20

3.7K 113 39
                                    

Zaraz po szkole pobiegłam do domu. Wiedziałam, że Sofii odebrała mama jej przyjaciółki. Miała się nimi zająć, a następnego dnia zaprowadzić je do szkoły. Gdy powiedziałam młodej o moim pomyśle była zachwycona. Nawet przytuliła mnie w podziękowaniu.


W duszy skakałam z radości, że umówiłyśmy się w walentynki, chociaż wiedziała, że dla Lauren to mała różnica. Chwilę po czternastej byłam już w domu. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i zrobiłam mocniejszy makijaż. Wiedziałam, że o szesnastej muszę pojawić się na miejscu. Z góry założyłam, że nie mogę jechać tam komunikacją miejską. Od razu cała bym się spociła, a tego chciałam uniknąć. Po osiemnastce szybko musiałam załatwić sobie prawo jazdy. Nie lubiłam tłuc się taksówkami, a tramwaje i autobusy doprowadzały mnie do palpitacji. Zerknęłam w lustro, aby ocenić swój strój. Miałam na sobie obcisłe jeansy, z wielkimi dziurami. Pod nie ubrałam kabaretki, które rzucały się w oczy. Wiedziałam, że to od razu wpłynie na Lauren. Na górę zarzuciłam czarną, obcisłą koszulę. Idealnie podkreślała moje wcięcie w talii. Starałam się podkreślić też swój niewielki biust tak, aby wydawał się choć trochę większy. Ostatecznie i tak zakryłam się długim płaszczem. DJ zawsze mówiła mi, że nie powinnam go nosić, że tak długie mnie skracają, ale nie chciałam jej słuchać. Lubiłam takie stroje, czułam się w nich mega bezpiecznie i dobrze.

Chwilę przed szesnastej dotarłam na miejsce. Moim oczom ukazała się niewielka knajpka, która już w szyldzie obiecywała pyszne ciasta i hiszpańskie obiady. Miałam ochotę na spory kawałek jabłecznika, żyłam nadzieją, że mieli coś takiego na stanie. Dosłownie po kilkunastu sekundach moim oczom ukazała się Lauren. Przebijała się przez tłum ubrana jedynie w damski garnitur. Nie miałam pojęcia jakim cudem nie zamarzła. Moje serce jednak od razu zabiło sto razy mocniej.

-Cześć Maleńka! – krzyknęła zbliżając się do mnie i mocno przytulając.

-Cześć Słodziaku – zerknęłam w zielone tęczówki licząc na to, że zrozumie moją niemą prośbę. Wzięła głęboki oddech i lekko cmoknęła mnie w usta. Wiedziałam, że nie lubi publicznego okazywania uczuć, ale mogła się chociaż delikatnie przełamać – Mam nadzieję, że bardzo się stęskniłaś.

-Jeden dzień bez ciebie to prawie jak wieczność – zaśmiała się łapiąc mnie za dłoń – Chodź, wbijamy do środka.

-Lauren! – krzyknęła dziewczyna stojąca za ladą, od razu przez nią przeskoczyła i przytuliła się do brunetki – Jak dobrze cię widzieć suko – rzuciła znacznie ciszej.

-Cześć Lucy – zaśmiała się – Dostanę ten obiecany stolik?

-Dla Pań najlepsze miejsce jakie mam – chwyciła nas za dłonie i zaciągnęła pod schodach. Po chwili znalazłyśmy się na piętrze. Było pięknie urządzone. Było widać, że to miejsce na romantyczne spotkania. Znajdował się tam bowiem tylko jeden stolik, a ogromne okna pięknie pokazywały całą okolicę – Dobra Piękne, zajmujcie miejsca. Zaraz przyniosę karty i najdroższe wino – uśmiechnęła się do mnie szeroko zabierając mój płaszcz.

-Lucy, poczekaj chwilkę. Chciałabym, abyście się oficjalnie poznały. To Camila, miałaś okazję już ją zobaczyć... - lekko się speszyła.

-Cześć Piękności, jestem Lucy. Pilnuję, żeby ta suka jadła na poziomie – stwierdziła podając mi dłoń – Jakieś specjalne życzenia?

-Camila – zaśmiałam się zerkając na dziewczynę. Dobrze pamiętałam ich wspólne zabawianie się na mojej kanapie – Co poleca szefowa?

-Czyli obędzie się bez karty – uśmiechnęła się szeroko – Dla tej suki proponuję tumbet, tinto de verano i krem kataloński. Pani jada mięso? – pokiwałam głową – Paelle z krewetkami i chorizo, mohito i jakieś ciasto... Co by Pani chciała? Sernik? Jabłecznik?

Babysitter - Camren PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz