-Camila, twoja mama jutro przyjeżdża – rzuciła Lauren wchodząc do kuchni. Spojrzałam na nią zdziwiona. Zamrugałam kilkukrotnie próbując zrozumieć co się wydarzyło. Jakim cudem moja matka miała przyjechać akurat jak mnie nie było w domu. Co by nie było, to jednak była moja rodzina.
-Moja mama? W weekend? – spytałam po kilkudziesięciu sekundach ciszy. Brunetka szybko pokiwała głową. Nie widziała problemu, a mnie to chyba powinno było przestać już dziwić – Dobra. Po kolei. Dlaczego dzwoniła do ciebie? I kiedy to było?
-We wtorek – wyjęła z lodówki swój sok i upiła kilka łyków – Nie wiem czemu do mnie. Może nie chciała ci w pracy przeszkadzać. Sens w tym, że chciała zobaczyć się z Sofii i z Wav. Zabiorę twoją siostrę od opiekunki, przywiozę tutaj, a potem odwiozę, żeby twój ojciec się nie skapnął.
-Chcesz mi powiedzieć, że kiedy nie będzie mnie w domu, ty spotkasz się z moją siostrą i z moją matką? – otwierałam oczy jeszcze szerzej – Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej? Jest kurwa piątek. Jakbym wiedziała od razu, to mogłabym coś wymyślić i choćby z części zajęć się zwolnić.
-Nie zakładałam, że chcesz... Jakoś nie pałasz chęcią spotykania się z nimi, więc... - spojrzała na mnie unosząc pytająco brew – Powinnam była powiedzieć? – szybko pokiwałam głową – Przepraszam, nie ogarnęłam. Przełożyć to?
-Nie. Nie ma to teraz sensu – westchnęłam głośno pakując jej jedzenie do pracy. Lauren nie miała czasu zjeść śniadania. Waverly od rana płakała i cudem udało się ją uspokoić – Może uda mi się wyjść wcześniej z zajęć – wzruszyłam ramionami podając jej papierową torebkę, w którą szybko zerknęła.
-Znowu kanapki? – rzuciła zniesmaczona. Zamknęłam oczy próbując nie wybuchnąć – Doceniam, że gotujesz w trakcie tygodnia Camila, ale przejadły mi się już kanapki. Może jakaś owsianka, naleśniki albo chociaż koktajl?
-Lauren, myślisz, że mam czas na to? – spytałam najspokojniej jak mogłam.
-Nie zajmujesz się Waverly, więc... - nerwowo zacisnęłam pięści, co od razu zauważyła. Może i nie chciała źle, ale uderzyła wystarczająco mocno, aby sprawić mi przykrość i wyprowadzić mnie z równowagi.
-Masz rację. Ty zajmujesz się Wav, więc w tygodniu nie musisz robić nic innego. Ja tylko pracuję i zapierdalam w domu. Powinnam na klęczkach dziękować za takie życie – praktycznie załkałam wychodząc z kuchni.
Na moje szczęście byłam już przygotowana do pracy. Za kilka minut miała być mama Lauren, a w domu już wszystko było gotowe. Mogłam na spokojnie wyjść i próbować zapomnieć o mądrościach mojej drugiej polówki.
-Znowu jesteś zdenerwowana Camz – westchnęła Penelope widząc moją zbolałą minę. Wypiłam kilka kaw, wypaliłam sporo papierosów, a nadal nie ruszyłam swojego śniadania. Ruch miałyśmy zerowy. Pół godziny wcześniej wyłączyli nam prąd. Właściciel nie wiedział o co chodziło. Miał zadzwonić do firmy i dowiedzieć się kiedy będziemy mogli normalnie funkcjonować.
-Przestań – przetarłam dłonią twarz. Próbowałam po prostu na nią nie patrzeć. Nie chciałam widzieć tego słodkiego uśmiechu i ciekawskiego spojrzenia – Powiedz mi co tam u ciebie – usiadłam na krześle, zaraz przy jednym ze stolików. Zamknęłam oczy i wyciągnęłam się próbują wyprostować obolały kręgosłup.
-U mnie? Wszystko okej. W weekend idę na imprezę z przyjaciółkami. Pewnie w poniedziałek będę martwa – zachichotała zbliżając się do mnie. Po chwili położyła dłonie na moich barkach i delikatnie zaczęła je masować. W pierwszej chwili chciałam ją upomnieć, jednak to było nad wyraz przyjemne i uspokajające – Powiem ci, że myślałam, że jak skończę studia to ciut mi się to życie uspokoi, a ja jakoś większość znajomych dalej imprezuje, nikt sobie życia nie ułożył, więc jest z kim się bawić. Co innego, że chyba jestem już ciut za stara na takie imprezy – zwiększyła nacisk na moje spięte mięśnie przez co cicho jęknęłam – Jest okej?
CZYTASZ
Babysitter - Camren PL
FanfictionCamila to zbuntowana nastolatka, która od lat uważa, że wszystko jej wolno. Z błędu może wyprowadzić ją jedynie uczucie do nieprzyzwoicie seksownej niani, której przeszłość nie pozwala myśleć o miłości. * -Nie traktuj mnie jak dziwkę, proszę. Choćb...