111. Zazdrość, podejrzenia, rozmowa o seksie i urodziny.

866 22 9
                                    


Zapukałam do drzwi gabinetu profesora Moody'ego i odsunęłam się od nich odrobinę. Wiedziałam, że nie jest głuchy, dlatego czekałam. Przestąpiłam z nogi na nogę. Co dziwne, usłyszałam po drugiej stronie jakiś nagły ruch i szmery. Czyżby nauczyciel nie wyciszył gabinetu? Nim zdążyłam zastanowić się, co właściwie słyszałam, ktoś mocno szarpnął za klamkę. W na wpół otwartych drzwiach stanął profesor we własnej osobie. Jego policzki były zaczerwienione, w oku widać było dziwny błysk, a w ręce miał swoją nieodłączną buteleczkę.


– Ekhm... Klaro, coś się stało? – zapytał dość poważnym tonem, przyglądając mi się uważnie. Językiem zwilżył wargi. Jego mechaniczne dyskretnie oko uciekło do tyłu.

– Chciałam tylko spytać, czy Alex dotarła na zajęcia? – powiedziałam zgodnie z prawdą.

– Tak, przyszła.

– Nie musisz mnie sprawdzać! – usłyszałam oburzony krzyk Alex.

– Wybacz – powiedziałam głośno – ale czasem mnie kłamiesz, a wiesz, że te zajęcia to dla Ciebie szansa.

– Ale tu jestem, więc po co mi Twoje pogadanki? – żachnęła się.

Wychyliłam się lekko w bok, by zajrzeć do gabinetu. Alex faktycznie siedziała na kanapie, wyglądała na nieco zakłopotaną i... pospiesznie zapinała lub poprawiała górne guziki koszuli. Nie przyjrzałam się dostatecznie, bo Moody przestąpił z nogi na nogę, zasłaniając mi ten widok własnym ciałem. Na moment zamarłam... Czyli nie tylko przyszła, ale również faktycznie ćwiczyli! I jeśli mi się nie przywidziało, to być może w taki sam sposób w jaki ćwiczyłam z nim ja... Poczułam się z tym dziwnie. Czy to była zazdrość? Nie, przecież nie mogłam być zazdrosna o nauczyciela! Więc czemu czułam to dziwne ukłucie? Może to była zazdrość o jej umiejętności? W sumie przecież nim ja i Moody dotarliśmy do tego etapu, ćwiczyłam z nim kilkukrotnie. Alex miała z nim zajęcia dopiero drugi raz. Po pierwszych była taka nieszczęśliwa, a teraz... a teraz...

– Klaro, dobrze się czujesz? – zapytał Moody. – Trochę zbladłaś.

– Nic mi nie jest – ocknęłam się i przywołałam na twarzy lekki uśmiech. – Cieszę się, że Alex poszła po rozum do głowy. Przepraszam, że przeszkodziłam. Do widzenia.

Opuściłam wzrok i pospiesznie ruszyłam w stronę schodów. Moody patrzył jeszcze za mną, a potem po cichu zamknął drzwi do gabinetu.


Alex wróciła do dormitorium tuż przed kolacją. Zeszłyśmy razem do Wielkiej Sali i usiadłyśmy przy stole. Przyjaciółka wyglądała na rozkojarzoną, ja zaś byłam cicha. Denerwowało mnie, że poczułam się zazdrosna. Obiecałam sobie, że nie będę dopytywać, co działo się na tych zajęciach. Z resztą pewnie też kazał jej zachować to w tajemnicy... Nie mogłam jednak znieść natrętnych myśli. Wyobrażałam sobie o wiele za dużo.

– Alex, podobały Ci się zajęcia? – zapytałam nagle, jednocześnie nieco zbyt gwałtownie nabijając kiełbaskę na widelec.

– Zajęcia? – zapytała, nadal rozkojarzona.

– Te z profesorem... – mruknęłam, wpatrując się w swój talerz.

– Nie wiem... – wzruszyła ramionami. Podparła głowę ręką i na moment zapatrzyła się w stół nauczycielski. Po chwili speszona również wbiła wzrok w talerz. – Nie było tak tragicznie – przyznała zdawkowo. – Wiesz, zajęcia jak zajęcia.

– A będziesz musiała do niego chodzić częściej, czy już wszystko umiesz? – dopytywałam.

– Rany, nie wiem... pewnie będę musiała. Z resztą co za różnica?

Wbrew rozsądkowi (Severus Snape, Alastor Moody, OC) TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz