85

1.7K 89 72
                                    


Chyba w życiu nie byłam tak zestresowana. Wszystkie zajęcia siedziałam jak na szpilkach, a godziny ciągnęły się w nieskończoność. Na moje szczęście Ally nie chodziła do szkoły, a dziewczyny nie dopytywały o nic. Pewnie przekazywały Brooke informacje o tym, że żyję, a ta biegła z nimi do Lauren. Przynajmniej tyle mogłam zrobić, aby oszczędzić jej nerwów.


Równo o dwunastej wybiegłam przed budynek. Oczywiste było to, że miałam jeszcze zajęcia. Musiałam się jednak wyrwać przed czasem, aby ominąć niepotrzebne uwagi swoich koleżanek z klasy. Nie o wszystkim musiały wiedzieć.

-Camila! – krzyknęła Sinuhe, gdy tylko zobaczyła mnie na parkingu. Szybko mi pomachała jednocześnie uśmiechając się szeroko.

-Cześć – rzuciłam niepewnie, gdy zbliżyłam się do jej auta. Szybko zbadałam je wzrokiem. Miała zdecydowanie za dużo pieniędzy jak na recepcjonistkę, chyba, że to nie ona je sobie kupiła – Dzięki, że przyjechałaś... czy coś – wzruszyłam ramionami zerkając na matkę – Nie musiałaś.

-Co się stało z Lauren? – spytała otwierając drzwi od strony pasażera. Poczekała, aż wejdę i zapnę pasy. Dopiero wtedy zajęła swoje miejsce – Proszę cię, możesz mi powiedzieć... Chcę ci pomóc, naprawdę. I nie jest to próba wybielenia swoich win. Po prostu się martwię Kochanie... - chciała położyć dłoń na mojej dłoni, ale szybko ją zabrałam – Rozstałyście się? – szybko pokręciłam głową. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że tak naprawdę to sama nie wiedziałam. Może Lauren już wielokrotnie ze mną zerwała, ale ja nie sprawdzałam wiadomości – Camila, mi możesz powiedzieć wszystko. Nawet jeśli poszło o coś łóżkowego. Nie będę cię osądzać, spróbuję ci pomóc.

-Przydałabyś mi się kilka lat temu, wtedy sprawy łóżkowe może i mogłyby być do przegadania – zachichotałam wzruszając ramionami. Spojrzała na mnie z bladym uśmiechem.


-Moja przyjaciółka jest w ciąży. Wpadła, bardzo nie chciała tego dziecka, ale go nie usunęła. Lauren chce je adoptować – zaczęłam dopiero po kilku minutach, gdy oddaliłyśmy się od szkoły – Nie chcę mieć dzieci. Nie znam się na tym. Nie będę dobrą matką – oparłam twarz na szybie starając się nie patrzeć na swoją rodzicielkę.

-Camila, nie jesteś ani mną, ani swoim ojcem – powiedziała to tak spokojnie, że oniemiałam. Od lat się tego bałam, że potraktuje swoje dzieci tak jak oni mnie. Przerażało mnie to, że mogę nigdy nie pokazać małej jak się kocha, jak bardzo jest ważna i jak bardzo się cieszę, że jest na świecie. Jeśli zrobiłabym jej to, co mi rodzice, chyba dałabym sobie w łeb – Możesz być świetną matką. Musisz się jednak zastanowić czy jesteś w stanie to zrobić. Dziecko to nie zabawka. Nie możesz wrócić do Lauren jeśli masz sto procent pewności, że nie będziecie szczęśliwe.

-Sama nie wiem. Tak bardzo się boję... To wszystko mnie przerasta. Od miesięcy słucham tylko o brzuchu Ally. Lauren jest tym tak bardzo przejęta. Boję się, że jeśli wrócę to zabiorę jej całą radość z posiadania tego dziecka – po moich policzkach spłynęły pojedyncze łzy – Tak bardzo nie chcę wrócić do ojca... Mamo, tak bardzo się boję – szepnęłam zerkając na nią z drżącymi ustami.

-Camila, na spokojnie. Zostało ci tylko kilka miesięcy do skończenia szkoły, prawda? – szybko pokiwałam głową – To teraz głęboki wdech. I jeszcze raz. Od nowa. Sądzisz, że Lauren będzie dobrą matką? – od razu potwierdziłam – Jest w stanie dla ciebie poświęcić rodzicielstwo?

-Boję się, że tak. Nie chcę tego. W sensie, nie chcę ani dziecka, ani nie chcę, żeby ona zostawiła Małą dla mnie. Powinnam się usunąć w cień i jej nie przeszkadzać – westchnęłam – Ale tak cholernie ją kocham. Dzięki niej wszystko zaczęło się układać... Nie mogę jej tego zabrać. Jest młoda, ja też, znajdziemy sobie jeszcze kogoś dla siebie, prawda? – spojrzałam na kobietę smutno.

-Już to skreśliłaś?

-Nie. To nie tak. Po prostu nie chcę jej skrzywdzić. Rozumiesz? – szybko pokiwała głową – Wszyscy stanęli po jej stronie, nikt nawet nie próbuje mnie zrozumieć. Jej siostra uznała, że lepiej, abym dała jej pełną swobodę działania. Ma rację. Mogę ją tylko unieszczęśliwić – znowu się popłakałam.

-Camila, mówiłyśmy już o spokoju. Ile dni minęło?

-Ponad dwa tygodnie – rzuciłam cicho.

-Ponad dwa tygodnie z nią nie rozmawiałaś? – potwierdziłam głową – Mila, Boże, co ty masz w głowie? Ta kobieta cię kocha i na bank się o ciebie martwi! Myślisz, że teraz jest szczęśliwa? Że jak zostawisz ją bez słowa to da radę z dzieckiem?

-Chciałam to przemyśleć... - szepnęłam z drżącymi wargami.

-Pomogło ci to jakoś? – szybko pokręciłam głową – Dziecko, jesteś tak samo głupia jak ja...



Reszta dnia minęła bardzo szybko. Mama została ze mną w hotelu, uznała, że nie zostawi mnie samej w takiej sytuacji. Obiecała mi wsparcie finansowe, sporo opowiadała o sobie, ale i wyciągała ze mnie historie życia. Chciała wiedzieć jak najwięcej o Lauren i moich przyjaciółkach. Z każdą opowieścią coraz bardziej pragnęłam wrócić do ukochanej. Tak bardzo za nią tęskniłam, że mogłabym bez niej zwariować.



Wyjątkowo wyszłam ze szkoły o prawidłowej godzinie. Miałam nadzieję, że zobaczę Lauren, że będzie na mnie czekać, tak jak sobie to wyobrażałam. Parokrotnie rozejrzałam się wokół, ale nigdzie nie było mojej drugiej połówki. Serce mi pękło. Liczyłam, że to się zjawi i wszystko sobie wyjaśnimy.

Niepewnie wyciągnęłam z plecaka drugi telefon, gdy miałam go włączać mama podjechała pod szkołę. Uniosłam wymownie brew. Miała czekać na mnie w hotelu, ustaliłyśmy to rano.

-Mila, wsiadaj! Mam pomysł na ten dzień! – krzyknęła zadowolona. Nie miałam wyboru, grzecznie wsiadłam do samochodu nie pytając o nic więcej.

Babysitter - Camren PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz