbie ty mój, wszystko będzie dobrze – cmoknęła ją w jej bujne włosy. Wiedziałam, że czekała nas trudna rozmowa, ale jej zdrowie było najważniejsze.
-Co do kurwy?! – Mani wbiegła do mieszkania po niecałych dziesięciu minutach. Otworzyłam szeroko oczy. Nasze mieszkania dzieliła znacznie większa odległości, nie mogła jej pokonać w tak krótkim czasie, a na pewno nie jadąc zgodnie z prawem – Co się tutaj stało? Kto ci to zrobił? – kucnęła zaraz obok nas. Lauren usiadła między moim nogami, objęłam ją w talii i co chwilę całowałam jej włosy. Na nasze szczęście Wav nie płakała, chociaż bardzo się tego obawiałam. Najwyraźniej coś innego wystarczająco ją zainteresowało.
CZYTASZ
Babysitter - Camren PL
FanficCamila to zbuntowana nastolatka, która od lat uważa, że wszystko jej wolno. Z błędu może wyprowadzić ją jedynie uczucie do nieprzyzwoicie seksownej niani, której przeszłość nie pozwala myśleć o miłości. * -Nie traktuj mnie jak dziwkę, proszę. Choćb...