89

1.9K 89 46
                                    

Miłej niedzieli ❤

_____________________

-Camila! Camzi, gdzie jesteś?! – krzyk Lauren nosił się po całym mieszkaniu. Zanim jednak zdążyłam się na tyle przebudzić, aby się ruszyć z miejsca, zobaczyłam moją ukochaną wbiegającą do pokoju. Była przerażona. Pewnie myślała, że znowu jej uciekłam – Boże, tutaj cię mam. Tak bardzo się bałam, że coś się stało... - kucnęła obok mnie i szybko złapała mnie za dłonie – Kochanie, co się stało, czemu płakałaś? – najwyraźniej mimo tego, że usnęłam przemęczona płaczem, łzy nadal lały się po moich policzkach.

-Jak... Jak chcesz ją na-nazwać? – wyjąkałam siadając na kanapie. Mocno zacisnęłam dłonie na palcach Lauren.

-Nie wiem – przełknęła z trudem ślinę – Mam parę typów, ale...

-Jakich? – spytałam szybko nie dając jej dokończyć.

-Melania, Alice, Max, Alex, Mia, Nina, Vi... – ścisnęłam mocniej dłonie przez co cicho syknęła – Mani i DJ stawiają też na Michelle, ale chyba nie chcę, aby miała moje imię – spojrzała w innym kierunku – Odpada też Dinah – uśmiechnęła się do mnie lekko.

-Tak, jeśli o to chodzi jesteśmy nad wyraz zgodne – próbowałam odwzajemnić jej uśmiech, ale wyszedł mi z tego raczej dziwny grymas.

-Kochanie, nie wybiorę imienia, które nie będzie ci pasować – cmoknęła mnie w dłonie próbując dodać mi choć krzty otuchy – Nie będzie to ani Dinah, ani Karla.

-Ja nie wiem, ja nie chcę wybierać, ja... - wpadłam w jej ramion, aby poczuć chociaż minimum wsparcia, którego tak bardzo potrzebowałam.

-Camila, Kochanie, damy radę. Będzie dobrze, pomogą nam. Będziemy szczęśliwe. Obiecuję ci. Ja będę pracować i zajmować się Małą, ty będziesz studiować i robić co tylko zechcesz. Ona nie odsunie nas od siebie, będę blisko, będziemy chodzić na randki, spotykać się ze znajomymi, będziemy się nadal pieprzyć jak tylko będziemy miały ochotę – przytuliła mnie mocno, gdy łkałam prosto w jej szyję – Boże, Camzi, chcę twoje szczęścia... Tak bardzo nie chcę cię krzywdzić, ja już nie wiem co mam robić.

-Ja chcę żebyś ty była szczęśliwa – moje łzy płynęły po jej policzkach – Lauren, proszę o jedno...

-Tak Kochanie? – całowała moje czoło i policzki stopniowo zbierając słone łzy.

-Niech Mała nie ma ciemno różowych ubranek, nie zniosę tego – ponownie próbowałam się uśmiechnąć licząc na to, że mnie zrozumie.

-Oczywiście Camzi, żadnego różu – zachichotała mocno mnie tuląc – Chodź ze mną Maleńka, zrobię nam coś do jedzenia, będzie dobrze... Damy radę – cmoknęła mnie w czoło.



-Lauren... - zaczęłam niepewnie grzebiąc widelcem w talerzu. Brunetka zrobiła makaron, którego jednak nie umiałam przełknąć.

-Tak Maleńka? – uśmiechnęła się do mnie lekko. Jakim cudem jej to wychodziło. Ja chociaż chciałam, nie dawałam rady.

-Słuchaj, powiedz mi szczerze... Czy oprócz niej... – przełknęłam ślinę – Będziesz chciała mieć w życiu jeszcze więcej dzieci? – zagryzłam wargi nie mogąc doczekać się odpowiedzi. Lauren zwlekała powoli pałaszując swoja porcję.

-Nie wiem. Chyba nie – odpowiedziała po chwili, która dla mnie ciągnęła się jak godziny – Zawsze chciałam mieć dzieci, nie określałam ich ilości. Wiedziałam, że w mojej sytuacji to będzie znacznie trudniejsze – uniosła lekko kącik ust – Zawsze myślałam, że przyjdzie mi coś adoptować i w sumie... Skoro już jest taka okazja – zagryzła dolną wargę – Camila, ja naprawdę będę dobrą matką. Znam się na dzieciach, umiem o nie zadbać, naprawdę Mała będzie z nami szczęśliwa. Ty będziesz szczęśliwa z nami... - powiedziała ostatnie zdanie znacznie ciszej, jakby bała się mojej reakcji. Ja jedynie szybko pokiwałam głową – Mama się jeszcze odzywała?

Babysitter - Camren PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz