111

1.4K 73 19
                                    


Dwa cudowne dni. Lauren, ja i przepiękne jezioro. Uwielbiałam jeździć poza miasto. Niby nadal było wszędzie blisko, a przynajmniej nie przeszkadzał nam wieczny hałas i tłum ludzi. Brunetka pragnęła odpoczywać i spędzać czas w łóżku, to ja wyciągałam ją na spacery, wycieczki kajakiem, a nawet na rowery, które wypożyczyłyśmy z okolicznego sklepu. Widziałam, jak podobał się jej mój entuzjazm. Nie mogłam nad tym zapanować, tak dobrze było nam razem. W końcu mogłyśmy odpocząć od wszystkiego, co zaprzątało nam głowy. Ku mojemu zdziwieniu nie przeszkadzały nam ani przyjaciółki, ani rodzice. Rano i wieczorem dawali nam znać, że dziecko jest całe i zdrowe. Dziwiłam się, że Lauren nie panikowała, a przynajmniej nie było tego po niej widać.

-Musimy wracać Kochanie? – westchnęłam smutno układając się na jej kolanach. Miałyśmy godzinę do końca doby hotelowej. Lauren siedziała, a ja grzecznie wtulałam się w jej nogi. Nie chciałam wyjeżdżać. Za dobrze było mi w tamtym miejscu, z tym wszystkim.

-Skarbie, muszę być w pracy jutro – zaśmiała się bawiąc się moimi włosami.

-Masz stąd niecałe trzydzieści minut, to podobny czas jak z naszego mieszkania – wsunęłam dłoń pod jej koszulkę i lekko drapałam jej umięśniony brzuch.

-Ruszmy się Maleńka, gdzieś cię jeszcze zabiorę – zakręciła kosmyk moich włosów na swoim palcu. Lubiłam, jak tak robiła, chociaż później miałam strasznie rozmierzwioną fryzurę.

-Jeśli to kolejna tak dobra niespodzianka, to nawet się nie stawiam – zachichotałam cmokając partnerkę w udo.

-Mam nadzieję, że ci się spodoba – wymamrotała cicho, uśmiechnęła się szeroko, gdy na nią spojrzałam. Bałam się, co wymyśliła, ale chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie.



Sprawnie zabrałyśmy swoje rzeczy i poszłyśmy do auta. Przejechałyśmy kilka kilometrów. Zatrzymałyśmy się przy niewielkim osiedlu, o ile to można było tak nazwać. W okolicy było kilka domków szeregowych, a w tle jawiło się cudne jezioro, w którym się tak bardzo zakochałam. Wyjazdy nad wodę kojarzyły mi się z mamą i dobrymi czasami naszej rodziny.

-Co my tutaj robimy? – spytałam po dłuższej chwili. Lauren odkąd się zatrzymałyśmy, słowem się nie odezwała. Po prostu wgapiała się w jeden z budynków.

-Musisz coś zobaczyć Camz... - westchnęła powoli wychodząc z auta. Okrążyła je i otworzyła moje drzwi. Wydawała się zestresowana i wycofana. Nie lubiłam jej w takim wydaniu, od razu wydawała się obca.

-Co się dzieje Kochanie? – wysiadłam niepewnie z samochodu. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Dziewczyna nie odpowiedziała, po prostu ruszyła przed siebie. Grzecznie poszłam za nią, aby nie robić niepotrzebnej afery. Była przerażona, nic bym nie wskórała dodając jej nerwów i zmartwień.

-Chcę, żebyś to zobaczyła i powiedziała co myślisz – mówiła bardzo cicho. Zbliżyła się do domu, wyjęła klucze z źle zamkniętej skrzynki i poszła otworzyć drzwi – Wejdziemy? – uśmiechnęła się lekko podając mi dłoń. Bez żadnego problemu złączyłam nasze palce i ruszyłam do środka.

Milczałyśmy. Minęłyśmy niewykończony korytarz, salon połączony z kuchnia i niewielką jadalnią, zerknęłyśmy do łazienki, kilka pustych pokojów, które pewnie miały być w przyszłości gabinetem, sypialnią albo małą spiżarką bądź składzikiem na wszelkie klamoty znajdujące się w domu. Ruszyłyśmy na piętro, na którym zwiedziłyśmy cztery puste pomieszczenia i kolejne nieskończone łazienki. Ostatecznie trafiłyśmy na sporej wielkości balkon. Głośno westchnęłam, gdy zobaczyłam ten cudowny widok. Przed nami rozciągały się spore połacie terenu, a w rejonie niecałego kilometra było widać moje ukochane jezioro.

Babysitter - Camren PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz